Strona główna

Valencia - Getafe

Ulesław | 22.02.2010; 17:49

Zapowiedź i prezentacja rywala

Jeśli w ogóle można mówić o utrzymywaniu się przy życiu przez mity, to mit o dobrej grze Valencii Unaia Emery’ego poza Estadio Mestalla przeżył raptem kilka wyjazdowych kolejek.

Początki miał trudne – porażka 1:3 z Getafe nieomal ekspediowała go na drugi świat, ale później rozkwitł w całej krasie: Racing, Almeria, Malaga, Osasuna, Bilbao, Xerez - cała szóstka została pozbawiona punktów, a w międzyczasie mieliśmy remisy na niegościnnym Riazor. Przypominanie melodii Requiem można było rozpocząć po niezbyt szczęśliwej wyprawie na Teneryfę (bo na pewno nie na CD Tenerife, obraz gry szybko nam to uzmysłowił), lanie w Sewilli pokazało, że nasz mit wymaga natychmiastowej hospitalizacji, ale operacja w Gijon znalazła finał w kostnicy. Mit skonał w konwulsjach – Valencia na wyjazdach wcale tak dobrze nie gra.

Z Getafe gramy jednak na Mestalla. Jeśli nawet znalazłby się śmiałek, który wierzył w teorię o dobrej grze Valencii na własnym boisku, to od początku wzbudzał więcej podejrzliwości, niż uznania. Dopiero ostatnio dostał więcej argumentów dla swojej tezy, ale nie tyle z powodu wspaniałej serii domowych wiktorii, co w efekcie upadku poprzedniej – o łatwości wygrywania na cudzym.

Czemu ciągle o mitach, teoriach i innych zabobonach? Z dwóch powodów. Po pierwsze, dość wiarygodnie wyglądał Quine, gdy stwierdzał, że poznawczy dostęp do świata mamy tylko w teoriach. Chcemy rozumieć – tworzymy własne myślowe systemy. Stąd drugi powód – w nowym micie spróbuję objaśnić toczącą Valencię przypadłość ulegania wszelkim Sportingom, Tenerifom, Mallorcom i… Getafe’om.

Valencia nie radzi sobie z drużynami, grającymi podobnym jak my ustawieniem: z jednym wysuniętym napastnikiem o szerokich kompetencjach, dwójką szalonych skrzydłowych i mediapunto, który biega wzdłuż i wszerz boiska, dyrygując błyskawicznie przeprowadzanymi atakami. Jeśli dochodzi do tego ambicja rywala i jego publiczność, o nieszczęście wyjątkowo łatwo. Szczególnie nie lubimy postrzelonych dryblerów formatu Diego Castro, Carmelo, de las Cuevasa, „Chori’ego” Castro, Julio Alvareza czy Pedro Leona, że o Navasie i Perottim nie ma co wspominać, bo ich akurat nikt nie lubi. Nikt z rywali - fani daliby się za nich wypatroszyć.

Bez wątpienia, atakujący skrzydłowi rywala, którzy miast dumać nad konstrukcją akcji wybierają najmniej subtelne rozwiązanie – wdają się w zabójcze rajdy, lekceważąc gromady obrońców – przyjaciół wśród bywalców Mestalla nie znajdą. Są zbyt aroganccy, by ich polubić, i zbyt dynamiczni, by efektywnie odezwać się do nich inaczej, niż tylko wulgarnie.

Mecz nie będzie łatwy. Mimo absencji Soldado i Gavilana, w Getafe znajdzie się paru pewniaków na czarną listę fana Nietoperzy. Pamiętamy koncert Pedro Leona z pierwszego spotkania, wiemy jak gra głową i jak podaje Manu del Moral, znamy możliwości Albina i Adriana. Dostaniemy okazję poznać się na Miku, a Parejo pokaże, ile piłkarsko łączy go z Granero. Większość z nich, dostając piłkę i wolną przestrzeń, jest w stanie spustoszyć naszą defensywę; reszta będzie zwyczajnie bardzo groźna.

Nam ofensywa wyjątkowo przygasa, zupełnie jakby Mata i Pablo zamierzali za wszelką cenę wykpić się z Mundialu, a bramka sama się nie zdobędzie. Szczególnie, że strzec jej będzie nie Moya a Codina, całkiem solidny bramkarz, znów w Madrycie postrzegany jako zmiennik Casillasa.

I w obronie Getafe nas zawstydza. Oddało w styczniu trójkę bocznych defensorów, my tylko parę, a ciągle może ustawić spójną linię. U nas nie będzie to takie proste. Cata Diaz i Rafa władają przedpolem Codiny, Mane niczym Jeremy Mathieu zmaga się z obsesją parcia naprzód, a Miguel Torres od kilku lat stara się pozować na Sergio Ramosa. Czasem z lepszymi, czasem z gorszymi efektami.

Jak i w naszym 4-2-3-1, w 4-2-3-1 Getafe ważną rolę pełni duet pomocników. Pierwszym z nich będzie Casquero, nieprzeciętny bramkostrzelny rozgrywający, godny ekwiwalent naszego Evera Banegi. Drugi – Boateng – może nie odbiera hurtem piłek jak Albelda, ale za to biega po całym boisku, ostro walczy, strzela i podaje.

Ospałe lub nieprecyzyjne 4-2-3-1 kontra ambitne i waleczne 4-2-3-1. Mierząc siłą reprezentantów kraju i ważąc rozgłos nazwisk, można śnić o łatwej potyczce. W tym sezonie śniliśmy tak wielokrotnie, by później budzić się z płaczem.

Oby mój mit skonał jeszcze dzisiaj. Niech przetrwa ten o zwycięstwach na Mestalla.

Przewidywane składy:

Tradycyjna prezentacja rywala do zobaczenia tutaj

Wszystkich fanów zapraszamy na nasz kanał IRC, dostępny przez bramkę www, a także za pośrednictwem klientów. Sieć: Quakenet, kanał: Valencia_CF. Na naszym forum znajdują się poradniki do skonfigurowania klientów IRCa.

Kategoria: Ogólne | Źródło: vcf.pl