Strona główna

Temida też bywa ślepa...

Rivv | 23.02.2010; 20:34

Valencia CF 2:1 Getafe CF

W poniedziałkowy wieczór gracze Valencii musieli zmagać się nie tylko z niewygodnym przeciwnikiem, lecz także z – delikatnie mówiąc – niekoniecznie kompetentnym arbitrem. Pan Paradas Romero robił wszystko, aby Blanquinegros nie wygrali spotkania z Getafe, jednak wola zwycięstwa w ekipie Los Ches była silniejsza niż moc sprawcza sędziego. W takich okolicznościach skromne 2:1 musi cieszyć.

Unai Emery przygotowywał się do tego meczu z poważnym bólem głowy. Po kontuzji Jeremy’ego Mathieu w murze defensywnym Valencii, i tak niezbyt solidnym, powstała wielka wyrwa. Załatał ją w ostatniej chwili powracający po urazie Alexis, który był jedyną słuszną alternatywą na lewą obronę. Szkoleniowiec Nietoperzy wygrał także walkę z własnym przywiązaniem do Juana Maty. Po serii słabszych, nieefektywnych występów lewoskrzydłowy musiał zasiąść na ławce rezerwowych. Jego miejsce zajął Chori Dominguez, który dopiero w tym meczu dostał prawdziwą szansę na pokazanie swojej wartości.

Spotkanie z grającą w identycznym ustawieniu jak Valencia drużyną Azulones od początku było bardzo wyrównane. Pierwszą idealną okazję na zdobycie gola mieli Blanquinegros. W 10. minucie Joaquin wyprowadził szybką kontrę, przebieg z piłką pół długości boiska i podał do niepilnowanego Domingueza. Chori niestety przegrał pojedynek z Jordi Codiną. Ta akcja była jednak zapowiedzią dobrego występu Argentyńczyka, który podczas swojego pobytu na boisku stwarzał największe zagrożenie pod bramką gości. W 26. minucie ponownie był bliski otworzenia wyniku, ale jego uderzenie po wrzutce Alexisa nie znalazło drogi do siatki. W odpowiedzi indywidualną akcję przeprowadził Manu del Moral, który zszedł z lewego skrzydła do środka i niecelnie strzelił na bramkę Cesara. Po chwili portero Valencii ustawił piłkę na piątym metrze i wybił ją w pole. Do piłki wyskoczył Alexis i główką przedłużył ją do Domingueza, który wygrał pojedynek biegowy z Catą Diazem, wpadł w pole karne i zagrał do Davida Villi. El Guaje w swojej bogatej karierze nie zwykł marnować takich sytuacji i tym razem nie było inaczej. Szansę na wyrównanie miał w końcówce pierwszej połowy Pedro Leon, lecz jego uderzenie z rzutu wolnego pewnie wyłapał César.

Blanquinegros drugą połowę zaczęli od zdecydowanych ataków. W 49. minucie przed wyborną szansą stanął Joaquin, lecz uderzył w środek bramki i Codina nie miał problemu ze sparowaniem jego strzału. Czego nie uczynił Ximo w prostej sytuacji, dokonał David Villa w sytuacji nieporównywalnie trudniejszej. Piłkarze Valencii przejęli piłkę w środku pola i wyprowadzili zabójczą akcję. Silva bardzo dokładnie podał między dwoma obrońcami do wychodzącego na czystą sytuację Villi. El Guaje pognał na bramkę, jednak jeszcze przed polem karnym drogę zamknął mu Codina, który zdecydował się szybko wyjść ze swojej świątyni. El Guaje nie namyślał się długo i posłał pięknego rogala, który przelogował Codinę i wpadł do bramki ku wielkiej uciesze fanów na Mestalla. Zaraz po golu na 2:0 miała miejsce sytuacja, która diametralnie zmieniła obraz meczu. Alexis zdaniem sędziego faulował schodzącego do środka rywala, za co otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Sędzia Paradas Romero już wcześniej każdą sporną sytuację gwizdał na korzyść Getafe, lecz w tej sytuacji dał prawdziwy popis swoich „umiejętności”. Ruano nawet nie tknął przeciwnika, który wyłożył się niczym Cristiano Ronaldo i Didier Drogba razem wzięci. Mimo protestów czerwona kartka dla Alexisa stała się faktem, a sytuacja zrobiła się nader niebezpieczna. Na szczęście w bramce Valencii stał César, który ratował drużynę w tych trudnych chwilach. Fenomenalnie spisał się po uderzeniu Pedro Leona, kiedy końcówkami palców wybił na rzut rożny piłkę zmierzającą w okienko bramki. Goście dopięli jednak swego w 75. minucie. Przebojowo środkiem przedarł się Juan Albin, jednak w ostatniej fazie swego rajdu skiksował. Na tyle szczęśliwie, że piłka trafiła do del Morala, który bez problemów pokonał bramkarza Nietoperzy. Zrobiło się nerwowo, jednak nasi, mimo gry w osłabieniu, także mieli swoje szanse na podwyższenie rezultatu. Najlepszą z nich zmarnował Silva, który będąc sam na sam z Codiną strzelił dwa metry obok słupka… Na szczęście Getafe także nie zdołało zdobyć bramki, mimo świetnej szansy Kepy.

Szczęście tym razem w końcu uśmiechnęło się do Valencii. Szczęście – nie straciliśmy bramki w końcówce, jak to już wielokrotnie bywało - w nieszczęściu, jakim była postawa Paradasa Romero. Ostatnio regułą każdej kolejki La Liga jest choć jeden mecz zawalony przez sędziego. Tym razem padło na potyczkę Blanquinegros. Uciekliśmy z nieprzychylnych objęć - tym razem ślepej – sędziowskiej Temidy i to jest najistotniejsze. Kolejny tak beznadziejny arbiter trafi się nam dopiero za kilka kolejek, więc cieszmy się, że z grą w 10 przeciw 12 nasi poradzili sobie śpiewająco.

Skrót spotkania: VCF Video

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne