Strona główna

Bez André nie ma imprezy

Krystian Porębski | 24.10.2014; 00:41

Drużyna uzależniona od Portugalczyka?

Mecz na Riazor skończył się pierwszą porażką dla „Nietoperzy” w tym sezonie. Wydaje się, że zawiodło wszysko, trudno wskazywać winnych, bo mało kogo można było wyróżnić. Cesar Izquierdo — felietonista SuperDeporte — uważa jednak, że w dużej mierze to wina braku André Gomesa.

Spotkanie z Deportivo mogło zaskoczyć wielu. Blanquinegros nie pokazali tego, co do tej pory, intensywności, ataków od pierwszej minuty, nieprzewidywalności. Te wartości, które stanowiły o sile drużyny, gdzieś się zagubiły. Jak powiedział sam Nuno: „Zaczęliśmy mecz bardzo źle, a to się nam do tej pory nie zdarzało i zapłaciliśmy za to, bo przeciwnik wszedł w spotkanie świetnie”. Drużyna bezapelacyjnie zagrała najgorsze 45 minut w sezonie. Główne powody takiego rozwoju zdarzeń? Z André Gomesem i Diego Alvesem gra Valencii powinna wyglądać inaczej. Prawdą jest jednak, że zawiniło o wiele więcej czynników.

Piłka nożna to gra wielu aktorów, ale nie ma dobrej gry, bez zdrowo funkcjonującej linii pomocy. Tą dowodził ostatnio świetnie André Gomes, którego tym razem zabrakło i było to zauważalne. Nie było pomysłu na gre, akcje były monotonne i jednostajne, bardzo schematyczne, zabrakło elementu zaskoczenia, który do tej pory zapewniał Portugalczyk. Kolejnym mankamentem był brak współpracy między formacjami. Dlatego Deportivo z taką łatwością było w stanie pozbawić Valencię jakichkolwiek argumentów.

Kluczem do zwycięstwa drużyny z Riazor była świetna współpraca w środku pola. Bardzo dobrze spisała się dwójka Wilk – Medunjanin, a także błyskotliwie grający Fariña. Wiele pracy, zarówno w ofensywie jak i defensywie zrobiła także trójka atakujących: Ivan Cavaleiro, Isaac Cuenca, Lucas Pérez. Tak ustawiona drużyna całkowicie obezwładniła trivote Fuego – Parejo – Augusto. Kontuzjowanego lidera środka pola zastąpił Brazylijczyk ściągnięty z Rio Ave. Jak się jednak okazuje, mimo ćwiczenia tego wariantu na treningach, pozycja łącznika, mediapunta czy też klasycznej dziesiątki, to nie rola dla tego zawodnika. Prawie każda próba zagrania do przodu czy pójścia z piłką na przebój, kończyła się niepowodzeniem. Warto zauważyć także, że póki co, Parejo jest tylko cieniem samego siebie z tamtego sezonu i pozostaje w cieniu Gomesa.

Ze względu na kontuzje Alvesa i zmianę Fuego w drugiej połowie, tylko Otamendi jest zawodnikiem, który rozegrał do tej pory wszystkie spotkania w pełnym wymiarze czasowym. W defensywie zabrakło koncentracji, to był bardzo słaby występ pod tym względem. Zwłaszcza jeśli chodzi o Mustafiego, który w dużej mierze przyczynił się do straty bramek.

Oblicze Valencii nieco odmienili zawodnicy, którzy weszli po przerwie — Carles Gil oraz Sofiane Feghouli. „Nietoperze” grali taktyką 4-4-2, będąc ustawieni znacznie szerzej. Nie przyniosło to jednak efektu pod postacią zdobyczy bramkowej. Tak czy siak, występ obu tych zawodników należy ocenić pozytywnie. Zwłaszcza, że dość dobrze układa się współpraca na linii dwóch wychowanków Gil – Gayà. Końcówka była całkiem niezła, Blanquinegros mieli kilka sytuacji. To niezła wróżba w kontekście tego, że niebawem do składu powinien być wprowadzany Negredo i bardzo prawdopodobne, że taktyka 4-4-2 będzie wprowadzona na dłużej, tylko z Rodrigo na skrzydle. To był fatalny mecz, zawsze źle jest przegrywać, ale będzie to ważna lekcja, zawówno dla piłkarzy, jak i samego trenera.

Kategoria: Składy | Źródło: SuperDeporte