Strona główna

Obraz nędzy i rozpaczy...

Dominik Piechota | 23.09.2012; 13:58

RCD Mallorca 2:0 Valencia CF

Kolejne stracone punkty w ligowych bojach na trudnym terenie. Bardziej może jednak krzywdzić postawa, zaangażowanie oraz poświęcenie, a właściwie brak powyższych cech. Bez żadnego charakteru Valencia poległa w Palma de Mallorca!

Mauricio Pellegrino dostrzegł popełniane błędy przy wyborze podstawowej jedenastki, więc tym razem od pierwszych minut spotkanie rozpoczęli Nelson Valdez oraz Jonathan Viera. Dodatkowo szkoleniowiec postanowił wstawić do składu Victora Ruiza w miejsce Ricardo Costy.

Najwidoczniej Joaquín Caparrós dokładnie rozpracował grę walenckiego klubu. Gospodarze rozpoczęli mecz wysokim pressingiem, co utrudniało rozgrywanie piłki "Nietoperzom". Blanquinegros mieli problem z budowaniem składnych akcji oraz dokładną wymianą podań. Mimo inteligentnej gry Mallorci, pierwszy strzał na bramkę oddał Viera. Młody Hiszpan minimalnie chybił obok słupka.

Bardzo szybko RCD Mallorca zaskoczyła przyjezdnych. Fatalna postawa defensorów VCF doprowadziła do dobrej sytuacji strzeleckiej Víctora Casadesúsa. Kapitan gospodarzy oddał dobry strzał na bramkę, a piłka wyleciała z rąk Diego Alvesowi i wturlała się do bramki. Jeżeli nawet brazylijskiemu golkiperowi przytrafiają się takie katastrofalne błędy, to Valencia musi mieć poważny problem.

Los Ches próbowali zaatakować, bo Balearczycy cofnęli się do obrony i wyczekiwali na swoje szanse. Słaba postawa środkowych pomocników nie sprzyjała jednak kolejnym atakom walenckiego klubu. Próby ataków ograniczyły się jedynie do niecelnych dośrodkowań. Ewidentnie zawodnikom Pellegrino brakowało chęci do gry, woli walki i zaangażowania. "Oddanie dla klubu" było antonimem dzisiejszych poczynań drużyny z Estadio Mestalla. Wyjątkiem była postawa Nelsona Valdeza, który nieustannie próbował zmienić przebieg spotkania. Podobnie Viera i Cissokho dawali z siebie więcej niż partnerzy.

Przed przerwą świetną okazję na wyrównanie miał Roberto Soldado. Reprezentant Hiszpanii spudłował w sytuacji oko w oko z bramkarzem rywali, a dobitka Jonathana Viery powędrowała nad poprzeczką.

Najbliżej umieszczenia piłki w siatce był Nelson Haedo Valdez. Po kombinacyjnie wykonanym rzucie rożny, Tino Costa dorzucił futbolówkę w pole karne, a Paragwajczyk oddał silny strzał głową. Niestety uderzenie napastnika trafiło tylko w... poprzeczkę.

Choć "Nietoperze" ustawiły się wyżej i próbowały zagrozić bramce rywali, to jednak Mallorca przewyższała ich sprytem. Zawodnicy z Balearów skutecznie wybijali przeciwników z rytmu i precyzyjnie bronili dostępu do własnej bramki.

Druga część gry również była niezwykle bezbarwna w wykonaniu gości. Zawodnicy z Walencji nie mogli znaleźć żadnego sposobu na pokonanie Dudu Aouate'a. Nieudolne próby ataków pozycyjnych kończyły się niepotrzebnymi stratami piłki lub kontrami Mallorci. Po jednym z takich kontrataków bliski pokonania Alvesa był Nsue. Skrzydłowy posłał piłkę minimalnie obok bramki.

Sympatykom Valencii przypomniał się stary znajomy - Javier Arizmendi. Napastnik niedługo po wejściu na murawę pokonał golkipera Blanquinegros. Javier otrzymał dobre podanie w polu karnym i bez zastanowienia skierował piłkę po długim rogu bramki. Hiszpan nie był zbyt sentymentalny dla byłego klubu. 2:0!

W międzyczasie ataków Valencii było co raz więcej. Uderzeń z dystansu próbowali Parejo, Viera czy Tino Costa. Z bliższych odległości starali się strzelić gola Soldado i Feghouli. Bez jakichkolwiek efektów. Defensywa perfekcyjnie przerywała akcje pod bramką, a w przypadku groźnych strzałów w swej świątyni czuwał izraelski bramkarz.

Najlepszą okazję walencki klub miał po rzucie wolnym pośrednim w polu bramkowym. Potężny strzał Tino Costy z czterech metrów zablokował jeden z obrońców gospodarzy. Choć zawodnik po tej interwencji znacznie ucierpiał, to nie bał się poświęcić zdrowia dla dobra klubu. Być może niektórzy piłkarze powinni zaczerpnąć z niego przykład.

Ostatecznie wynik nie uległ zmianie. Nawet roszady trenera nie przyniosły większego pożytku. Waleczna, nieustępliwa i precyzyjna linia defensywna Balearczyków była tego dnia nie do przejścia. Albo raczej gra ofensywna gości była zbyt uboga, by umieścić piłkę w siatce rywali. W końcówce Valencię charakteryzowały już tylko strzały rozpaczy sprzed pola karnego. Brak kreatywności nie pozwalał na nic więcej! Pojedyncze osoby - jak Jonathan Viera - próbowały ciągnąć grę drużyny do przodu.

W niedzielne południe ujrzałem z naszej strony obraz nędzy i rozpaczy. Bezbarwna porażka utwierdziła mnie w przekonaniu, że mamy pewne kłopoty. Prezentujemy niebywale ubogi, schematyczny i skostniały futbol. Mallorca - nawet z trenerskim geniuszem Caparrósa - nie jest ligowym potentatem, a mimo wszystko nie miała większych problemów z odniesieniem tryumfu. Wystarczyło odpowiednie podejście w poszczególnych fazach meczu. Podejrzewam, że nieprzypadkowe, lecz odgórnie ustalone przez szkoleniowca. Tym razem nasunął mi się na myśl jeden wniosek: jest gorzej niż było. Nie będę obarczał winą Mauricio Pellegrino, bo to zawodnicy zaprezentowali kompletny brak woli walki lub jakiegokolwiek oddania dla klubowych barw. Po prostu przed kompletnym krytykanctwem i sceptycyzmem, dam ostatnią szansę naszym ulubieńcom. Tradycyjnie już zawodnicy wykazali, że gra w samo południe im nie sprzyja. Parafrazując rodzimego kopacza Piotra Ćwielonga: "Jest ciężko, niedziela, dwunasta. Pogoda też nie sprzyjała do gry w piłkę". Niech te wymowne słowa będą podsumowaniem zaangażowania, jakie zobaczyliśmy ze strony "Nietoperzy".

RCD Mallorca 2:0 Valencia CF

Więcej szczegółów oraz informacji już wkrótce!

Kategoria: Składy | Źródło: Własne