Strona główna

Punkt na La Romareda.

Ulesław | 23.12.2007; 14:53
Ostatni mecz 2007 roku miał pokazać na jakim jesteśmy etapie - czy skromne zwycięstwo z Realem Union powinno nas radować, bo Segunda B to odpowiedni dla nas poziom, czy też wszystko idzie ku lepszemu, a początkiem powrotu na szczyt ma być wygrana z Realem Zaragoza. Poważne obawy co do wyniki wczorajszej batalii rodziła przede wszystkim sytuacja wewnątrz klubu i program radykalnych reform kadrowych realizowany przez Ronalda Koemana. I początek meczu wskazywał, że obawy te ze wszech miar można by uznać za uzasadnione - po 30 minutach gry było już 2-0 dla gospodarzy, i choć częściej piłkę rozgrywali zawodnicy Valencii, to efektów tego rozgrywania widać nie było.

Zaczęło się trochę sennie i bezładnie, pierwsze flegmatyczne akcje nie przynosiły większych efektów. Pierwszy bodaj strzał na bramkę Cesara oddał z ponad dwudziestu metrów Montoro, piłka minęła jednak o dobry metr bramkę gospodarzy. Chwilę później Valencia mogła a nawet powinna była wyjść na prowadzenie - dośrodkowanie Joaquina ręką musną Ayala, ale sędzia ewidentnego karnego nie podyktował, w zamian minutę później ani przez moment nie zawahał się wskazać na jedenasty metr od bramki Mory - błyskawiczne wejście w pole karne Oliviery, pod nogi rzuca się mu niedawny trzeci bramkarz "Nietoperzy" i choć znów można rozważać czy słusznie czy nie, karny zostaje odgwizdany, a chwilę potem zamieniony na bramkę przez Diego Milito.
W między czasie kontuzjowanego Cesara zmienia Lopez Vallejo - bramkarz Realu Zaragoza niefortunnie interweniował przy dynamicznej akcji Joaquina, przy okazji zderzącją sie jeszcze z kolegą z defensywy, który również próbował uniemożliwić Ximo odegranie piłki do wbiegających w pole karne partnerów. A więc 1-0 dla gospodarzy, choć minutę wcześniej mogło by być 0-1 dla Valencii.

Utrata bramki nie podziałała zbyt mobilizująco na piłkarzy Valencii, którzy ciągle nie byli w stanie poważnie zagrozić bramce gospodarzy. Na domiar złego, w 15 minut później było już 2-0: źle ustawionego Morę lobem pokonał Sergio Garcia, ale tym, że piłka znalazła się w siatce nie mniej od winowajcy zaskoczony musiał być sam strzelec. O ile to było w ogóle możliwe, utrata drugiej bramki zdezorganizowała grę Valencii jeszcze bardziej. Do przerwy ekipa ze stolicy Aragoni zdobyła jeszcze jedną bramkę, jednak w tym przypadku sędzia poprawnie wychwycił spalony, więc gol nie został uznany.

Po przerwie gra Valencii uległa pewnej metamorfozie - akcje nabierały tempa, i choć ciągle niewiele z nich wynikało, budowane były coraz częściej i coraz śmielej. Ronald Koeman zdecydował się zmienić dosyć aktywnego w pierwszej części gry Matę na Zigicia, co przyniosło ostatecznie rezulat w 75 minucie - serbski olbrzym wykorzystał rewelacyjne podanie Javiera Arizmendiego i padła bramka dająca nadzieję. Trzecie zdobyta przez Serba w dwóch ostatnich spotkaniach, a przypomnieć warto, że w każdym z nich wchodził Zigic po przerwie. Bramka na 2-1 mogła i paść wcześniej, po świetnej akcji Joaquina uderzał Arizmendii, jednak Lopez Vallejo strzał obronił. Ostatni kwadrans to niemal nieustanny atak zespołu Valencii, co już w 6 minut później przyniosło efekt - podanie Joaquina do Silvy pomiędzu trzech graczy Zaragozy, Kanaryjczyk mija czwartego i pięknym strzałem z lewej nogi nie daje najmniejszych szans rezerwowemu bramkarzowi gospodarzy. Remis, a do końca jeszcze około 10 minut gry. Wyrównanie mogło przyjść kilka minut wcześniej, jednak po zamieszaniu w polu karnym piętką skierować piłkę do bramki próbował Arizmendii, jednak piłkarz chybił o kilkanaście centymetrów. Ostatnie minuty to zażarta walka i wymiana ciosów, ale żaden zespół nie zdołał już przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść- więc na La Romareda remis. Zigic, Mata i Arizmendii udowodnili chyba swoją przydatność dla zespołu, Silva i Joaquin podkreślili swoją niezbędnąść i niezastąpioność.

Punkt w walce z fatalnie dysponowanym ostatnio Realem Zaragoza cieszyć tak bardzo nie może, to jednak równie fatalnie dysponowanej ostatnio Valencii pozwala żywić nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej. Oby rzeczywiście tak się stało, i druga część sezonu była jednym wielkim pasmem sukcesów ekipy "Nietoperzy", poważnie wzmocnionej w zimowym mercado.

R. Zaragoza 2: César (López Vallejo, min.17); Diogo, Sergio Fernández, Ayala, Juanfran; Zapater, Luccin (Oscar, min.73), Celades, Sergio García; Diego Milito i Oliveira (Valero, min.80).

Valencia C.F. 2: Mora; Miguel (Helguera, min.46), Marchena, Caneira (Lombán, min.51), Moretti; Montoro, Baraja; Joaquín, Silva, Mata (Zigic, min.46); i Arizmendi.

Bramki: 1-0. min.17. Diego Milito (karny); 2-0. min.30. Sergio García; 2-1. min.75. Zigic; 2-2. min.82. Silva.

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne