Strona główna

Królewskie rezerwy podbiły Lewant...

Szymon Witt | 24.04.2011; 09:01

Valencia CF 3:6 Real Madryt

Kompromitacja. Innym słowem nie można nazwać tego, co stało się w sobotnie popołudnie na Estadio Mestalla. Valencia poniosła druzgocącą klęskę z praktycznie drugim garniturem Realu Madryt. Rozczarowanie jest ogromne, tak jak ogromne były przedmeczowe oczekiwania. Żadne słowa nie oddadzą stanu duszy Valencianistas po jednej z największych klęsk w najnowszej historii klubu.

Unai Emery wystawił możliwie najsilniejszy skład, w wyjściowej jedenastce znaleźli się wszyscy gracze, którzy tak dobrze spisywali się w kilku poprzednich meczach. Kibice Valencii z większym zainteresowaniem nasłuchiwali wieści z Madrytu – Jose Mourinho planował dać chwilę wytchnienia swoim największym gwiazdom przed kolejnymi Gran Derbi. Tak też się stało – na murawę Mestalla w składzie „Królewskich” wybiegli piłkarze do tej pory nawet nie drugo-, lecz trzecioplanowi – Esteban Granero czy Sergio Canales. Jeśli dołączyć do tego taki „wynalazek”, jak grający na lewej stronie obrony Nacho, przedmeczowy optymizm „Nietoperzy” nie mógł dziwić. Tymczasem Madridistas, uskrzydleni przedmeczowym szpalerem urządzonym im przez gospodarzy z okazji zdobycia Pucharu Hiszpanii, grali nadspodziewanie dobrze.

Przyjezdni dominowali od samego początku. W 9. minucie Karim Benzema popędził lewym skrzydłem i zagrał płasko przed pole karne. Tam do piłki dopadł Granero, lecz strzał „Pirata” zablokował Mathieu. Z dobitką pospieszył Canales, jednak uderzenie młodej nadziei „Królewskich” również zostało zblokowane. W 20. minucie ponownie błysnął Benzema. Francuz dostał świetne podanie od Kaki, wpadł w pole karne Los Ches i błyskawicznie huknął z ostrego kąta. Potężnie uderzona piłka wylądowała na poprzeczce i zatrzęsła w posadach bramką Vicente Guaity. Minutę później Real wyprowadził bardzo groźną kontrę, jak się miało okazać nie pierwszą w tym meczu. Kaká w ostatniej fazie zagrał do Canalesa, który przymierzył sprzed „szesnastki” Valencii. W tej sytuacji kapitalnie spisał się Guaita, parując futbolówkę na rzut rożny.

Bramkarz „Nietoperzy” spisał się o wiele gorzej w 23. minucie. Z prawego skrzydła piłkę w pole karne Blanquinegros posłał Gonzalo Higuaín. „Łaciata” po zagraniu Argentyńczyka spokojnie przemierzyła całą „szesnastkę” Valencii, po drodze próbował ją przejąć Guaita, lecz spóźnił się ze swoim wyjściem. Piłka trafiła do Benzemy, który wpakował ją do opuszczonej bramki…

W 31. minucie Valencianistas otrzymali kolejny bolesny cios. I to na własne życzenie. Po błędzie obrońców gospodarzy futbolówkę przejął Higuaín i natychmiast popędził w kierunku świątyni Guaity. Argentyńczyka dogonił i wyprzedził Jeremy Mathieu. Gdy wydawało się, że Francuz wyekspediuje piłkę poza linię boczną, Higuaín niespodziewanie wyskoczył zza pleców Mathieu i posłał „łaciatą” do świątyni zdezorientowanego Guaity.

W 39. minucie „Królewscy” wyprowadzili morderczą kontrę. Benzema zagrał na prawe skrzydło do Higuaína, a niedawny rekonwalescent posłał piłkę wzdłuż bramki, gdzie czyhał już Kaká. Brazylijczyk ze stoickim spokojem wykończył przepiękną akcję gości. Kilka minut później Kaká zrewanżował się Argentyńczykowi. 0:4 do przerwy. Nokaut na Mestalla.

Wszystko było jasne po 45 minutach. Po zmianie stron Valencia nie miała już o co walczyć, jednak kibicom zgromadzonym na stadionie należało się zadośćuczynienie za koszmarną pierwszą połowę. Blanquinegros zamierzali podjąć walkę, by dać swoim sympatykom choć parę chwil radości.

Jednak zanim Valencianistas mogli cieszyć się z goli strzelanych przez swoich ulubieńców, musieli przełknąć kolejną gorzką pigułkę. W 53. minucie Kaká przedarł się lewym skrzydłem i podał do Higuaína, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki, tym samym notując hattricka.

Unai Emery w końcu zareagował i wprowadził na boisko kolejnych ofensywnych zawodników. Pablo i Hedwigesa Maduro zastąpili kolejno Joaquín oraz Jonas. Szczególnie Brazylijczyk wprowadził nowego ducha w poczynania Los Ches.

W 60. minucie Jonas doskonale zabrał się z piłką w pole karne Los Merengues, po czym idealnie dograł na nogę Roberto Soldado. „Żołnierz” nie zwykł marnować takich okazji i także w tej sytuacji nie dał szans Ikerowi Casillasowi.

”Nietoperze” nie cieszyły się zbyt długo ze zdobycia honorowej bramki. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później swoim - nieco przyblakłym już kunsztem – wykazał się Kaká. Brazylijczyk ośmieszył Mariusa Stankevičiusa, genialnym zwodem ujawniając cały swój geniusz, po czym kopnął futbolówkę obok bezradnego Guaity.

Pomimo wybitnie niekorzystnego rezultatu, Valencia cały czas walczyła o kolejne gole. Po raz drugi udało się trafić w 80. minucie. Joaquín zagrał przed „szesnastkę” Realu do Juana Maty, ten w mgnieniu oka podał do wbiegającego Jonasa, który precyzyjnym strzałem tuż przy słupku nie dał szans hiszpańskiemu mistrzowi świata.

W 84. minucie Blanquinegros zdołali jeszcze raz uszczęśliwić swoich kibiców. Mata perfekcyjnie dograł ponad głowami obrońców „Królewskich” do kolejnego rezerwowego, Jordiego Alby. Filigranowy zawodnik Valencii dobrze opanował futbolówkę i posłał ją do siatki obok bezradnego Casillasa. Na więcej defensywa Los Blancos gospodarzom już nie pozwoliła.

Niestety, drużyna „Nietoperzy” stwarzała sobie dobre sytuacje dopiero wtedy, kiedy losy meczu były już rozstrzygnięte, a Madridistas – uspokojeni wysokim prowadzeniem – nieco się rozluźnili. Gole w końcówce meczu nie mogą jednak zamazać obrazu całości. A obraz ten jest nad wyraz mizerny i absolutnie nie do zaakceptowania. Valencia, grając w najsilniejszym składzie, zdecydowanie uległa rezerwom „Królewskich”. Nieporadność w defensywie była przerażająca – goście robili z „obrońcami” Los Ches, co tylko sobie wymarzyli. Już dawno Estadio Mestalla nie widziało tak bezradnej i bezładnej Valencii. I takiego widoku nie chce oglądać już nigdy więcej.

Raport pomeczowy

Skrót spotkania: VCF VIDEO

Statystyki i sytuacja w Primera División

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne