Strona główna
Mecz z Espanyolem podopieczni Quique Sancheza Floresa rozpoczęli od szybkiego uderzenia. Już w czwartej minucie bramkę dającą prowadzenie Nietoperzom zdobył Ruben Baraja. Wydawało się, że spotkanie lepiej zacząć się nie mogło. Niestety z każdą kolejną minutą było gorzej, czego efektem były dwie bramki zespołu gości i ostatecznie zwycięstwo Espanyolu.

Zdecydowanym faworytem spotkania była Valencia. Dla Nietoperzy miał to być łatwy i przyjemny mecz zakończony dopisaniem kolejnych trzech punktów na konto Ches. Niestety kibice zapominają, iż Espanyol gra ostatnio coraz lepiej - w zeszłym sezonie zaszedł aż do finału Pucharu UEFA, a w tym pokonał między innymi Sevillę - i traktują krewnego FC Barcelony jako przysłowiowego chłopca do bicia - stąd też taka reakcja na przegraną. Fanów Blanquinegros w przekonaniu, iż ich pupilków nic złego nie może spotkać utwierdził sam początek spotkania. Po rzucie rożnym w czwartej minucie spotkania piłkę w siatce bramki strzeżonej przez Kameniego umieścił strzałem głową Ruben Baraja. Valencia wyszła na prowadzenie i chwilę później mogła zdobyć kolejną bramkę, jednak wyśmienitą okazję zmarnował David Villa. El Guaje nie miał nawet szansy się później zrehabilitować, ponieważ chwilę później doznał kontuzji, która wyeliminowała go z dalszego udziału w spotkaniu. Dosłownie minutę po zejściu z boiska napastnika Los Ches podręcznikową wręcz akcję przeprowadzili goście. Klepka z pierwszej piłki, zagranie półgórnej piłki na lewą stronę boiska, a tam Riera huknął potężnie lewą nogą i nie dał najmniejszych szans na skuteczną obronę Hildebrandowi. Warto wspomnieć, iż przy bramce zaspał prawy obrońca Ches Miguel. Minutę później na prowadzenie mogli wyjść goście, po raz kolejny zaspał Portugalczyk, jednak bardzo dobrze zachował się niemiecki golkiper Ches. Od tego momentu na boisku panowali goście. Przez cały czas kunsztem bramkarskim musiał się wykazywać Hildebrand, podczas gdy Kameni mógł spokojnie obserwować spotkanie.

W przerwie Quique Flores zdecydował się wprowadzić Joaquina, który próbował siać popłoch wśród zawodników przyjezdnych, jednak tego dnia defensywa Espanyolu spisywała się bardzo poprawnie. Ponadto sam Ximo tego dnia był wyjątkowo bezbarwny i raczej stanowił tło dla dobrze grających zawodników przeciwnika. Espanyol cały czas szukał okazji i w końcu w 80 minucie Luis Garcia zdobył drugą bramkę dla zespołu gości. Piłka przeleciała między nogami bezradnego Hildebranda. Na stadionie nie brakowało okrzyków "Quique, vete ya." - kibice bowiem nie są w stanie zaakceptować dwóch kolejnych porażek na własnym stadionie.

Mecz z Espanyolem odkrył wszystkie mankamenty Los Ches. Przede wszystkim bardzo słabo gra Miguel, który jedynie dzięki dobrej postawie Hildebranda nie sprezentował rywalom aż dwóch bramek. Widać również, że bez Villi atak Nietoperzy nie istnieje. Przez 20 minut, które El Guaje spędził na boisku zaprezentował się naprawdę bardzo dobrze. Brak świeżości jest za to widoczny u Silvy, któremu przydałby się odpoczynek od gry. Z niezłej strony pokazał się Angulo, bezbarwne spotkanie zaliczył Joaquin. Jednak najbardziej widoczny jest brak dobrego rozgrywającego, który poprowadziłby grę. Valencia ma dużą przewagę w posiadaniu piłki, jednak oddała znacznie mniej strzałów niż rywale.

Miejmy nadzieję, że Quique wyciągnie wnioski z porażki i w następnym spotkaniu odważy się zaryzykować i da szansę gry w pierszym składzie Sunny'emu, gdyż jak na razie środkowi pomocnicy nie grają tak, jak się tego od nich oczekuje. Musimy także liczyć na szybki powrót do gry Caneiry oraz Villi. A tymczasem pozostaje nam wierzyć, że ostatnie dwa mecze to był wypadek przy pracy.

Raport meczowy

Kategoria: Ogólne | Źródło: Marca / własne