Strona główna

Soriano: "Wszystko się rozwiąże"

Ulesław | 03.03.2009; 17:01

Kryzys sportowy w Valencii trwa - porażka z Realem Valladolid i zwycięstwo Atletico nad Barceloną zepchnęło Valencię na szóstą pozycję w tabeli, ale bardziej poważny w długoterminowych skutkach może być kryzys ekonomiczny, z którego Valencia ciągle nie może się wydostać. Udało się wprawdzie sprzedać prawa do transmisji telewizyjnych koncernowi Mediapro, co przynosić będzie Valencii dochody w wysokości niemal 50 mln euro rocznie, ale umowa obowiązywać będzie od 1 lipca, a Valencia gotówki potrzebuje natychmiast. Zapowiadane przychody mają służyć jako gwarancja wypłacalności klubu, konieczna przy próbie zaciągnięcia kolejnego kredytu. I choć do tej pory Vicente Soriano nie znalazł banku chętnego udzielić Valencii kredytu, prezydent pozostaje optymistą.

Soriano zamierza podjąć kredyt w wysokości 15 mln euro, by chociaż spłacić zadłużenie wobec piłkarzy. Aktualne potrzeby są jednak większe: Valencia zalega z zapłatą około 9 mln euro podatków, spółka firm wznoszących Nuevo Mestalla ciągle oczekuje zaległych kilkunastu milionów, a wznowienie prac wymaga porównywalnych z tym nakładów finansowych - niezbędny jest zakup stali i metalowych elementów konstrukcji stadionu.

Nad Valencią unosi się widmo postępowań sądowych, wywołanych przez wierzycieli. Dziwnie w tej sytuacji brzmią spokojne słowa Soriano, który niezmiennie zapewnia, że Valencia wyjdzie z kryzysu, a wszelkie problemy wkrótce zostaną rozwiązane. Soriano prawdopodobnie myśli o sprzedaży parceli Estadio Mestalla, do czego zmusza go też sytuacja Juana Solera - jeśli do 17 marca tereny Mestalla nie znajdą kupca, Juan Soler zmuszony będzie za pierwszą z parceli zapłacić poręczone niegdyś 27 mln euro, czego zapewne pragnąłby uniknąć. Zaś wziąwszy pod uwagę fakt, iż to Soler ciągle jest właścicielem akcji, którymi według umowy rozporządza Soriano, prezydent, by ratować Valencię, ale także by utrzymać własne stanowisko, zmuszony będzie szybko sfinalizować sprzedaż parceli.

Fotel prezydenta Valencii w tych dniach musi wydawać się bardzo niewygodny - przypomina raczej krzesło elektryczne, aniżeli monarszy tron. Soriano przeżywa najgorsze chwile swej prezydentury, od kiedy 25 lipca ubiegłego roku zastąpił na tym stanowisku Solera, a zarządcą przestał być Juan Villalonga. Cała prezydentura Vicente Soriano to ciągle więcej obietnic niż realnych wyników, ale niezwykle korzystna sprzedaż praw telewizyjnych pozwala żywić nadzieję, że sytuacja rzeczywiście jest pod kontrolą. Gdy Soriano zaczynał, a Villalonga odchodził, ten drugi mówił o 800 mln euro długów, zobowiązań Valencii i koniecznych wydatków. Obecnie ta kwota zmalała do 600 mln, ale plany Soriano o sprzedaży parceli, planowanych nadwyżkach w budżecie czy sprzedaży praw handlowych z działalności przyszłego stadionu, ciągle pozostają w sferze niezrealizowanych obietnic.

Bezczynnie na potencjalną bezczynność prezydenta patrzeć nie zamierzają członkowie Zarządu. Od kilku tygodni Ana Julia Rosselló i Antonio Olmedo, a od paru dni również Benjamín Muñoz, domagają się zwołania zebrania zarządu, na którym Soriano miałby przedstawić swój plan ratowania klubu. Jeśli szanse realizacji takiego planu miałyby się okazać zerowe, wymieniona trójka zapowiada podanie się do dymisji, nie chcąc brać odpowiedzialności za katastrofę grożącą Valencii. Hiszpańska prasa pisze też o oziębieniu stosunków Soriano z wiceprezydentem ds. sportowych - Fernando Gomezem, do niedawna jednym z najwierniejszych współpracowników Vicente Soriano.

Czy wszystko to oznacza poważne tarapaty prezydenta, czy Vicente Soriano rzeczywiście zdołał będzie w najbliższych dniach dokonać tego, o czym opowiada od miesięcy, przekonamy się wkrótce. Pewne jest tylko to, że czekają nas niespokojne chwile. Oby tylko zostały one zakończone zgodnie z planami Vicente Soriano.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Las Provincias