Strona główna

Kierunek : dno

marcin90 | 27.01.2008; 19:18
Miał być lekiem na niepowodzenia Valencii, miał wyprowadzić Los Ches, tam gdzie miejsce lewantyńskiego zespołu - na europejskie salony. Tymczasem dowodzona przezeń drużyna podąża w zgoła innym kierunku - na piłkarskie dno. Podopieczni Ronalda Koemana przegrywają spotkanie za spotkaniem, w tabeli La Liga spadają coraz niżej i nic, zupełnie nic nie wskazuje na to, by postawa Blanquinegros uległa jakiejkolwiek poprawie.

Już początki pracy Holendra nie napawały optymizmem, wiadomo jednak, iż nowy trener potrzebuje czasu, by dobrze poznać drużynę i wprowadzić w życie swe założenia taktyczne. Przekonujące i wysokie zwycięstwo z Murcią utwierdziło niektórych - zapewne z Juanem Solerem na czele - iż zatrudnienie Koemana to był strzał w dziesiątkę. Nic bardziej mylnego. Od tego czasu każda zdobyta bramka jest wielkim sukcesem Ches, ligowego zwycięstwa odnieść się od spotkania z beniaminkiem La Liga nie udało. Z utęsknieniem wyczekiwany jest Puchar Króla – traktowane rokrocznie po macoszemu rozgrywki, wykorzystywane zazwyczaj do testowania nowych ustawień – bowiem jedynie w nich Nietoperze pod wodzą legendy Dumy Katalonii są w stanie odnieść jakiekolwiek zwycięstwo. Zwycięstwo, które jednak w zaistniałej sytuacji niczego nie zmienia i nie jest w stanie poprawić iście dekadenckich nastrojów fanów Ches. Valencia zmierza ku piłkarskiemu dnu, czego najlepszym przykładem jest seria 9 już spotkań bez zwycięstwa w La Liga. Przewaga nad strefą spadkową sukcesywnie się zmniejsza i wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastują heroiczną walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki.

Dla Ronalda Koemana praca w Valencii miała być wyzwaniem i udowodnieniem, iż nadaje się on na trenera klasowego europejskiego zespołu. Holender tymczasem udowodnił jedynie, iż jest nie tylko fatalnym trenerem, ale także człowiekiem bez klasy, o czym świadczy sposób, w jaki za wieloletnią grę podziękował ikonom drużyny – Albeldzie, Angulo i Canizaresowi. Niemniej Holender zapisze się w historii, jako szkoleniowiec, który zaprowadził ekipę Los Ches tam, gdzie chciał każdy kibic jego ukochanej Barcelony: na dno. Misja pod tytułem „Kierunek: dno” wykonana została niemalże w stu procentach. Brakuje jedynie degradacji, której przy obecnych wynikach Ches wydaje się jedynie kwestią czasu.

Kategoria: Felietony | Źródło: własne