Strona główna

Efekt motyla

Krystian Porębski | 22.02.2013; 13:00

Valverde ma nosa?

W piłce nożnej jednym z kluczowych czynników, jest nastawienie zespołu od pierwszej minuty. W przypadku "Nietoperzy" jeszcze do niedawna - była to jedyna szansa na wygraną. Nowy trener wie jednak jak odmienić losy meczu.

Mecze z takimi rywalami jak: Osasuna, Granada, Sevilla, Deportivo, Mallorca i Celta, rozstrzygnęły się w drugiej połowie. Wymienione zespoły, to w większości ligowi średniacy, z którymi Valencia od czasu do czasu potrafi zagrać fatalnie.

Przez dość długi czas motywacja była dużym problemem drużyny z Walencji. Sytuacja zdaje się być opanowana. Statystyki mówią same za siebie. Z 16 goli, jakie drużyna strzeliła od przyjścia Valverde, 11 padło po przerwie. 5 z nich Blanquinegros strzelali w ostatnim kwadransie meczu.

Kluczowymi postaciami dla Valverde stali się zawodnicy z ławki - Valdez, Bernat, Canales, Cissokho. Swoją rolę wchodząc z ławki odegrał także piłkarz uchodzący raczej za gracza pierwszej 11 - Pereira.

Działania Ernesto Valverde, dziennikarz SuperDeporte nazywa "efektem motyla". W meczu z Deportivo sygnał do ataku dał młody Juan Bernat. Nie można zapomnieć także o harującym jak wół Nelsonie Haedo Valdezie. Piłkarz ten na boisku zawsze daje z siebie 110%. Jeśli tak dalej pójdzie być może popularny Txingurri zyska sobie nowy pseudonim - Mariposa.

Dla przypomnienia cytat z hitowego filmu: "Ponoć taki drobiazg jak trzepot skrzydeł motyla jest w stanie spowodować tajfun na drugiej półkuli". Czy Valencia pod wodzą Valverde będzie siać spustoszenie niczym tropikalny cyklon?

Kategoria: Felietony | Źródło: SuperDeporte