Strona główna

Pożegnanie z legendą

marcin90 | 10.06.2007; 22:20
Kibice Los Ches podzieleni są na dwa obozy- jedni uważają go za swojego idola, inni za sprzedawczyka, który nie zasługuje na noszenie trykotu z nietoperzem na piersi. Wśród tych drugich są i zwolennicy wyrażania swej antypatii względem Roberto Fabiana Ayali nie tylko poprzez słowa, ale również dzięki czynom. Głośnym echem w Hiszpanii odbiło się zajście, które miało miejsce w zakończonym sezonie, kiedy to „kibice” Nietoperzy rozwścieczeni zachowaniem obrońcy, który nie chciał przedłużyć umowy z zespołem, nabazgrali na ścianie mieszkania piłkarza pogróżki pod jego adresem i przy użyciu niezbyt cenzuralnych słów wyrazili uczucia jakimi go darzą. Niemniej nikt nie może zaprzeczyć, że Argentyńczyk to świetny obrońca i jeden z najlepszych piłkarzy, którzy kiedykolwiek przywdziewali barwy Valencii.

Na świat przyszedł ponad 34 lata temu w Argentynie. Bóg nie obdarzył go wysokim wzrostem, jednak i na to Ayala znalazł lekarstwo. Jako młody chłopak mieszkał wraz z rodzicami w bardzo wysokim mieszkaniu. Sfrustrowany tym, że nie może dosięgnąć sufitu palcami wyprostowanej ręki postawił sobie ambitny cel- obiecał, że nie spocznie dopóty, dopóki nie doskoczy doń głową. Dnie i noce młody Roberto poświęcał bezustannemu skakaniu i choć nigdy nie udało mu się osiągnąć zamierzonego celu, to godziny spędzane na ćwiczeniu stawu skokowego nie poszły na marne. Jakie było zdziwienie obrońców drużyny przeciwnej, gdy mierzący zaledwie 177 cm wzrostu piłkarz zdobywał głową bramki po rzutach rożnych. Nikt nawet nie wpadał na pomysł by dokładniej pokryć niepozornego Argentyńczyka, gdyż nikomu nie wydawało się możliwym, by El Raton mógł wygrać z nimi pojedynek w powietrzu.

Czym się interesuje każdy chłopak? Futbolem. Ayala pod tym względem nie różnił się od swych rówieśników, miał jednak talent o jakim jego koledzy mogli jedynie pomarzyć. Swe kroki skierował na boiska treningowe mało znanego klubiku o nic niemówiącej przeciętnym znawcom piłki nożnej Ferrocarril Oeste. Tam okazało się, że oprócz wyśmienitej skoczności młodzian ma jeszcze kilka ważnych zalet. Wytrzymałość, spokój oraz ambicja- to wszystko pozwoliło mu na debiut w drużynie seniorów. Grał tak dobrze, że został sprowadzony do najsłynniejszego argentyńskiego klubu- River Plate Buenos Aires. Miejsca tam długo nie zagrzał. Po roku spędzonym w stolicy swej ojczyzny i zwycięstwie w walce o Trofeo Apertura dostał oferty z Europy. W poszukiwaniu sławy i nieporównywalnie większych pieniędzy wybrał grę na Starym Kontynencie.

Pele uważany jest za Boga futbolu, najlepszego piłkarza w historii. Jest jednak jeszcze jeden piłkarz, który może z nim się równać. Mowa oczywiście o Diego Maradonie, znanym z wyśmienitej techniki, cudownych bramek, jak ta zdobyta w 55 minucie ćwierćfinału Mistrzostw Świata przeciwko Anglikom po rajdzie z piłką przez całe boisko, czy skandali, takich jak strzelona 4 minuty wcześniej bramka ręką oraz uzależnienie od kokainy. W swej karierze grał min. w Barcelonie, Sevilli, jednak to we włoskim Napoli do dziś traktuje się go niczym Boga. Podczas pierwszego treningu boskiego Diego we włoskim zespole na trybunach zasiadło 60 tysięcy kibiców. To dzięki niemu klub ten znalazł się na samym szczycie, zdobywając jedyne dwukrotnie Scudetto i triumfując w Pucharze UEFA. Mimo iż Neapol to jedno z biedniejszych włoskich miast, kibice gotowi byli wysupłać ostatnie grosze na bilety jedynie po to, by podziwiać swego idola. Maradona jest uważany za najlepszego gracza w historii tego zespołu, po jego odejściu zaczęły się chude lata Napoli, które dziś występuje w Serie B. Przez 7 lat spędzonych w tej drużynie Diego wyrobił sobie znakomitą markę. Po jego odejściu kibice nie potrafili ukryć łez. Doświadczenie z boskim Maradoną spowodowało, iż w następnych latach Włosi nader chętnie sięgali po jego rodaków. W 1995 roku ofertę z Neapolu dostał właśnie Ayala i bez chwili wahania zdecydował się na przeprowadzkę na Półwysep Apeniński. Przez kolejne trzy lata był ostoją defensywy klubu Serie A, wywalczył sobie także miejsce w reprezentacji Albiceletes. Jako zawodnik Napoli pojechał na Mistrzostwa Świata we Francji, gdzie pozostawił po sobie dobre wrażenie. Po El Ratona zgłosił się Milan i wszystkim wydawało się, że Roberto w krótkim czasie osiągnie ogromne sukcesy. Nic bardziej mylnego. Szkoleniowiec Rossonerrich zdawał się nie dostrzegać drzemiących w nowym nabytku umiejętności. Ayala był jedynie zawodnikiem rezerwowym, rzadko pojawiał się na murawie, zazwyczaj na ostatnie minuty spotkania. Zawodnik był zrozpaczony, jego kariera stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. I nagle jak zbawienie przyszła oferta z Valencii. Pomocną rękę wyciągnął doń rodak- Hector Raul Cuper, który widział El Ratona na Estadio Mestalla…

Hector Raul Cuper ma z Ayalą wiele wspólnego. Swą piłkarską karierę zaczynał w tym samym klubie co El Raton. Całe życie był obrońcą, udało mu się nawet zaliczyć osiem występów w drużynie narodowej. Charakteryzuje go ogromna ambicja – to z jej powodu opuścił ojczyznę i w poszukiwaniu sławy wyjechał do Hiszpanii. Zaczynał w Mallorce, by po dwóch latach przenieść się na Estadio Mestalla. Swe drużyny prowadził w oparciu o Argentyńczyków. Pod jego okiem na gwiazdy światowego formatu wyrośli min. Claudio Lopez i Kily Gonzales. „Kapłan futbolu” dowiedziawszy się, iż szkoleniowiec Milanu chętnie by się pozbył Ayali nakłonił szefostwo Valencii do sprowadzenia swojego rodaka. Tak też zaczęła się trwająca siedem sezonów przygoda El Ratona z Nietoperzami…

Cuper wiedział kogo sprowadził do Los Ches. Ambitny Argentyńczyk posadził na ławce Miroslava Djukicia i wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie. Swoimi pewnymi interwencjami oraz zdobywanymi głową bramkami przyczynił się do awansu Nietoperzy do finału Ligi Mistrzów oraz innych sukcesów, takich jak dwukrotny triumf w La Liga, czy zwycięstwo w Pucharze UEFA w kolejnych latach.

O grze Ayali wiele napisano, jeszcze więcej można powiedzieć. Wśród fanów piłki nożnej trudno znaleźć kogoś, kto nie słyszałby o El Ratonie. I choćby ktoś nie lubił Argentyńczyka to nie może zaprzeczyć, że jest on zawodnikiem wspaniałym, jednym z najlepszych środkowych obrońców w historii. Nie ma co się rozpisywać o jego wyczynach na boisku, każdy bowiem wie, jak dobrze potrafi grać Roberto. Nie mogło to umknąć oczywiście uwadze najznamienitszych i najbogatszych ekip piłkarskiego świata. Po defensora Los Ches zgłaszali się przedstawiciele min. Barcelony, czy Realu oferując naszemu piłkarzowi kilkukrotnie większe zarobki.

Czym jest piłka nożna dla zawodników? Młodzi chłopcy kopią godzinami skórę dla czystej przyjemności. Ci jednak, którym udaje się grać profesjonalnie mają inne podejście do futbolu. Oczywiście są pasjonaci, którzy grają dla czystej przyjemności, jednak zdecydowana większość uprawia ten sport jedynie dla pieniędzy. Zawodnicy gotowi są zmieniać co roku klub jedynie po to, by zwiększyć swe zarobki i zgarnąć przyzwoitą kwotę za podpisanie umowy. Jedynie w zawodowym futbolu zawodnicy rezerwowi cieszą się ze zwycięstw swojej drużyny. Dlaczego? Ponieważ dla nich nie jest ważne, czy zagrają, zdobędą bramkę, tylko czy otrzymają premię za zdobycie punktów.

