Strona główna

Przed meczem z Almerią

Dawid Siedzik | 16.04.2011; 10:21

Podtrzymać passę

Szalonego rozpędu nabrała Valencia w ostatnich trzech meczach. Porażka z Sevillą, tytułowana mianem wypadku przy sumiennie wykonywanej pracy. Następnie przewrót na przedmieściach Madrytu, i wreszcie zwieńczona manitą gra z lokalnym rywalem. Czas na czerwoną latarnię ligi - Almerię.

Niech bije się w piersi ten, kto nie zaznał smaku spektakli wyżej wymienionych. Chwilami ocierająca się o geniusz gra "Nietoperzy" przysporzyła nam, jej sympatykom, kontemplację z futbolową sztuką największej miary. Pamiętny z lekcji fizyki, choćby i dla laików materii, ruch jednostajnie przyśpieszony, wywindował Los Ches z zespołu "wstydliwej serii porażek" do ekipy połykającej Getafe i roztrzaskującej - od meczu z Valencią - "Purpurową Łódź Podwodną". Wystrzelił wreszcie Soldado, który w dwóch meczach strzelił tyle goli, ile w we wszystkich poprzednich.

W cieniu madryckich klasyków, przychodzi mierzyć się Valencii z ugniatającą ligową tłuszczę Almerią. Stawka nadal jest ogromna. Biorąc pod uwagę ostatnie zwycięstwo, Valencia może sobie pozwolić na dwie porażki do końca sezonu, przy komplecie punktów Villarrealu, dzięki lepszemu bilansowi meczów bezpośrednich. O ile zespół w komfortowej sytuacji jest, o tyle jego opiekun nadal walczy o swoją przyszłość. Emery, po raz kolejny pytany o swój kontrakt, odcinał się od kreowania przyszłości, prosząc o skupienie się na dzisiejszym rywalu: "Chcę realizacji celów, skupiam się na najbliższych etapach do ich realizacji" - tłumaczył.

Almeria jest w dramatycznej sytuacji. Głód punktowy jest ogromny. Siedem punktów straty do bezpiecznego miejsca sprawia, iż porażka z "Nietoperzami" może okazać się dotykiem ligowej śmierci. Almeria musi, Valencia może.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Superdeporte | własne