Strona główna
W miniony poniedziałek w internetowym wydaniu dziennika Las Provincias pojawił się wywiad z byłym piłkarzem i szkoleniowcem Valencii, Quique Sanchezem Floresem. Dziś publikujemy rozmowę z 43-latkiem na łamach vcf.pl

Upłynęło niemal sześć miesięcy odkąd Juan Soler zadecydował o Twojej dymisji. Co przez ten czas robił Quique?
- Po pierwsze starałem się odizolować, ponieważ miałem problemy, by zbliżyć się do drużyny. Uczucia były silne. Co robiłem? Wiele podróżowałem.

Półroczny szabat?
- Tak, niespodziewanie, odmiennie. Nie byłem przyzwyczajony.

Oglądałeś mecze piłkarskie?
- Od pierwszego dnia. Szczerze, miałem problem jedynie z obserwowaniem poczynań Valencii, głównie z powodu przywiązania do zespołu.

Pojawiałeś się na Mestalla?
- Nie. Zresztą, nigdy nie miałem w zwyczaju takich zachowań.

Nie wracałeś, bo czułeś się skrzywdzony?
- Nie, nie. Na stadionie jest zbyt wiele wprowadzeń, a mnie interesuje tylko i wyłącznie futbol. Wolę oglądać spotkania przed telewizorem, w pokoju gościnnym w domu.

Przez ten okres otrzymałeś oferty pracy z Benfiki czy Olympiakosu, ostatnio nawet od Sevilli i Atletico Madryt…
- Cieszy mnie fakt, że moje wysiłki zostały docenione nie tylko w Hiszpanii, ale i zagranicą. Po zawieszeniu działalności i nieobecności w mediach, liczba propozycji mogła być niewielka – tymczasem dzieje się zgoła inaczej.

Odrzuciłeś propozycje z Grecji i Portugalii, dlatego że nie lubisz przejmować drużyn w trakcie trwania sezonu?
- Tak. Przygotowania do sezonu służą przekazaniu piłkarzom taktycznych założeń. To właśnie wtedy kładzie się podwaliny pod budowę zespołu.

Preferujesz piłkę w wydaniu hiszpańskim czy zagranicznym?
- I jedno, i drugie. Z zagranicznych lig, zarówno jako widz i jako profesjonalista, bez wahania wskażę Premiership. Istnieją kraje, gdzie poziom klubowej piłki nożnej jest dobry, ale jednak to Anglia przeważa w tej kwestii.

Dlaczego? Z powodu stylu gry, czy może innych przyczyn?
- Uważam, że w Hiszpanii brakuje zaufania wokół sfer technicznych, jak na przykład sędziowania.

Czy wiesz już, co będziesz robił w sezonie 2008/2009?
- Nie. Kluby dopiero teraz zaczynają się zastanawiać nad ewentualnymi zmianami i jestem przekonany, że wiele z nich jako profesjonalne organizacje, będzie się starało działać roztropnie.

Twój agent(Manolo García Quilón – przyp. red.) nie będzie powstrzymywany, prawda?
- Gdy pojawia się konkretna propozycja, zaczynamy o tym rozmawiać. Myślę, że zdołałbym podjąć taką decyzję w ciągu 10 dni.

Jakie cechy powinien posiadać kandydat na trenera Valencii?
- W każdym zespole wymagany jest fachowiec, ktoś z wiedzą i zapałem do pracy.

Klub rozważa zatrudnienie Marcelino lub Emery’ego, ostatnio również i Manzano.
- Wiedza i wizja budowy drużyny. Manzano udowadnia, że posiada odpowiednie kwalifikacje, natomiast wiekiem jesteśmy podobni.

Czy myślałeś o tym, że możesz kiedyś wrócić do Valencii?
- Niewykluczone. Zdarzało się takie powroty w przypadku wielkich trenerów, jak i tych z mniejszymi sukcesami.

Jednym z nich był Alfredo Di Stefano.
- Trzykrotnie. Uważam się za człowieka, który przynależy do tego klubu i może kiedyś znów obejmę stanowisko trenerskie. Jednak chciałbym wówczas zastać lepiej zorganizowany klub.

Jak z perspektywy kibica Ches wyglądał zespół?
- Czułem, iż Valencia straciła sezon.

Pojawił się smutek?
- Tak, ponieważ drużyna doznała co niemiara upokorzeń. Ale będąc szczerym, przez dwa lata niezdrowa atmosfera i niepokój wokół teamu kumulowały się, i to pomimo zajmowania pozycji w czołówce La Liga, pomimo znalezienia się w pierwszej ósemce europejskich klubów. Pojawiało się mnóstwo dezinformujących wiadomości.

Chciano, by Valencia stała się najlepszą ekipą na świecie?
- Tyle, że ja również pragnąłem, by tak było. Niestety, czasem dochodzi do zdarzeń, które narzucają ograniczenia na nasze działania. Nie oznacza to jednak, że porzucasz swoją pracę, wprost przeciwnie. Muszę jednak podkreślić, że doszło do wielu nieporozumień, teraz widzimy jaka była prawda. Z tej sytuacji trzeba wyciągnąć wnioski.

Co poradziłeś Voro, kiedy obejmował posadę po Koemanie?
- Komunikat był zwięzły. Powiedziałem mu: „Nie pozwól się stłamsić, idź naprzód, a działając konsekwentnie, zajdziesz daleko.”

Oglądałeś starcie z Osasuną?
- Tak. Konsekwencja w poczynaniach była widoczna. Piłkarze na swoich pozycjach, z uśmiechem na twarzy…

Nie było jej widać w meczu z Barceloną…
- W spotkaniach dużej wagi jeden błąd może zaważyć o wyniku rywalizacji, negatywnie wpływa na mechanizm gry. Jeżeli straciłeś czas, drużyna nie okaże żadnego odzewu.

Co zatem stało się z Valencią?
- Nie będę oceniał meczu.

Czy Voro to odpowiednia osoba do wydźwignięcia Valencii z obecnego stanu?
- Oczywiście. 5 meczów to zbyt mało czasu, by poznać zawodników, a przede wszystkim przygotować zespół do walki o zwycięstwa. To zdecydowanie za krótki okres na zgłębienie kluczowych aspektów… . Natomiast Voro znał wszystkich.

Czy zespół uniknie degradacji?
- Tak, jestem co do tego przekonany, chociaż z pewnością zawodnicy czują się nieswojo, jeżeli muszą koncentrować się na finiszu rozgrywek, by nie znaleźć się w strefy spadkowej.

Kiedy odchodziłeś z zespołu, Valencia była w pierwszej czwórce…
- Wraz z Franem Escriba, drugim szkoleniowcem, byliśmy przekonani, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Piłkarze grali niemal na maksimum, a i zawsze kilku z nich znajdowało uznanie w oczach selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. W takich wypadkach potrzeba jedynie wiary i opanowania, zachowania spokoju. Czasami na ulicy ludzie mówią: „Nie powinien pan był odchodzić.” Odpowiadam, że przecież ja nie zrezygnowałem…

Porozmawiajmy o lidze. Czy Valencia osiągnęła więcej, czy też mniej niż się spodziewałeś?
- Ukończylibyśmy rozgrywki w pierwszej czwórce. Nawet po porażkach z Villarrealem i Barceloną mogliśmy walczyć o najwyższe cele. Byliśmy na to gotowi.

Generalnie, liga obfitowała w wiele niespodzianek.
- Zgadza się. To, co naprawdę lubię, to fakt, że nikt przed sezonem nie może być pewien ukończenia ligowych rozgrywek na pozycji gwarantującej start w Lidze Mistrzów. Ów fakt dowodzi, iż La Liga jest niesłychanie wyrównana.

Co sądzisz o potencjalnym wystawieniu Villi, Silvy oraz Joaquina na sprzedaż?
- Nie najlepszy pomysł. Taki klub jak Valencia, musi mieć w swojej kadrze świetnych zawodników.

Wiadomo już, że po sezonie odejdzie Canizares. Co będzie, jeżeli do dołączą do niego Albelda i Angulo, zespół się rozpadnie?
- Co istotne, mogą odejść piłkarze mający ważny kontrakt… . W futbolu stan rzeczy zmienia się z tygodnia na tydzień.

Jak postrzegasz nominację Sancheza na sekretarza technicznego?
- Sanchez jest człowiekiem pewnym, mającym swoją wizję. To istotne. Pewnie już niebawem cechy, o których mówię, zostaną poparte konkretnymi działaniami. Życzę mu powodzenia.

Natomiast zarząd nie będzie wtrącał się w jego poczynania?
- To niezbędne, byśmy mogli ujrzeć owoce jego działań.

Zajmijmy się teraz Vicente…
- Niektórzy gracze potrzebują przysłowiowego kija, inni marchewki… - Vicente należy do tej drugiej grupy. Jego skomplikowana kontuzja kostki zaważyła na utraceniu przez niego mnóstwa czasu. Potrzeba mu przede wszystkim pewności siebie. To wartościowy piłkarz. Jest mniej więcej w środku kariery i nie wydaje się, by miał z niej rezygnować. Gdy wrócą ufność we własne umiejętności i swoboda w grze, będzie najlepszym na swojej pozycji w Hiszpanii i jednym z lepszych w Europie.

Czy jesteś usatysfakcjonowany ‘odkryciem’ Albiola?
- On nie został odkryty. Po prostu kontynuuje świetną karierę młodzieżowca, musimy dawać szansę naszym wychowankom. Nie jest łatwe wybić się w takim zespole. Albiol już występuje w reprezentacji kraju, Silva również, zaś Gavilan ma wszelkie predyspozycje, by dorównać swoim partnerom… .

Niemniej Mata nie grał często.
- To prawda, ale za nami było jedynie 9 meczów… . Mata nie dostał okazji do gry, bo na lewej flance miałem do dyspozycji Vicente i Silvę, a w ataku grali Morientes i Villa.

Czy wysłałbyś Matę na wypożyczenie, tak jak w przypadku Silvy?
- Tak. Czego dokonał w tym sezonie? Przedarł się do pierwszej jedenastki Valencii, owszem. Jednak gra kosztem Gavilana i dzięki długiej absencji Vicente.

Po zakończeniu rozgrywek i powrocie wypożyczonych, w zespole będzie ponad 40 zawodników…
- Zabiegi zapobiegawcze w takich wypadkach są niezwykle ważne. W zorganizowanych klubach to podstawa.

Kategoria: Wywiady | Źródło: Las Provincias