Strona główna

Bez wyczekiwanego zwycięstwa...

Bartłomiej Płonka | Arkadiusz Bryzik | 23.02.2013; 20:19

Remisowo na La Romareda

Jedyne na co było stać Valencię dzisiejszego wieczoru to punkt, którego twórcą okazał się Jonas, trafiając do siatki rywali dwukrotnie. Gospodarze za sprawą Apano i Postigi Diego Alvesa pokonywali w takim samym rozrachunku poprzez co mecz zakończył się remisem 2:2. Mimo szaleńczej pogoni i niezłych okazji w końcówce nie udało się zaaplikować rywalom trzeciej bramki.

Zgodnie z przedmeczowymi prognozami poprzez absencję Adila Ramiego na pozycji stopera wystąpił Victor Ruiz. Środek pola należał do Davida Albeldy oraz Daniela Parejo. Po raz pierwszy w sezonie od początku na placu gry ujrzeć mogliśmy Sergio Canalesa. Skrzydła były broszką Feghouliego oraz Jonasa. Na szpicy Roberto Soldado.

Ledwo co udało odpalić się meczową transmisję, a już przyszło najgorsze... Joao Pereira został ograny jak dziecko. Błąd Portugalczyka naprawiać próbował Victor Ruiz, jednak skończyło się to faulem wskutek czego sędzia musiał wskazać na wapno. Egzekutorem rzutu karnego okazał się pomocnik Aragończyków, Apono. 1:0.

Kolejną okazję mieli miejscowi. Ruben Rochina groźne uderzał z dystansu, lecz nie znalazł drogi do siatki Diego Alvesa, który tylko przyglądał się futbolówce i nie miałby absolutnie żadnych szans, gdyby ta leciała w światło bramki.

W szesnastej minucie doskonałą okazję miał Jonas. Brazylijczyk otrzymał piłkę od Roberto Soldado, stanął oko w oko z debiutującym w tym sezonie, 35-letnim Leo Franco i owe starcie z bramkarzem Zaragozy przegrał. Próba lobu golkipera spaliła na panewce, Franco szybko wyszedł z bramki i zatrzymał próbę piłkarza Los Ches.

Po ponad trzydziestu minutach gry było już bardzo źle. Niegrająca absolutnie niczego szczególnego Zaragoza drugi raz zdołała zaaplikować przeciwnikowi bramkę. Apono posłał w pole karne Valencii centrę po rzucie wolnym. Dał o sobie znać Victor Ruiz, który kompletnie pogubił się w kryciu co skrzętnie wykorzystał najlepszy snajper Zaragozy, Helder Postiga. 2:0

Nadzieje kibicom Blanquinegros przywrócił ganiony przez większość sympatyków, Jonas. Na piąty metr od bramki piłkę z lewego skrzydła posłał Aly Cissokho, łaciatą sprytnie przypuścił Roberto Soldado, a Jonas zrobił to co było jego obowiązkiem w zaistniałej sytuacji.

Zaragoza oprócz straconej bramki miała także inne strapienie w postaci kontuzjowanego Apono. Pomocnika - ale dopiero po przerwie - zmienił Babaović.

Do przerwy mecz ot taki sobie. Zaragoza nic specjalnego niegrająca prowadziła 2:1 z wyżej notowaną, a równie mizerną Valencią. Nadzieje jednak pozostały, zważywszy na fakt, iż większość bramek Valencia zdobywa w drugich połowach spotkań.

Przez długi czas drugiej połowy mało się działo. Nawet niezłą sytuację miał Aly Cissokho, jednak kąt z którego uderzał czarnoskóry Francuz okazał się zbyt ostry, aby można było pokonać Leo Frnanco.

W 68. minucie udało się doprowadzić do remisu! Po dośrodkowaniu Parejo z rzutu wolnego Victor Ruiz odegrał piłkę głową do zamykającego akcję Jonasa, a ten drugi raz pokonał Leo Franco! 2:2!

Chwilę później kontuzjowanego Ricardo Costę zmienił Jeremy Mathieu, który pojawił się na boisku pierwszy raz od październikowego spotkania z Athletic Club (3:2). Niewiele brakowało a mielibyśmy nie lada wejście smoka! Z rzutu rożnego świetnie, wprost na głowę Mathieu wrzucił Dani Parejo i po strzale Francuza piłka ostemplowała poprzeczkę bramki Zaragozy!

Nie minęło sześć minut a mieliśmy kolejną okazję dla Nietoperzy. Roberto Soldado otrzymał kapitalne podanie, po czym próbował minąć Leo Franco. 35-letni golkiper wykazał się ogromnym poświęceniem dla zespołu i zagrał ręką za polem karnym, poprzez co, rzecz jasna, otrzymał czerwoną kartkę. Co jednak cenniejsze dla Manos, nie padła bramka dla Valencii, która z pewnością wówczas nie oddałaby prowadzenia. Tymczasem, miejsce między słupkami zajął trzeci bramkarz Aragończyków, Pablo Alcolea.

Ten właśnie Alcolea uchronił swą ekipę od straty gola chwilę później. Groźnie, po koźle strzelał Roberto Soldado, jednak Pablo popisał się świetną interwencją. W samej końcówce jeszcze jeden raz atakowała Zaragoza. Piłkę do siatki wbił nawet Postiga, ale sędzia nie uznał bramki.

Za nami kolejny ciężki mecz na La Romareda. Jak wspomniane było w przedmeczowej zapowiedzi - wyjazdy do Aragonii nigdy łatwe nie były. Nic przecież nie może trwać wiecznie, a trwać przestały już dwie serie - gole w końcówce i pozadomowe wygrane. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby serie te wznowić na raz następny, a takowy przyjdzie - jeśli wziąć pod uwagę ligowe zmagania - za dwa tygodnie na San Mames.

Zapraszamy do zagłosowania na najlepszego piłkarza meczu, wytypowania poprawnego wyniku w spotkania z Levante oraz zapoznania się z pomeczową garścią statystyk:

ZOBACZ SKRÓT MECZU

Kategoria: Ogólne | Źródło: wlasne