Strona główna

Bijąc głową w mur

Arkadiusz Bryzik | 19.02.2011; 20:45

Valencia 0:0 Sporting Gijon

Są mecze, które pamięta się latami. Pełne polotu i niekonwencjonalnych zagrań. Mecze, gdzie porywające akcje prześcigają się w wyścigu o miano najładniejszej. Mecze, które na taśmach video i innych nośnikach są przekazywane z pokolenia na pokolenie, by móc je przedstawić innym generacjom. Do takich spotkań niewątpliwie nie zalicza się pojedynek pomiędzy Valencią a Sportingiem Gijon.

Valencia wyszła na murawę w możliwie najmocniejszym składzie. Unai Emery zdecydował się postawić na wracającego po kontuzji Juana Matę, również Joaquin - bohater meczu z Atletico i wielki nieobecny starcia z Schalke - wrócił do pierwszego składu

Już w drugiej minucie Chori Dominguez próbował z połowy boiska zaskoczyć Cuellara. Piłkę zgrał do niego Aritz Aduriz, a urodzony w Argentynie napastnik bez namysłu skierował piłkę w stronę bramki. Jego strzał był jednak zbyt słaby, a futbolówka spokojnie wylądowała w rękawicach portero gości.

Osłabieni brakiem Barrala - strzelca bramki w meczu z FC Barceloną - piłkarze gości ograniczali się do sporadycznych kontrataków.

W 10. minucie jeden z takich kontrataków mógł skończyć się bramką dla Sportingu. Strzał Egurena ze skraju pola karnego okazał się jednak niecelny. Piłka minęła słupek bramki gospodarzy o kilka centymetrów, w międzyczasie trącając o nogi piłkarzy znajdujących się w obrębie szesnastki.

Chwilę później Marius Stankevicius próbował pokonać Cuellara potężnym uderzeniem z dystansu. Strzał Litwina nie przysporzył bramkarzowi gości żadnych kłopotów, mógł jednak dać się we znaki kibicom zgromadzonym za bramką. Piłka poszybowała bowiem wysoko ponad poprzeczką.

Kilka minut później swoją okazję zmarnował Chori Dominguez. Juan Mata przedarł się środkiem boiska i wrzucił piłkę w pole karne. Do dośrodkowania doszedł właśnie Argentyńczyk, lecz nie zdołał skierować futbolówki do siatki.

W pierwszych 45 minutach Valencia całkowicie zdominowała przeciwnika, bezustannie atakując drużynę Gijon. Wszechobecny chaos i niedokładność sprawiły jednak, że klarownych sytuacji, ani tym bardziej bramek nie uświadczyliśmy.

Druga połowa rozpoczęła się dokładnie tak samo, jak skończyła się pierwsza. Ataki Valencii przerywane były kontratakami Sportingu, a nad wszystkim górowały niecelne i niedbałe zagrania.

Na początku drugiej połowy Sporting przeprowadził ładną akcję, w której próżno szukać niedokładności. Jedynym mankamentem tej sytuacj, była pozycja spalona jednego z napastników przyjezdnych.

Ataki Sportingu nasilały się, piłkarze przyjezdnych przestali ograniczać się jedynie do nieefektywnych kontrataków, natomiast na placu gry pojawił się Roberto Soldado, który wprowadził niemałe ożywienie w szeregach gospodarzy.

Właśnie Soldado mógł zmienić wynik meczu w 57. minucie. Futbolówka, po zamieszaniu w polu karnym, znalazła się na nodze Roberto, lecz ten zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i w konsekwencji piłkę stracił.

Sporting powoli zaczynał dochodzić do inicjatywy i choć Guaita nie został zmuszony do pokazania pełni swoich możliwości, to widać było, że gości nie zadowoli bezbramkowy remis. Kiedy sytuacja na boisku robiła się szczególnie nieciekawa, trener zdecydował się wprowadzić na boisko Pablo Hernandeza, w miejsce Juana Maty.

Ataki żadnej z drużyn nie przynosiły wymiernych korzyści i nic nie wskazywało, że miałoby się cokolwiek zmienić. W 73. minucie ładną, indywidualną akcją popisał się Joaquin, ale jego centra trafiła wprost pod nogi defensorów gości, którzy bez namysłu wyekspediowali "łaciatą" z dala od bramki Cuellara.

Chwilę później, po podobnej akcji, Joaquin wywalczył rzut rożny dla Valencii. Wrzutka Alberto Costy nie była jednak najwyższej jakości i kibice Valencii po raz kolejny obeszli się smakiem.

W 77. minucie na boisku zameldował się Jonas Oliveira. Napastnik rodem z Brazylii zmienił Aritza Aduriza, który z boiska został zniesiony na noszach. Nowy nabytek Valencii został przywitany gromkimi oklaskami ze strony kibiców Los Ches.

Im bliżej końca, tym większe niebezpieczeństwo niosły ze sobą akcje Valencii. W 85 minucie ładnym strzałem popisał się Tino Costa, który już nieraz zdobywał bramki w podobny sposób. Tym razem jednak piłka po jego uderzeniu wylądowała w rękach Cuellara.

Gospodarze nie zamierzali jednak zaprzestać ataków i już chwilę później dobre podanie w pole karne otrzymał Roberto Soldado. "Żołnierz" nie zdołał jednak uderzyć piłki zgodnie z zamiarem i ostatecznie ją stracił. A czas uciekał...

Zaczynał się doliczony czas gry i malały szanse na to, że Valencia zdobędzie upragnioną bramkę. Próbował Tino Costa strzałem z pola karnego, próbował i Jonas. Jego uderzenie zza szesnastki pewnie wyłapał jednak Cuellar.

Valencia utrzymała trzecie miejsce wywalczone tydzień temu, w heroicznym boju przeciwko Altetico. Trzecie miejsce, które już jutro może stracić. Już jutro bowiem Villarreal podejmuje na własnym stadionie ligowego outsidera - Malagę.

Raport

Skrót ze spotkania: VCF Video

Kategoria: Ogólne | Źródło: Superdeporte