Strona główna

Klątwa Mestalla?

benji | 30.03.2008; 19:03

Po ostatnich dobrych wynikach ekipy Valencii w rozgrywkach Copa del Rey, oraz Primera Division nadszedł czas na powrót do szarej rzeczywistości. W spotkaniu z Mallorcą piłkarze Ronalda Koemana odnieśli kolejną dotkliwą porażkę. Na murawie Mestalla blanquinegros obnażyli wszystkie swoje słabości, które nie pozwalają na optymizm przed kolejnymi meczami.

Mając w pamięci ostatnie dwa spotkania, w których to zawodnicy Ches odesłali z kwitkiem dwie największe firmy hiszpańskiego futbolu można było się spodziewać na prawdę emocjonującego widowiska ze strony obu ekip. Goście z Mallorci zapowiadali zaciętą walkę o komplet punktów i w pełni wywiązali się ze swoich planów. Niestety tego dnia całkowity brak woli walki oraz dezorganizację w grze przejawiali gospodarze, którzy choć przez większość czasu utrzymywali się przy piłce, to jednak nie potrafili w żaden sposób zagrozić przeciwnikowi. Wynik spotkania otwarty został w miarę szybko, bowiem już w 12 minucie Daniel Guiza wykorzystując błąd dwóch Portugalczyków - Caneiry oraz Miguela - zdołał pokonać Hildebranda. Można było się dziwić w jak prosty sposób reprezentant Hiszpanii wdarł się w pole karne i niemal bez żadnego problemu umieścił piłkę w siatce. Trzeba również dodać, iż była to dopiero pierwsza dogodna sytuacja, jaką stworzyli sobie goście. Ci, którzy oczekiwali w tym momencie przebudzenia ze strony Valencii ciężko się zawiedli bowiem mimo znacznej przewagi w posiadaniu piłki zawodnikom Ches zdecydowanie brakowało dynamiki oraz pomysłu na rozgrywanie akcji ofensywnych. Chwilę później zgromadzeni na Mestalla fani otrzymali kolejną gorzką do przełknięcia pigułkę. Po ostrym faulu tuż przed polem karnym do wykonywania rzutu wolnego podszedł Ivan Ramis. Defensor Mallorci w 20 minucie uderzył bardzo mocno i precyzyjnie uniemożliwiając tym samym skuteczną interwencję Hildebrandowi i podwajając prowadzenie.

Trafienie, mimo że bardzo wczesne zdało się być ciosem, który ostatecznie przesądził o losie rywalizacji. W chwilę po utracie bramki boisko opuścić na skutek urazu musiał bowiem Hedwiges Maduro, a jego miejsce zajął Fernando Morientes. Choć ta zmiana wymusiła korekcję ustawienia zespołu na bardziej ofensywny, to kolejny napastnik nie był w stanie w żaden sposób wspomóc kolegów w zagrożeniu bramce Miguela Angela Moya . Piłkarze blanquinegros na boisku zachowywali się niezwykle powolnie, żeby nie powiedzieć ospale. Każda z kolejnych akcji nie była w stanie w żaden sposób zaskoczyć przeciwnika, a dodatkowo zawodnicy gospodarzy nie specjalnie kwapili się do uderzania na bramkę. Pierwszą groźną okazję mia dopiero w 40 minucie Morientes, lecz jego strzał głową powędrował prosto w ręce portero gości. Przed ostatnim gwizdkiem pierwszej połowy piłkarzom Nietoperzy udało się stworzyć jeszcze jedną sytuację, która mogła przynieść kontaktowe trafienie. Znajdujący się na lewej flance Villa dograł piłkę w pole karne do Davida Silvy, lecz temu nie dane było pokonać młodego golkipera gości.

Na drugą odsłonę spotkania gospodarze ponownie wyszli w zmienionym ustawieniu. Narzekającego na uraz Caneirę zmienił Alexis, lecz obecność 22-latka w żadnym stopniu nie wniosła nic do gry jego ekipy. Valencia starała się przenieść ciężar gry bliżej pola karnego Mallorci, lecz wciąż wyglądało to niezwykle anemicznie. W 50 minucie z sytuacyjnej piłki po wybiciu rzutu rożnego uderzał Silva, lecz zbyt słabo by pokonać Moyę. Zaledwie 5 minut później swoją drugą szansę otrzymał Morientes, lecz i jemu tego dnia brakowało zdecydowanie celności. Chwilę potem wszelkie wątpliwości co do podziału punktów rozwiało drugie trafienie Guizy. Hiszpański napastnik wykorzystał dośrodkowanie Ariela Ibagazy oraz dezorientację Helguery i głową wbił piłkę do bramki. Choć już w tym momencie było jasne, że nawet cud nie był w stanie wspomóc gospodarzy, to Ronald Koeman zdecydował się na zmianę, która miała podnieść jego zespół. Mało widocznego Villę zmienił Joaquin, który bardzo mocno starał się zelżyć rozmiar kompromitacji. Jego indywidualne rajdy kończyły się jednak zazwyczaj na którymś z defensorów przeciwnika, a będący niemal jak w letargu partnerzy w żaden sposób nie byli w stanie wspomóc jego starań. Ostatnie 25 minut spotkania, to czas, o którym każdy z nas będzie chciał jak najszybciej zapomnieć, bowiem był już to tylko obraz ostatecznej bezsilności Valencii. Zawodnicy gospodarzy do końca spotkania nie byli w stanie choć trochę uprzykrzyć życia portero Mallorci i teraz czeka ich długa droga w odzyskaniu zaufania swoich sympatyków.

Bramki z meczu do obejrzenia w VCF VIDEO

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne