Strona główna

Deportivo - Valencia: 1-2 !

Ulesław | 06.05.2007; 14:08
„Quique nie zawiódł na El Riazor” – takim nagłówkiem hiszpańska Marca opatrzyła swoje pomeczowe sprawozdanie; AS napisał, iż dzięki talentowi Silvy – bezspornie gracza meczu – Valencia wciąż utrzymuje szansę na zwycięstwo w lidze. Rzeczywiście, wczorajsza wygrana, pierwsza od 6 wyjazdowych spotkań, pozwala nie tracić dystansu do prowadzącej Barcelony, choć – przyznać trzeba uczciwie – szanse są raczej iluzoryczne.

Pierwsze minuty spotkania, upłynęły pod znakiem aktywnych ataków drużyny gospodarzy, którzy – chcąc jeszcze marzyć o grze w europejskich pucharach w przyszłym roku – musieli wczoraj Valencię pokonać. Beztroska początkowo gra Valencii– w której szeregach początkowo wyraźnie dał się odczuć brak „El Capitano” – pozwalała gospodarzom z łatwością podchodzić pod pole karne, gdzie jednak nie potrafili oni wypracować sobie dogodnej sytuacji. Swoim niefrasobliwym zagraniem, sytuację taką stworzył rywalom Raul Albiol, który chcąc tyłem posłać piłkę bramkarzowi, posłał ją zbyt słabo i tylko przytomne zachowanie Santiago Cannizaresa, który natychmiast wybiegając do piłki i blokując możliwość oddania skutecznego strzału przez Sergio, uratował Valencię przed utratą bramki w pierwszych minutach spotkania. Przyznać trzeba, że od tej sytuacji nasz zespół zaczął grać nieco pewniej w obronie, aby po kilku jeszcze rozbitych akcjach gospodarzy przejąć zupełną kontrolę nad wydarzeniami rozgrywanymi na boisku.

Kolejne minuty to spokojnie rozgrywane akcji podopiecznych Quique Floresa, którzy nie zdołali jednak ani razu poważniej zagrozić bramce rywali. Raz po raz, rozstrzygnięcia w energicznych akcjach skrzydłami próbowali dobrze wczoraj dysponowani Silva i Joaquin, jednak akcje ich zazwyczaj przerywane były – nierzadko niezgodnie z przepisami – przez obronę Deportivo. Sytuacja z boiska odzwierciedlenie znajdowała na ławkach trenerskich, gdzie Joaquin Caparros niespokojnie próbował zachęcać swoich podopiecznych do przejęcia inicjatywy w grze, zaś Quique Flores z właściwym sobie opanowaniem raz po raz instruował swoich piłkarzy, którędy należy szukać rozwiązania. Mecz bynajmniej nie obfitował w celne strzały na bramkę, do czego przyczyniali się zawodnicy obu drużyn, posyłając piłki z dala bramki rywali. Po kilkunastominutowej grze w środku pola szczęścia spróbował Miguel Angel Angulo, który z kilkunastu metrów lekkim strzałem próbował zaskoczyć bramkarza Deportivo, lecz piłka co o najmniej metr minęła prawy słupek jego bramki.

Po upływie około 30 minut, dzielnie wspierany przez Miguela, na rajd prawym skrzydłem zdecydował się Joaquin, jednak akcja przerwana została ostrym wejściem Aldo Duschera, który za swoje przewinienie otrzymał żółtą kartkę. Była to druga indywidualna kara dla zawodnika gospodarzy – minutę wcześniej również żółty kartonik obejrzał Coloccini, który w podobny sposób co i Duscher Joaquina, przerwał akcję Silvy. Po upływie kilku chwil kartkę otrzymał także pierwszy piłkarz Valencii – David Villa zdecydowanie przerwał akcję Rikiego, faulując przy tym zawodnika drużyny przeciwnej.

