Strona główna

Szalony mecz i podział punktów w Katalonii

Bartłomiej Płonka | Arkadiusz Bryzik | 13.04.2013; 22:11

Tylko punkt

Szaloną końcówkę mogliśmy zobaczyć sobotniego wieczoru na El Prat w Katalonii. Nietoperze przegrywali 1:2 by chwilę później wyjść na prowadzenie 3:2, a wtedy nieoczekiwanie fatalny błąd popełnił Victor Ruiz co skrzętnie wykorzystał Garcia i ostatecznie mecz zakończył się podziałem punktów.

Szkoleniowiec Blanquinegros, Ernesto Valverde podtrzymał zasadę „co dwa mecze zmieniam obsadę między słupkami” i na murawę od pierwszej minuty wybiegł Vicente Guaita. Miejsce w środku obrony – mimo powrotu do zdrowia Ruiza – utrzymał Jeremy Mathieu. Właściwie jedynym zaskoczeniem w podstawowym składzie był brak Feghouliego. Algierczyka zastąpił dość niespodziewanie Sergio Canales.

Dla obu drużyn tenże mecz był niezwykle ważny. Lewantyńskie „Nietoperze” potrzebowali punktów do walki o czwarte miejsce, natomiast katalońskie „Papużki” chciały zdobyć trzy oczka, które matematycznie już dałyby gwarancje utrzymania się w najwyżej klasie rozgrywkowej na kolejny sezon.

W 8. minucie dobre podanie otrzymał Roberto Soldado, po czym trafił do siatki gospodarzy, jednak jak orzekł arbiter liniowy, „Żołnierz” znajdował się na pozycji spalonej. Wszelakie wątpliwości rozwiały powtórki, które wyraźnie pokazały, iż o ofsajdzie mowy nie ma.

Kolejne fragmenty gry to nieznaczna przewaga Katalończyków. Najpierw niezłą okazję miał Stuani, jednakże ją zmarnował, a chwilę później w o wiele lepszej sytuacji znalazł się Sergio Garcia, który to mając przed sobą tylko Guaitę wysoko przestrzelił. Espanyolowi pożytku nie przyniosły także dwie próby wymuszenia rzutów karnych.

Nawet pierwszej połowy widowiska na El Prat nie zdołał dokończyć Ricardo Costa. Powracający po kontuzji portugalski „Nietoperz” bardzo groźnie upadł po jednym ze starć główkowych z rywalem. Po chwili stoper wrócił na plac gry, lecz tylko na kilkadziesiąt sekund. Ból okazał się mocniejszy od Ricardo i ten musiał opuścić boisko na rzecz uśmiechniętego od ucha do ucha Victora Ruiza.

Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, iż do szatni obie drużyny zejdą z czystymi sumieniami – bez straty, ale i bez zdobyczy. Jednakże w ostatniej akcji pierwszej połowy Sergio Garcia dośrodkował piłkę w szesnastkę z prawej strony, źle interweniował Joao Pereira, a z tego skorzystał Mubarak i główką skierował piłkę sitaki Guaity, który nawet nie próbował jakkolwiek reagować na zaistniałą sytuację.

Pierwsze trzy kwadranse były ot takie sobie. Wydawało się, że druga połowa wyglądać może podobnie. Jednakże jak się okazało, ta dostarczyła nam aż nadto emocji.

Kontuzji najwyraźniej nabawił się także drugi z Costów, Tino. Argentyńczyka w przerwie zmienił David Albelda.

Siedem minut po wznowieniu gry kapitalnym podaniem popisał się Ever Banega. Otwierające zagranie Argentyńczyka wykorzystał Sergio Canales. Hiszpan zdobył pierwszą bramkę od 2011 roku, kiedy piłkę z siatki po jego strzale wyciągać musiał golkiper Granady. Remis 1:1.

Od tego momentu zdecydowaną przewagę osiągnęła Valencia. Zdawało się, iż kwestią czasu jest trafienie na 2:1 dla Los Ches. W 58. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka znalazła Roberto Soldado, który oddał strzał z niewygodnej pozycji ostatecznie trafiając w słupek.

Kilka minut później snajper przyjezdnych miał „piłkę meczową”. „Żołnierz” po kolejnym świetnym podaniu Evera doszedł do sytuacji sam na sam z golkiperem „Papużek”, ale oddał potwornie słaby strzał, który w zasadzie powinniśmy określić podaniem do Kiko Casilli.

Jak wykańczać akcje, gościom pokazali gospodarze w 82. minucie. Garcia wyprowadził akcję „Papużek” po czym dośrodkował do Mubaraka, a ten przytomnie i inteligentnie nie strzelał a odegrał futbolówkę głową do niepilnowanego Verdu, który umieścił piłkę w siatce. Espanyol na prowadzeniu!

Odpowiedzieć i to podwójnie zdołali Valencianistas! Najpierw, w 87. minucie Roberto Soldado odegrał piłkę sprzed pola karnego do Jonasa, a Brazylijczyk zdobył już swoją siedemnastą bramkę w sezonie licząc wszystkie rozgrywki. Z kolei parę chwil później w roli głównej wystąpił „Żołnierz”. Nieskuteczny przez cały mecz Hiszpan w 90. minucie wreszcie wykorzystał dobre podanie Banegi, który zaliczył drugą w tym meczu asystę. 2:3!

Końcówka meczu, 3:2, już pewnie nic nie odbierze zwycięstwa – myślał zapewne niejeden fan walenckiej drużyny. Nic bardziej złudnego. Pomocną dłoń do byłych kolegów z Espanyolu wyciągnął Victor Ruiz, który postanowił się zabawić z Sergio Garcią. Z owej zabawy nie wyszło jednak nic dobrego, bowiem stopera Ches z łatwością ośmieszył snajper „Papużek” po czym pokonał ponownie niereagującego Guaitę. 3:3.

Wystarczy! Po bramce na 3:3 sędzia zakończył mecz, który w końcówce stanął pod znakiem szalonych zmian sytuacji niczym w kalejdoskopie. Ernesto Valverde dobrze podsumował mecz mówiąc, iż remis na El Prat jest jak porażka. W końcu przed kolejnymi dwoma „finałami" strata do czwartego Sociedad wynosi cztery punkty co powoduje, że w zasadzie żadnego z dwóch najbliższych pojedynków przegrać nie można. Z Malagą już w sobotę o 22:00!

Zapraszamy do wyboru najlepszego gracza meczu, przedstawienia swojego typu odnośnie spotkania z Malagą oraz zapoznania się ze SKRÓTEM SPOTKANIA.

Kategoria: Składy | Źródło: walsne