Strona główna

Tino Costa: „Chciałem czuć się potrzebny”

Michał Świerżyński | 11.11.2011; 16:55

Powrót Tino

Kontuzja Banegi otworzyła mu drogę do regularnych występów, a on wykorzystał ją najlepiej jak mógł – był najlepszym piłkarzem na boisku w derbach Walencji, zaliczył asystę i strzelił bramkę. O ostatnich wydarzeniach Tino Costa mówi w wywiadzie udzielonym Superdeporte. Zapraszamy do lektury!

Bez Banegi, ale z Tino. Derby okazały się świetnym meczem tak dla Valencii, jak i dla Ciebie. Po tak długim czasie bez występów i po rozważaniach na temat Twojej przydatności dla drużyny, ten występ okazał się tym czego potrzebowałeś, prawda?

– Tak, jedyne o co prosiłem to było to, aby grać. Myślę, że moja szansa nadeszła w odpowiednim momencie, w meczu derbowym, tak ważnym dla kibiców, jak i dla nas. Naszym celem był awans na trzecie miejsce w tabeli i osiągnęliśmy to walką na boisku.

Czego więcej można chcieć po powrocie do pierwszej jedenastki? Gol, asysta...

– Bardzo dobrze odnalazłem się w tym meczu. Dla mnie to było ważne, ta asysta i ten gol to zawsze coś pozytywnego. Chciałem wrócić do grupy i czuć się ważnym ogniwem w składzie. Staram się grać tak, aby zdobyć zaufanie, a wygranie derbów przez Valencię było w tym najlepsze.

Boli jednak to, że nastąpiło to w takich okolicznościach – zastąpiłeś kontuzjowanego kolegę... Przyjaciela, którym jest dla Ciebie Éver.

– Racja, wielka szkoda że przytrafiło się to Éverowi, wszyscy chcemy, aby wrócił jak najszybciej. Mnie przypadło zastąpić go na boisku i jestem zadowolony z rezultatu, który uzyskaliśmy – trzy punkty na wyjeździe. Jestem tak samo zadowolony ze swoich osobistych osiągnięć w tym meczu.

W derbach miasta, z którego zresztą obie drużyny znajdują się w tabeli na miejscach premiowanych awansem do Ligi Mistrzów, było sporo fauli.

– Tak, z tego względu mecz mógł się nie podobać, ale na boisku atmosfera jest bardzo napięta, bo każdy pojedynek z rywalem jest bardzo ważny. Klasyki wygrywa się, jeśli każdy z piłkarzy wykonuje swoje obowiązki, wygrywa pojedyncze starcia. Przez to udało się nam zniwelować stratę 2 punktów do Levante i awansować na 3. miejsce w tabeli wyprzedzając ich bezpośrednio. Idealnie.

A Ty pojawiasz się, żeby pomóc drużynie w takich momentach, jak to było w przypadku drugiego gola, który tak naprawdę zakończył rywalizację w tym meczu.

– Tak, rzut wolny w środku pola. Zobaczyłem możliwość i pomyślałem sobie: „Dobra, ściągnę bramkarza na jego lewą stronę”. Mocno podkręciłem piłkę i wierzyłem, że on (Munúa) rzucając się będzie miał piłkę po swojej słabszej (lewej) stronie. I na szczęście wpadło.

Ten gol był zadedykowany Éverowi?

– Tak, miał wielkiego pecha łapiąc tę kontuzję. Rano po meczu rozmawiałem z nim i poruszyliśmy temat, jak mógłbym celebrować tę bramkę. Powiedział, że mogłem utykać trzymając się za kolano (śmiech). To jemu zadedykowałem to trafienie.

Obaj prezentujecie różne style gry, ale to oczywiste, że pański jest ważny i potrzebny drużynie. Przepiękne dogranie ze środka boiska do Jordiego Alby, oraz ten duch wojownika obecny w zespole...

– Jeśli jestem tutaj (w Valencii), to oznacza, że nie jestem aż taki kiepski. Éver ma swoje zdolności i nie podlega wątpliwości, że jest on wspaniałym piłkarzem. Gra w jednej z najlepszych na świecie reprezentacji, jednak ja też mam swoje zdolności, znam też swoje wady i będę nadal ciężko pracował na treningach. Doczekałem się swojej szansy, gram i drużyna musi dopasować się do mojego stylu gry, a ja do stylu gry całej drużyny. Zgrywamy się z kolegami podczas treningów.

Być może to, że mamy teraz przerwę na mecze reprezentacyjne to najgorsze, co mogło się przytrafić Valencii na dwa tygodnie przed ważnym meczem z Realem Madryt.

– Myślę że to nie jest aż tak istotne. Po zwycięstwie nad Levante przeskoczyliśmy ich w tabeli i aktualnie najważniejsza jest teraźniejszość. Nie wracamy pamięcią do derbów, nie wybiegamy daleko w przyszłość. Nie przestajemy ciężko pracować.

Na zakończenie – jak ocenisz postawę kibiców Valencii? Widzieliśmy jak po meczu podarowałeś im koszulkę.

– Fantastycznie nas dopingowali, a po meczu wszyscy poszliśmy im podziękować za nieustanne wsparcie. To daje nam dodatkową siłę.

Kategoria: Wywiady | Źródło: Superdeporte