Strona główna

Villareal znów górą na Mestalla.

benji | 27.08.2007; 00:37
"Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle" - jak widać to staropolskie przysłowie sprawdza się nie tylko na terenie naszego kraju. Valencia po raz czwarty przegrała derby Lewantu z zespołem Żółtej Łodzi Podwodnej na własnym stadionie. Trudno było znaleźć w grze Ches chociaż jeden element, który napawałby optymizmem przed kolejnymi spotkaniami. Piłkarze niczym nie poparli buńczucznych wypowiedzi jakie składali na ramach prasy.

Początek spotkania zapowiadał wyrównaną grę. Przez pierwsze minuty to drużyna Valencii posiadała optyczną przewagę, jednak bez przełożenia na konkretne sytuacje. Pierwszą dobrą sytuację gospodarze stworzyli sobie w 13 minucie, gdy Joaquin z linii końcowej odgrywał do Villi. El Guaje miał dogodną sytuację do pokonania Viery, jednak posłał piłkę daleko obok słupka. Na odpowiedź gości nie trzeba było czekać długo. Jon Dahl Tomasson otrzymał bardzo dobre prostopadłe podanie od Javi Vanty i znalazł się sam na sam z Canizaresem. Doświadczony Duńczyk nie miał problemów z minięciem zaskoczonego El Dragona i tym samym otworzył wynik spotkania. Trafienie widocznie wybiło Los Ches z rytmu, którzy przez kolejne minuty wyładowywali swoją frustrację, nie zawsze w sportowy sposób - za zbyt ostentacyjne wyrażanie swojego sprzeciwu wobec decyzji sędziego David Villa został ukarany żółtym kartonikiem. Kolejne minuty nie przynosiły pożądanych rezultatów dla ekipy gości, co powodowało coraz większą nerwowość w ich poczynaniach. W 40 minucie za symulowanie faulu w polu karnym Villa otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić boisko. To zdarzenie zszokowało drużynę bardziej Ches niż stracona bramka i jak się miało okazać totalnie przekreśliło ich szansę na jakąkolwiek zdobycz punktową.

W drugiej połowie Quique Sanchez Flores zdecydował się na odważną zmianę i postanowił wpuścić na boisko dwóch ofensywnie usposobionych zawodników. Miejsce bezproduktywnego w pierwszej połowie Angulo zajął Morientes, natomiast Miguela zastąpił Gavilan. Zmiana dała pewne nadzieje, jednak zespół nie zdołał zagrozić dobrze poukładanej defensywie Villareal. W 60 minucie spotkania kontuzjowanego Tomassona zmienił Mati Fernades i swój niemal pierwszy kontakt z piłką zamienił na sytuację bramkową. Chilijczyk po wbiegnięciu w pole karne został powalony na ziemię przez Marchenę co musiało się zakończyć nie inaczej jak tylko rzutem karnym dla ekipy Villareal. Jedenastkę na bramkę pewnie zamienił Guiseppe Rossi. To trafienie rozbiło do cna morale gospodarzy, którzy do końca spotkania odznaczyli się już jedynie niedojrzałością - w 67 minucie za zbyt obraźliwe zachowanie w stosunku do sędziego Joaquin ujrzał czerwoną kartkę. Osłabieni brakiem dwóch zawodników Ches ograniczyli się już tylko do wyczekiwania na końcowy gwizdek sędziego. Zmuszeni byli przyjąć jednak jeszcze ostateczny cios, który padł po uderzeniu Santiago Cazorli tym samym ustalając wynik spotkania na 3:0. Piłkarze i sympatycy Nietoperzy musieli przełknąć gorzką pigułkę, jednak trzeba pamiętać, że porażka na takim etapie rozgrywek o niczym nie przesądza.

Kategoria: Ogólne | Źródło: AS.com/własne