Gra więc trwała nadal, ale dynamiczne akcje skrzydłami wreszcie zaczęły przynosić pewne efekty, dlatego kolejne minuty to prawdziwy popis umiejętności Silvy, który kilkukrotnie wpadając w pole karne, czynił spustoszenie w szeregach obrońców Deportivo. Rajdy młodego Kanaryjczyka szybko znalazły oddźwięk w zachowaniu „kibiców” gospodarzy, którzy dając wyraz swojej frustracji spowodowanej bezradnością swych rosłych obrońców w starciu z filigranowym skrzydłowym, wielokrotnie wykrzykiwali „Silva muerte!”, co tłumacząc na nasz ojczysty język, znaczy „śmierć Silvie!”. Apogeum rozdrażnienia mogło przypaść na 35 minutę spotkania, kiedy Silva świetnie przedarł się przez obrońców, jednak wobec braku partnerów, do których mógłby posłać piłkę, zdecydował się na strzał – jak się okazało – niecelny. Jak wszystkim jednak wiadomo – historia lubi się powtarzać – i w niespełna 4 minuty później Silva znów znalazł się w podobnej sytuacji, jego próba podania została zablokowana, piłka jednak wpadła wprost pod nogi Hugo Viany, który dogodnej sytuacji nie zmarnował, i mocnym uderzeniem sprawił, iż kibice Valencii mogli cieszyć się ze zdobycia pierwszej bramki w meczu, a sam strzelec ze swej drugiej bramki w sezonie. Zdobycie bramki uskrzydliło naszych piłkarzy, którzy próbowali już do przerwy na dobre rozstrzygnąć losy spotkania, jednak sztuka ta nie udała się żadnemu z zawodników, pomimo kilku dobrych wrzutek Joaquina i Silvy. Do przerwy utrzymało się jedno bramkowe prowadzenie zespołu gości.

Natychmiast po rozpoczęciu drugiej połowy, do zmasowanych ataków ruszyli piłkarze Deportivo, Valencia jakby trochę odpuściła pola, ograniczając się do rozbijania, początkowo niegroźnych ataków gospodarzy i sporadycznie tylko kontratakując. Około 55 minuty spotkania, za grę na czas, żółtą kartkę otrzymał Santiago Canizares, dwie minuty później taką samą kartką ukarany został Angulo, za faul na Rikim. Z upływem czasu ataki gości przybierały na sile i intensywności, Valencia z rzadka odpowiadała akcjami wyprowadzanymi ze skrzydeł. Do 67 minuty spotkania utrzymywał się obowiązujący rezultat, kiedy jednak po krótkiej przerwie w grze, spowodowanej faulem, na boisku pojawił się Taborda, zmieniający Duschera, wynik uległ zmianie. Celne dośrodkowanie w pole karne, zgranie Sergio i dopiero co zjawiony na boisku Taborda w niecodzienny sposób umieszcza piłkę w siatce. 1-1 i wszystko zaczyna się od początku...

Przez chwilę, wydawało się, że jakby opadnięte z sił Nietoperze nie będą w stanie się podnieść, jednak po brutalnym faulu na Marchenie popełnionym przez Jorge Andrade (za który zawodnik powinien opuścić boisko, a ukarany został zaledwie żółtą kartką) i szybkim wznowieniu gry z piłką z przodu znalazł się David Villa. El Guaje przebiegł kilkanaście metrów, mistrzowsko oddał piłkę na prawą stronę wprost do nadbiegającego tam Angulo, który z kolei popisał się perfekcyjnym podaniem do nadbiegającego właśnie Silvy, i Kanaryjczyk zdobył swoją trzecią ligową bramkę w tym sezonie. Znakomicie rozprowadzony kontratak po raz kolejny przyniósł prowadzenie.

Po chwili, na boisku pojawił się Gavilan, zmieniając całkiem dobrze dziś dysponowanego Joaquina, którego groźne rajdy, kiedy mijał po 3 zawodników w biało niebieskich strojach i równie groźne podania, kilkukrotnie mogły przynieść zdobycie bramki. Po ponownym zdobyciu prowadzenia przez Valencię, gra jeszcze bardziej się zaostrzyła, chwilami można było nawet odnieść wrażenie że sędzia nie całkiem panuje nad sytuacją, kilkukrotnie nie reagując na ostre wejścia sfrustrowanych gospodarzy. Pod koniec spotkania żółtą kartkę otrzyma Capdevilla, który łapiąc za koszulkę uciekającego mu Silvę, przerwał groźną akcję Valencii. Do końca wynik nie uległ już zmianie, i – zgodnie z zapowiedziami trenera i zawodników – to ekipa Valencii wywiozła z La Coruny komplet puntków.

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne.