Strona główna

Magiczna noc na Mestalla!

Rivv | 26.02.2010; 09:23

Valencia CF 3:0 Club Brugge

Valencia pokonała 3:0 Club Brugge, z nawiązką odrobiła straty z pierwszego meczu i pewnie awansowała do 1/8 Ligi Europy. Przewaga Los Ches w przeciągu całego spotkania nie podlegała najmniejszej dyskusji, jednak do udokumentowania swojej wyższości Blanquinegros potrzebowali dodatkowych trzydziestu minut.

Ustawienie drużyny przez Unaia Emery’ego nie pozostawiało żadnych wątpliwości – dla szkoleniowca Nietoperzy liczyło się tylko zwycięstwo i awans do kolejnej rundy europejskich rozgrywek. Emery delegował na boisko tylko trzech nominalnych obrońców: Dealberta, Marchenę i Alexisa, którzy wspierani mieli być przez Davida Albeldę i Rubena Baraję. Reszta piłkarzy Blanquinegros posiadała profil tylko i wyłącznie ofensywny, dodatkowo z przodu obok Davida Villi pojawił się drugi napastnik – Nicola Zigic. Taka formacja zwiastowała ciężkie chwile dla bramkarza gości – Stijna Stijnena.

Spotkanie zaczęło się jak u Hitchcocka – już w pierwszej minucie Miguel płasko dośrodkował z lewego skrzydła w pole karne, do piłki dopadł Juan Mata i nie dał żadnych szans Stijnenowi na skuteczną interwencję. Później w klasycznym hitchcockowym założeniu napięcie rosło. Rosło wraz z każdą kolejną akcją Blanquinegros, którzy przez całą pierwszą połowę miażdżyli przeciwnika. Kolejne dobre okazje marnowali David Villa (kilkukrotnie), Mata, Pablo i Zigic. Valencia grała z rozmachem, pięknie, efektownie, z pomysłem, brakowało jedynie skuteczności. Goście zagrozili bramce Césara tylko raz, kiedy Wesley Sonik uderzał z rzutu wolnego, lecz jego niecelny strzał nie zmusił naszego portero do wysiłku.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Valencia wciąż posiadała inicjatywę, rozgrywała piłkę, co chwila rozrywała obronę Belgów szybkimi akcjami. Piłka jednak nie chciała znaleźć drogi do siatki, pomimo naprawdę kapitalnych okazji. Wspaniałą akcją w polu karnym popisał się Villa, który ograł dwóch rywali i stanął oko w oko ze Stijnenem, lecz przegrał ten pojedynek. Kapitalną okazję zmarnował także wprowadzony na boisko Joaquin. Ximo nie trafił głową do siatki z trzech metrów po dokładnym dośrodkowaniu Miguela. Wszystkie niewykorzystane sytuacje mogły się zemścić w 87. minucie. Sonck stanął oko w oko z Césarem i precyzyjnie uderzył w dolny róg naszej bramki. Bramkarski weteran wyciągnął się jak długi i uratował Valencię przed odpadnięciem z rozgrywek Ligi Europy. Dziewięćdziesiąt minut nie przyniosło rozstrzygnięcia i potrzebna była dogrywka.

W niej przebudził się Pablo Hernandez, który w drugiej połowie trochę przygasł. Być może przewidywał dogrywkę i oszczędzał siły, by wybuchnąć w niej swoim pełnym blaskiem. W 96. minucie Pablo znakomicie podkręcił piłkę, która zmierzała w okienko bramki Stijnena, jednak belgijski golkiper w niewiarygodny sposób obronił to uderzenie. Minutę później Pablo już nie dał bramkarzowi gości żadnych szans. Dostał dobre podanie od Evera Banegi, wpadł w pole karne i uderzeniem w długi róg podwyższył wynik na 2:0. W pierwszej części dogrywki Hernandez mógł zapewnić spokój Valencii, jednak tym razem Stijnen stanął na wysokości zadania. Jednak w drugiej połowie dodatkowego czasu znów przegrał pojedynek z prawoskrzydłowym Los Ches. Pablo otrzymał znakomite podanie od Joaquina, minął Stijnena i skierował piłkę do pustej bramki. 3:0. W tym momencie awans był już pewny, tym bardziej biorąc pod uwagę fatalna grę przyjezdnych, którzy w ciągu 120 minut oddali na bramkę Césara zaledwie trzy (sic!) strzały. Nie podejrzewalibyśmy naszej defensywy o tak skuteczne ryglowanie dostępu do własnej bramki.

W 1/8 Valencia zmierzy się z Werderem Brema, co będzie niewątpliwie szlagierowym spotkaniem tej rundy. Niemcy odprawili z kwitkiem holenderskie Twente Enschede, wygrywając na Weserstadion 4:1. W pamięci wszystkich kibiców Los Ches z pewnością tkwi data 7 grudnia 2004 roku. Wtedy to Valencia w bardzo „gorącym” meczu na Mestalla przegrała z Werderem 0:2 i w konsekwencji nie awansowała do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Teraz nadarza się okazja do rewanżu. Jeżeli cała drużyna i kibice pokażą taką jedność, jak w potyczce z Club Brugge, Niemcy nie będą mieli żadnych szans na przełamanie magicznej atmosfery Estadio Mestalla. Już dziś wiemy, że emocji w tym dwumeczu z pewnością nie zabraknie.

Skrót spotkania: VCF Video

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne