Strona główna

Porażka na własne życzenie.

benji | 04.10.2007; 00:03
Wszyscy kibice Nietoperzy jeszcze do godziny 23 dzisiejszego wieczora z pewnością wierzyli, że ich zespół będzie w stanie zwyciężyć w konfrontacji z Londyńską Chelsea, a tym samym objąć samodzielną dominację w grupie B Ligi Mistrzów. Pobudek do tak pozytywnego myślenia było sporo. Za podstawowy powód podać można obecną formę "The Blues", która nie przypomina drużyny dwukrotnego mistrza Anglii w ostatnich trzech sezonach. Jednak taka szansa została pogrzebana i walka o awans do fazy pucharowej LM bardzo się wyrównała.

Całe spotkanie rozpoczęło się bardzo dobrze dla gospodarzy. Piłkarze Valencii od pierwszego gwizdka sędziego starali się narzucić rywalom swój styl gry. Na wyniki nie trzeba było zbyt długo czekać. Już w dziewiątej minucie David Villa dał kibicom zgromadzonym na Mestalla powód do euforii. Po indywidualnej akcji i błędzie obrony Chelsea "El Guaje" zdołał wpisać się na listę strzelców. Wszystko zapowiadało się bardzo dobrze bowiem przez kolejne minuty zawodnicy Ches nie oddawali inicjatywy. Niestety przewaga gospodarzy nie potrwała zbyt długo ponieważ przeciwnik pokazał zabójczą skuteczność wykorzystując pierwszą stworzoną przez siebie sytuację. W 23 minucie Florent Malouda dokładnie zagrał piłkę do nadbiegającego Joe Cole'a. Sytuację starał się jeszcze ratować Emiliano Moretti, lecz jedyne co mógł zrobić to wbić piłkę do własnej bramki. To trafienie zrównoważyło nieco obraz spotkania, lecz optyczna przewaga pozostawała po stronie Nietoperzy. Gospodarze częściej byli w posiadaniu piłki ale nie przekładało się to na czyste sytuacje strzeleckie. Do końca pierwszej połowy wynik pozostał remisowy, a kolejna odsłona zapowiadała bardzo ciekawe widowisko.

Po przerwie coś jednak przestało pracować w ekipie gospodarzy. Zawodnikom brakowało składności w konstruowanych akcjach, a po kilkunastu minutach wiadomo już było co jest przyczyną takiej postawy. Brak rozgrywającego powodował, iż Nietoperze byli w stanie prowadzić grę ofensywną jedynie skrzydłami, co nie było zbyt trudne do odczytania dla The Blues. Mimo takiej dezorganizacji Quique Flores nie zdecydował się na wprowadzenie na boisko Rubena Baraja, a w zamian dał szansę debiutu Nikoli Zigić'owi. Jednak chwilę po tym jak Serb pojawił się na boisku stało się to, co przez kolejne kilka nocy będzie się śnić sympatykom Ches. Chelsea znów pokazało, że nawet w kiepskiej formie jest w stanie zdobywać bramki. Didier Drogba, który przez 70 minut był bezbłędnie pilnowany przez Albiola otrzymał dokładne podanie, które mógł jedynie zamienić na bramkę. Taka sytuacja była prawdziwym ciosem dla kibiców i zawodników Ches, bowiem była to pierwsza dobra akcja gości w drugiej odsłonie meczu. Rozczarowany Flores postanowił postawić więc wszystko na jedną kartę i wprowadził do gry Baraję oraz Javiera Arizmendi. Obaj piłkarze wnieśli nieco ożywienia w poczynania swojej dryżyny, lecz ta do końca nie była w stanie udokumentować swojej przewagi zdobyciem bramki.

Składy:

Valencia: Hildebrand - Albiol, Helguera, Moretti, Miguel, Marchena, Albelda (Baraja 74'), Joaquin (Arizmendi 88'), Villa, Morientes (Zigić 68')

Chelsea: Cech - Terry, Carvalho, Ferreira, A. Cole, Makelele, Joe Cole, Mikel (Alex 88'), Essien (Sidwell 83'), Malouda (Kalou 84'), Drogba

Raport meczowy

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne