Strona główna

Piłkarz Valencia Club de Futbol, Manuel Fernandes, przyznał, że zwycięstwo 1:0 nad Racingiem Santander, po sześciu meczach bez wygranej, wcale nie oznacza, że drużyna działa tak jak powinna. Portugalczyk przyznaje, że jest to tylko niewielki krok w dobrym kierunku oraz że wciąż pozostaje dużo detali, nad którymi należy pracować.

Portugalski pomocnik mówi, że drużyna potrzebowała tego zwycięstwa od dawna. Trzy punkty przywiezione z El Sardinero mają być impulsem dla drużyny Valencii do poprawy w najbliższych spotkaniach. „To było bardzo ważne zwycięstwo, tym bardziej, że udało nam się utrzymać czyste konto bramkowe – coś, czego nie udało się osiągnąć w ostatnich 23 spotkaniach. Wszyscy na to bardzo czekaliśmy.”

Rzecz, którą należy też przyznać, to szczęście, które sprzyjało Nietoperzom, a którego w wielu wcześniejszych meczach zabrakło. Zdobyta bramka, przy mniejszej liczbie okazji niż w innych spotkaniach, oraz przestrzelony przez Racing rzut karny.

Fernandes bagatelizuje też dyskusję, w jaką po zakończeniu meczu wdali się Raul Albiol i David Albeda. Przyznaje, że takie rzeczy się zdarzają, że są to reakcje całkiem normalne w sytuacjach napięcia. Mówi także, że sami uwikłani w incydent już po pięciu minutach rozmawiali ze sobą tak, jakby nic się nie stało.

Portugalczyk, który powrócił do wyjściowej jedenastki, skomentował, że ciężko jest grać każde spotkanie w innym składzie, jednak jak sam mówi, nie jest to coś, z czym nie można sobie poradzić. Pytany o swojego rodaka, Miguela Brito, mówi, że jedyne, czego teraz mu trzeba to spokój i jak najszybszy powrót do pełni sił, bo drużyna go potrzebuje.

Fernandes zaznacza, że w sytuacji, gdy wokół klubu mówi się o rzeczach niekoniecznie związanych z futbolem, w szatni nie mówi się o tym, kto odejdzie, kto zostanie, bo to rozstrzygnie się na końcu sezonu. Drużyna myśli tylko i wyłącznie o wykonaniu swojej pracy w najbliższym spotkaniu.

Kategoria: Wywiady | Źródło: Las Provincias