El Raton nigdy nie ukrywał, że wysokość apanaży jest dla niego bardzo ważna. Valencia nigdy nie była i nic nie wskazuje, iż będzie w stanie płacić swoim zawodnikom tyle, ile rocznie Real Madryt przelewa na konto zawodników zasiadających co tydzień na ławce rezerwowych. Nic więc dziwnego, że kiedy zainteresowanie Ayalą wyrazili Królewscy reprezentant Argentyny chciał wymóc na włodarzach Los Ches umożliwienie mu transferu do stołecznego zespołu. Taka sytuacja miała miejsce kilkakrotnie. El Raton podsycał sytuację nie zaprzeczając, iż chętnie skorzystałby z intratnych finansowo ofert. Raz, przed rozpoczęciem sezonu 2005/2006 był już nawet jedną nogą w madryckim zespole, jednak na przeszkodzie stanęły animozje pomiędzy klubami i ostatecznie El Raton pozostał na Estadio Mestalla. Podobnie było i przed tym sezonem – losy Ayali ważyły się do samego zamknięcia okienka transferowego. Ostatecznie Argentyńczyk pozostał w Valencii, jednak zdecydowana większość fanów Nietoperzy przez całe obecne rozgrywki była pewna, iż po ich zakończeniu stoper przeniesie się do leżącego nieopodal Walencji Villarrealu. Mimo iż zawodnik wielokrotnie powtarzał, że jego marzeniem jest zakończyć swą karierę grając z nietoperzem na piersi, przystał na ofertę lokalnego rywala, który był w stanie zagwarantować mu o wiele większe zarobki niż Juan Soler. Tak więc i tym razem pieniądze okazały się priorytetem.

9 czerwca 2007 roku będzie zawsze dla Argentyńczyka oraz kibiców Los Ches dniem wyjątkowym. Wtedy to bowiem na stadionie lokalnego rywala – Levante w pojedynku derbowym Roberto rozegrał swoje ostatnie spotkanie w barwach Nietoperzy. Nie było ono udane, Valencia poniosła porażkę, a Fabian został w 52 minucie wyrzucony z boiska przez arbitra głównego. To w co długo nie chcieliśmy wierzyć stało się faktem. Roberto Fabian Ayali nigdy więcej nie wybiegnie na boisko w barwach Los Ches.

Przez 7 lat, które El Raton spędził na Estadio Mestalla mogliśmy być dumni, że posiadamy w swoich szeregach zawodnika, który cieszy się opinią jednego z najlepszych obrońców na świecie i którego w swoich drużynach widzieliby niemalże wszyscy trenerzy na świecie. Roberto miał mnóstwo wspaniałych momentów, zdarzały mu się jednakowoż i wpadki. Niemniej Ayala udowodnił, że swoimi dokonaniami na murawie zasłużył sobie na wieczysty szacunek kibiców Nietoperzy. Co prawda kilka razy zachował się nie fair wobec klubu, jednak piłkarza rozlicza się przede wszystkim za to, co zaprezentował na boisku.

Kibice płakali po Claudio Lopezie, Kilym Gonzalesie oraz przede wszystkim po Pablo Aimarze, jednak ze wszystkich Argentyńczyków, którzy w ostatnich latach reprezentowali barwy Los Ches, to właśnie Ayala był jedynym, który może pretendować do miana jednej z legend klubu i należeć do elitarnego grona, które tworzą między innymi Kempes, czy Mendieta. To dzięki niemu przez ostatnie lata nie musieliśmy się obawiać każdej wrzutki w pole karne Canizaresa. To pod jego okiem na klasowego zawodnika wyrósł Raul Albiol. To już jednak historia, nadchodzą nowe czasy, w których obroną ma dyrygować Alexis Ruano. Nie wiemy, czy mu się uda. Być okaże się lepszy niż El Raton, jednak będzie mu niezwykle ciężko grać w cieniu tak znakomitego zawodnika jak reprezentant Albiceletes, który jest żywą legendą zespołu z Estadio Mestalla.

Adios Ayala, dziękujemy Ci za wszystko, co zrobiłeś dla Valencii.

PS. W naszym dziale wideo dostępna jest kompilacja pożegnalna Ayali. Oto link do niej:

KLIK!!

Kategoria: Felietony | Źródło: własne