Strona główna

Bez niespodzianki w Madrycie

Bartłomiej Płonka | Arkadiusz Bryzik | 15.12.2013; 22:52

Valencia rady nie dała

Tylko pierwszą połowę piłkarze Valencii zdołali wytrzymać grając przeciwko madryckiemu Atletico. Worek z bramki pękł kwadrans po wznowieniu gry, kiedy Alvesa pokonał Diego Costa. Zwycięstwo Rojiblancos mogło być jeszcze bardziej okazałe, lecz jeden z dwóch rzutów karnych obronił brazylijski golkiper gości.

Miroslav Djukić, kiedy jeszcze przed spotkaniem mówił o tym, iż jego zespół powalczy o zwycięstwo nie wiedział, że to jego przedostatnia konferencja. To, że szkoleniowiec zagra o pełną pulę potwierdził skład, który wydawał się najmocniejszy z możliwych. Taktyka – przede wszystkim wygrać bitwę w środku pola.

Na początku spotkania Valencia wyglądała na bardzo dojrzałą drużynę i wyrachowaną. Choć przyznać trzeba, iż próby wyprowadzania akcji z własnego pola karnego były niekiedy ryzykowne przy pressingu, jaki narzucić chciało Atleti. Najlepiej w takiej grze odnajdywał się Oriol i Parejo. Owa dwójka w centrum boiska spisywała się naprawdę na dobrym poziomie.

Problem w tym, że do przodu z Valencią było bardzo nieciekawie. Często usamotniony Jonas nie miał zbyt wielu argumentów grając przeciwko Godinowi i Mirandzie. Nadzieja pozostawała w skrzydłowych, lecz ani Bernat, a tym bardziej Feghouli również nie mieli zbyt dużych szans w starciach z Juanfranem i Luisem Felpie.Rojiblancos z czasem przejmowali inicjatywę nad meczem, jednak walencka defensywa spisywała się przyzwoicie. Napastnikowi Atletico, Diego Coście nie pozostało nic jak próba symulacji, którą próbował wymościć jedenastkę w 20 minucie spotkania.

W pierwszej połowie mieliśmy piłkarskie szachy, stąd dość nietypowa statystyka: po zero strzałów celnych z obu stron. Jednakże komentatorzy NC+ jednogłośnie twierdzili, iż „mecz stał na bardzo wysokim poziomie taktycznie”, a „statystyki paradoksalnie nie odzwierciedlały boiskowych wydarzeń. Trudno było nie zgodzić się z Rafałem Wolskim i Krzysztofem Przytułą. Valencia wyglądała solidnie, ale pytanie, które sobie większość z fanów Los Ches zadawała zapewne brzmiało: Do kiedy utrzyma się bezbramkowy remis?

Niestety od drugiej połowy piłkarze Diego Simeone zaczęli na dobre dobierać się do skóry gości. Bardzo groźnie już zrobiło się, kiedy po świetnie rozegranym rzucie wolnym w znakomitej pozycji znalazł się David Villa, jednak, jak już ma w zwyczaju nie strzelił gol przeciwko Valencii. Bombę na tuż na bramką Alvesa chwilę później posłał Arda.

Aż wreszcie minął kwadrans, a sprawę w swój nogi postanowił wziąć Diego Costa. Napastnik Atletico przebiegł znaczną część połowy, a starający się go wypychać Victor Ruiz nie robił tego w należyty sposób. Strzał Costy lewą nogą nie był w stanie wybronić jego imiennik, Alves. Brazylijczyk musiał kapitulować już pięć minut później po raz drugi. Wówczas prezent Raulowi Garcii (wszedł za Villę) sprezentował Romeu wystawiając snajperowi piłkę jak na tacy do uderzenia z ósmego metra od bramki. 2:0.

Atletico doskonale kontrolowało dalsze części meczu. Ich zwycięstwo 3:0 przypieczętował gol Costy z rzutu karnego po faulu Barragana. Wygrana stołecznych mogła być jeszcze wyższa, lecz najlepszy piłkarz Atletico, wspomniany, Diego Costa nie wykorzystał jeszcze jednej jedenastki. Mocne uderzenie Hiszpana wybronił Alves, a obaj panowie przybili sobie po tym zdarzeniu symboliczną piątkę.

Valencia dotrzymywała kroku Atletico, ale do czasu. W drugiej połowie obrona pękła, a rozsypał się worek z bramkami. Do zakończenia sezonu jeszcze nieco ponad dwadzieścia kolejek już z nowym trenerem i z nadziejami na europejskie puchary.

Atletico de Madrid - Valencia 3:0

Gole: Costa D. x2, Garcia R.

Kategoria: Składy | Źródło: własne