Strona główna

Rozpędzona Valencia ogrywa Atlético!

Bartłomiej Płonka | 04.10.2014; 17:59

Zabójcze 13 minut „Nietoperzy”

Niczym u Hitchcocka — spotkanie z Rojiblancos rozpoczęło się od trzęsienia ziemi. Po samobójczym trafieniu Mirandy oraz golach Gomesa i Otamendiego Valencia nie zmarnowała przewagi i wygrała cały mecz. Przyjezdni odpowiedzieli trafieniem Mandzukicia, a karnego pod koniec pierwszej połowy nie wykorzystał Siqueira.

Nuno raz jeszcze nie zaskoczył kibiców posyłając na murawę sprawdzoną jedenastkę. Po kontuzji powrót zaliczył Pablo Piatti, a miejsce w środku obrony na dobre zdobył Shkodran Mustafi. Tymczasem po stronie przyjezdnych odpoczywał Juanfran.

Spotkanie od samego początku toczyło się w bardzo dobrym tempie, jednak lepiej wyglądała Valencia, która od 6. minuty rozpoczęła nokautować przyjezdnych! Trzęsienie ziemi rozpoczęło się za sprawą… Mirandy. Mustafi posłał długą piłkę w pole karne, do której wyszedł Moya. Brazylijski obrońca mistrzów Hiszpanii uprzedził swojego kolegę zaliczają niefortunną interwencję pakując piłkę do własnej siatki!

Szybko odpowiedzieć chciało Atlético. W dobrej pozycji do uderzenia sprzed szesnastki znalazł się Antonine Griezmann, ale trudny strzał Francuza odbił Alves. Błyskawicznie piłkę dobijać chciał Koke, ale jak się okazało, arbiter dopatrzył się — wprawdzie niesłusznego — spalonego.

Tymczasem do kolejnej egzekucji ruszyła Valencia! Alves wznawiając grę wybił piłkę na połowę rywala. Futbolówka dotarła do Gomesa, a ten wymienił podanie z Paco, po czym sam poradził sobie z bezradną obroną przyjezdnych na końcu aplikując Moyi trafienie w krótki słupek! 2:0!

Nie minęło 5 minut a na tablicy widniał już wynik 3:0! Pablo Piatti posłał świetne dośrodkowanie z rzutu rożnego w pole karne, gdzie sprytnie obrońcom urwał się Otamendi i perfekcyjnym strzałem głową wpakował piłkę do siatki! Na Mestalla szaleństwo radości, mistrz znokautowany po trzynastu minutach! 3:0!

Warto wspomnieć, że pomiędzy drugą a trzecią bramką kibice walenckiego zespołu swoją oprawą wsparli Mario Kempesa. Przypomnijmy, że legendarny piłkarz „Nietoperzy” poddał się ostatnio operacji.

Po trzeciej bramce miejscowi nieco oddali pole Atlético. Na Mestalla miejsce miała fiesta, jednakże piłkarze na jakiś czas — a w zasadzie do końca pierwszej odsłony — zupełnie stracili koncentrację. Tymczasem przyjezdni w 29. minucie dali sygnał, że nie zamierzają składać broni. Tiago doszedł do pozycji strzeleckiej przed polem karnym. Mocne uderzenie z woleja odbił Alves, ale zaraz przed siebie, gdzie znalazł się niepilnowany Mario Mandzukić i zaliczył skuteczną dobitkę.

Kilka chwil później kontrowersyjnie zrobiło się w szesnastce Valencii. Po rzucie rożnym przypadkowo piłka trafiła w rękę Anotnio Barragana. Piłkarze Atlético, choć domagali się jedenastki arbiter nie zamierzał wskazywać na wapno. Jednakże tuż przed końcem pierwszych 45 minut otrzymali rzut karny. Zagranie na Ardę Turana ręką zatrzymał Gaya. Pomimo dyskusji pomiędzy Siqueirą a Mandzukiciem ostatecznie to ten pierwszy ustawił futbolówkę do uderzenia, które okazało się… beznadziejne! Intencje strzelca wyczuł Alves łapiąc mierne uderzenie bocznego obrońcy Atléti!

Po przerwie podopieczni Nuno skutecznie od początku zamrozili mecz nie pozwalając Ateltico stworzyć choćby pół stuprocentowej sytuacji do zdobycia bramki kontaktowej. Jednymi namiastkami zagrożenia były stałe fragmenty gry, po których jednak Rojiblanocos nie byli tak skuteczni, jak w poprzednich pojedynkach. Bramkarza Valencii do większego wysiłku nie zmuszały także próby uderzeń z dystansu autorstwa Tiago czy Gabiego.

Warto także zwrócić uwagę na świetny ruchy taktyczne Nuno. W zasadzie każda ze zmian, jaką dokonał szkoleniowiec Los Ches okazywała być się jak najbardziej trafiona. Skrzydła nieco rozruszał Feghouli, w środku pola nieprawdopodobnie walczył świetnie przygotowany fizycznie Augusto, a najlepiej zaprezentował się Orban, który nad wyraz dobrze wspomógł defensywę.

Prowadzenie gospodarzy podwyższyć mógł Paco, który po dośrodkowaniu Gayi uprzedził wychodzącego z bramki Moyę, lecz jego strzał okazał się wyraźnie nieudany. Także Feghouli mógł wpisać się na listę strzelców, jednak z po zagraniu z drugiej strony Algierczyk będąc w dobrej pozycji do oddania strzału ostatecznie nie opanował piłki.

Tymczasem Atlético nie poddając się do ostatniej minuty mecz zdobyło bramkę, lecz sędzia, po dłuższym namyśle, koniec końców, trafienia nie uznał. Autor ów gola, rezerwowy, Alessio Cerci przed strzałem ewidentnie przyjął piłkę ręką, za co otrzymał żółty kartonik, a że był to jego drugi w tym meczu, to Włoch opuszczał boisko przedwcześnie.

Valencia wygrała zmiatając rywala już w trzynaście minut. Siła zespołu znów została pokazana i Los Ches wciąż utrzymują miejsce w ścisłej czołówce tabeli i status drużyny niepokonanej. Teraz piłkarzy, ale nie wszystkich, czeka przerwa. Kolejny mecz dopiero za dwa tygodnie, w Galicji z Deportivo.

Skrót spotkania:

Post użytkownika VCF.PL.

Valencia CF – Atletico Madryt 3:1 (3:1)

Gole: Joao Miranda (sam.), Andre Gomes, Nicolas Otamendi – Mario Mandzukić

Składy:

Valencia CF: Diego Alves – Gaya, Nicolas Otamendi, Shkodran Mustafi, Antonio Barragan – Andre Gomes (71′ Felipe Augusto), Javi Fuego, Dani Perejo – Rodrigo, Pablo Piatti (62′ Lucas Orban), Paco Alcacer (75′ Sofiane Feghouli).

Atletico Madryt: Miguel Angel Moya – Juafran, Joao Miranda, Diego Godin, Guilherme Siqueira – Gabi, Tiago Cardoso Mendes (72′ Raul Garcia) – Adra Turan (69′ Jimenez), Antoine Griezmann (66′ Alessio Cerci), Koke – Mario Mandzukić.

Kategoria: Składy | Źródło: wlasne