Prezydent Stowarzyszenia Peñas Valencii, Jaume Part, zamierza zaszczycić wszystkich akcjonariuszy swoją obecnością na zwołanym w niedziele przez Juana Solera zgromadzeniu udziałowców lewantyńskiego zespołu.
Uczestnictwo prezesa wymuszone jest "chaotyczną" sytuacją organizacji klubu. Part ma się zjawić w roli "zwykłego amatora", który domaga się wyjaśnień od zarządu Valencii.
"Stowarzyszenie już mnie poinformowało o stanowisku, jakie przyjęli w związku z najbliższym zebraniem, dlatego się pokażę. Nie chce się z tym ukrywać. Myślę, że Soler obecną sytuację powinien w jakikolwiek sposób wyjaśnić i pomyśleć, czy nie byłoby lepiej, gdyby się wycofał z prezydentury"- powiedział.
Obecną funkcę Jaume Part pełnić będzie do 2010 roku, dzięki przegłosowaniu jego kandydatury przez członków stowarzyszenia. Już teraz ubolewa i żałuje, że obraz klubu w ostatnich miesiącach pogorszył się. Dodaje, że "Valencia jest najważniejsza i jej dobro powinno stać zawsze na pierwszym miejscu, ponad persony".
Pytany o posadę w stowarzyszeniu, wyznał, że chwila przedłużenia jego kadencji "podobna jest do momentu ponownego wyboru na prezesa Martína Queralta. Ciąży na mnie swego rodzaju presja, ale nie będę się chował i stanę na wysokości zadania". Kontynuując mówił, iż "ryzykuję wiele stawiając swoje zarzuty, ale to nic - ciągnął dalej - w klubie nie jest przyjemnie. Dostrzegam strach między niektórymi pracownikami, doradcami...panuje samowolka, totalny chaos. Tak nie może być. Naszym celem jest zmiana obecnego stanu rozpaczy. Musimy zejść na ziemię".
Uczestnictwo prezesa wymuszone jest "chaotyczną" sytuacją organizacji klubu. Part ma się zjawić w roli "zwykłego amatora", który domaga się wyjaśnień od zarządu Valencii.
"Stowarzyszenie już mnie poinformowało o stanowisku, jakie przyjęli w związku z najbliższym zebraniem, dlatego się pokażę. Nie chce się z tym ukrywać. Myślę, że Soler obecną sytuację powinien w jakikolwiek sposób wyjaśnić i pomyśleć, czy nie byłoby lepiej, gdyby się wycofał z prezydentury"- powiedział.
Obecną funkcę Jaume Part pełnić będzie do 2010 roku, dzięki przegłosowaniu jego kandydatury przez członków stowarzyszenia. Już teraz ubolewa i żałuje, że obraz klubu w ostatnich miesiącach pogorszył się. Dodaje, że "Valencia jest najważniejsza i jej dobro powinno stać zawsze na pierwszym miejscu, ponad persony".
Pytany o posadę w stowarzyszeniu, wyznał, że chwila przedłużenia jego kadencji "podobna jest do momentu ponownego wyboru na prezesa Martína Queralta. Ciąży na mnie swego rodzaju presja, ale nie będę się chował i stanę na wysokości zadania". Kontynuując mówił, iż "ryzykuję wiele stawiając swoje zarzuty, ale to nic - ciągnął dalej - w klubie nie jest przyjemnie. Dostrzegam strach między niektórymi pracownikami, doradcami...panuje samowolka, totalny chaos. Tak nie może być. Naszym celem jest zmiana obecnego stanu rozpaczy. Musimy zejść na ziemię".
Kategoria: Wywiady | Źródło: Las Provincias