Strona główna

Królowie chaosu zwyciężają

Krystian Porębski | Zdzisław Lewicki | 16.03.2012; 13:23

"Kierujący ruchem" poprowadzi Valencię do finału?

"Skazani na Shawshank", "Requiem dla snu", "Życie jest piękne". To filmy, które zdecydowanie można by uznać za ciężkie. Od widza wymagają niepohamowanej chęci ich obejrzenia. Takie same wrażenia niósł za sobą czwartkowy pojedynek pomiędzy PSV a Valencią, który dał awans podopiecznym Unaia Emery`ego.

Po chwilowej zmianie systemu na 4-4-2, Unai Emery znów powrócił do swojego koronnego 4-2-3-1. Zarówno w porównaniu do ostatniego ligowego meczu, jak i pierwszego spotkania z Holendrami, skład Blanquinegros różnił się dość znacznie. Philip Cocu i Ernst Faber zdecydowali, że mimo porażek w ostatnich meczach tak skład, jak i sama taktyka nie powinny ulec zmianie. I tak jak same założenia trenerów mogły wydawać się dziwne, tak cały mecz był przedziwny. Przed wejściem na boisko piłkarze z Eindhoven wyglądali na pobudzonych i zmotywowanych. Miny Los Ches były trudne do odczytania, poza Albą, Jonasem i Diego Alvesem, których coś najwyraźniej bardzo rozbawiło.

Po gwizdku sędziego byliśmy świadkami ostrego pressingu, najpierw ze strony Los Ches, którzy to przeprowadzili pierwszą akcję, później jednak zaczęli dominować gracze PSV. Pierwszy groźny strzał oddał Ola Toivonen. Po utracie piłki przez Boeren Manolev brzydko faulował Albę i już w 5. minucie sędzia pokazał pierwszą żółtą kartkę. O ile pierwsze minuty zapowiadały nam całkiem ciekawe spotkanie, o tyle później było tylko gorzej - na boisku nastał chaos, który panował do ostatnich minut meczu.

Do kuriozalnej sytuacji doszło w 8. minucie, kiedy to na 20 metrze Diego Alves wygrał pojedynek główkowy z Matavžem. Gdyby nie błąd Adila Ramiego - Francuz był zbyt głęboko ustawiony - zapewne ta groźna sytuacja nie miałaby miejsca. Parę minut po tym zdarzeniu Słoweniec oddał pierwszy strzał, jednak był on bardzo niecelny.

Tuż po pierwszym kwadransie gry Labyad oddał pierwszy celny strzał, PSV przeprowadziło ciekawą akcję, lecz taki strzał nie mógł zagrozić Diego Alvesowi. Chwilę później Jonas groźnym strzałem zmusił do interwencji Przemysława Tytonia, ten jednak pewnie wybił piłkę poza pole karne. Po upływie paru minut Jonas strzelił tak, że Polak nie zdążył zareagować. Piłka jednak nieznacznie minęła bramkę.

Cytując komentatora Polsatu Sport Extra z 25. minuty: "Zaczyna się taniec Unaia Emerego". Do tego momentu szkoleniowiec siedział na krześle, jakby był do niego przywiązany, długo jednak w takiej pozie nie wytrzymał...

W tej samej minucie Toivonen stanął przed idealną szansą. Z prawej strony dośrodkowywał Manolev, jednak Szwed trafił prosto w ręce Diego Alvesa. Od tej sytuacji prawie do końca pierwszej połowy nie działo się nic ciekawego, więcej było przepychanek i brzydkich zachowań niż gry.

W 44. minucie dobrze dochodził do piłki Angel Dealbert po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, niestety chybił. W odpowiedzi na tą akcję rajd bokiem boiska przeprowadził Strootman, jednak cały wysiłek zniweczył Wijnaldum, strzelając wprost w jednego z interweniujących obrońców. Po gwizdku sędziego do spięcia doszło na linii Jonas-Labyad. Towarzystwo uspokajał Marcelo.

Mocnym ciosem drugą połowę zaczęli Blanquinegros. Zamieszanie w polu karnym, nieczysto strzela Sofiane Feghouli, tor lotu piłki zmienia celowo Adil Rami i ładuje piłkę do bramki totalnie zdezorientowanego Przemysława Tytonia.

Ciekawy początek? To nic, tylko początek. Następny godny odnotowania fakt to 57. minuta i żółta kartka za zagranie ręką dla Bruno. Gra się trochę ożywiła, groźnie strzelał Marcelo. 63. minuta i nadzieje Rood-witten znów pobudzone. Po świetnym dryblingu Labyada, piłkę do siatki pakuje Ola Toivonen.

Szybkiej odpowiedzi próbował Jonas, jednak jego lob był niecelny. Zaczęła się gra na czas, za którą Jordi Alba w 74. minucie ujrzał żółty kartonik. Chwilę później na boisku pojawił się Mehmet Topal zastępując Davida Albeldę. Piękny moment dla Angela Dealberta - obrońca otrzymuje opaskę kapitana. 10. minut później, po żółtej kartce dla Mathieu, na boisku pojawia się Parejo, zmieniając najbardziej aktywnego piłkarza Valencii - Jonasa. W 86. minucie po raz kolejny fenomenalnie interweniuje Alves.

Atmosfera pod koniec spotkania znacznie się zagęściła. Wynikiem była czerwona kartka dla Adila Ramiego, za faul z dala od piłki na Toivonenie. Żółte kartki dostali także Alves i rzekoma ofiara. Bardzo dobrze do tej pory spisujący się arbiter trochę się pogubił - mimo przewinienia Francuza, piłka przyznana była Valencii. 6 minut doliczonego czasu gry nic nie zmieniło, spotkanie zakończyło się wynikiem 1:1.

Można zrzędzić na styl gry, błędy w obronie, niewykorzystane sytuacje oraz brak takowych ze strony jedynego napastnika - Aritza Aduriza. Można mówić, że lepiej spisałby się Bernat, Paco czy inny młody zawodnik, który zarazem zdobyłby trochę jakże ważnego doświadczenia. To jest jednak tylko gdybanie. Gramy dalej. Oczywiście wiele optymistycznych sygnałów z tego meczu do nas nie dobiega. Jedynie forma Dealberta, Jonasa czy Alvesa jest zdecydowanym plusem. Czy jednak "Kierujący ruchem" ogarnie chaos panujący na skrzyżowaniu zwanym Estadio Mestalla? Tego dowiemy się już niebawem.

15.03.2012, Liga Europy, 1/8 finału (rewanż)

PSV Eindhoven 1:1 Valencia CF

Bramki: Rami 47' - Toivonen 63'

Żółte kartki: Manolev, Toivonen, Lens, Bouma - Bruno, Alves, Aduriz, Alba.

Czerwona kartka: Rami 89'

PSV Eindhoven: Tytoń; Manolev, Bouma (75' Derijck), Marcelo, Pieters; Labyad, Toivonen, Strootman; Wijnaldum, Matavz, Mertens (80' Lens).

Valencia CF: Alves; Bruno, Rami, Dealbert, Mathieu; Albelda (75' Topal) Tino Costa; Feghouli, Jonas (85' Parejo), Alba; Aduriz (80' Piatti).

Liga Europy - statystyki

Wybierz piłkarza meczu!

Skrót spotkania: VCF Video

Cały mecz do pobrania!

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne