Strona główna

Kryzys klubu - jak do niego doszło?

Zdzisław Lewicki | 01.07.2011; 09:37

Przyczyny niepowodzeń

Przy okazji marcowego strajku Alfredo Relaño, redaktor naczelny dziennika AS powiedział, że kluby zawsze będą wydawały 20% więcej pieniędzy niż zarabiają. Nawet i do takiego procentu ostrożnie podchodzi się na Mestalla, gdzie kryzys trwa od paru lat. Dotyka nie tylko sfery ekonomicznej, ale i sportowej (zwłaszcza przed pojawieniem się Emery'ego), a także władzy - liczne zmiany u sterów z pewnością nie pomagały w powrocie na drogę rozwoju.

Klub przeżywał złoty okres, docierając dwukrotnie do finału Ligi Mistrzów pod przewodnictwem Héctora Cúpera oraz zdobywając Puchar UEFA i dwa ligowe tytuły za kadencji Rafy Beníteza. Od tamtej pory wszystko układało się gorzej, jednak początkiem tragedii stało się odejście Jaime Ortiego i objęcie prezydentury przez Juana Solera, którego zarządzanie klubem zostanie zapamiętane przez kibiców w niekoniecznie pozytywnym świetle.

Skupimy się nad stroną sportową i katastrofalną polityką transferową, jednak nie należy zapominać o innych ważnych kwestiach, jak na przykład budowie nowego stadionu. Soler powiększył dług ze 150 do 400 milionów, co nie powstrzymało go przed wydaniem 350 milionów euro na stworzenie nowej piłkarskiej areny, zanim zdołał sprzedać parcele starego Mestalla. To doprowadziło do szybkiego przyrostu zadłużenia. Soler odszedł w 2008 roku, a jego miejsce - po nieudanym podejściu Juana Villalongi - zajął Vicente Soriano.

Soriano przetrwał rok, nigdy nie zapłacił Solerowi 70 milionów euro za jego pakiet akcji i odszedł nie sprzedawszy uprzednio parceli Mestalla. Władzę przejął Manuel Llorente. Grunty starego stadionu nie zostały sprzedane, bo trudno obecnie o dobre oferty na rynku nieruchomości, a prace na nowym Mestalla zostały wstrzymane.

Nie tylko prezydent pracuje w mało komfortowych warunkach - na stanowisku dyrektora sportowego wiele razy dochodziło do zmian. García Pitarch, krytykowany w Atlético Madryt regularnie ścierał się z Rafaelem Benítezem i Manuelem Llorente, kiedy ten pełnił funkcję dyrektora generalnego. Benítez oraz Pitarch odeszli po dublecie w 2004 roku.

Sezon 2004/2005

Na ławce trenerskiej zasiadł Ranieri, który wrócił po dobrych rezultatach osiągniętych w latach 1997-1999. Nie przyszedł sam, wraz z nim w klubie pojawił się Marco Caneira oraz czterech Włochów: Di Vaio z Juventusu za jedenaście milionów, Fiore i Corradi z Lazio za siedemnaście milionów (część zobowiązań za Mendietę) oraz najmniej znany Moretti z Parmy za pięć milionów. Ostatni z wymienionych to jedyny, który zaliczył dobre występy w stolicy Lewantu. W meczu z Porto udało się wygrać Superpuchar Europy - ostatnie trofeum wywalczone w rozgrywkach europejskich.

Sezon 2005/2006

Po dobrym roku w podmadryckim Getafe, Quique Sánchez Flores dostał szansę jako trener "Nietoperzy". W tym samym czasie na stanowisko dyrektora sportowego wrócił Javier Subirats, który wcześniej pożegnał się z klubem po tytule w 2002 roku. Jego powrót okazał się fiaskiem, został zwolniony po roku, a na do widzenia dostał milion euro odszkodowania. Pozbyto się prawie całego zaciągu włoskiego (poza Morettim), uzyskując przy tym minimalne pieniądze. Do transferu Di Vaio trzeba było nawet dopłacić. Sissoko został sprzedany do Liverpoolu za pięć milionów.

Za dwanaście milionów sprowadzono Villę z Realu Saragossa, co okazało się najlepszym transferem minionych lat. Do drużyny dołączyli Miguel (za osiem milionów) oraz pomocnik Edu, który wprawdzie przyszedł za darmo, ale zmagał się z poważnymi kontuzjami. W kadrze znalazł się również José Enrique z Levante, który nie miał okazji zagrać dla Valencii - rok później został sprzedany do Villarrealu po uprzednim wypożyczeniu do Celty Vigo. Niedługo później klub z El Madrigal oddał lewego obrońcę do angielskiego Newcastle za ponad osiem milionów euro. Zostawiając José Enrique (rocznik 1986), Valencia miałaby lewe skrzydło obsadzone na lata.

Pozostałe transfery to niewypały. Ściągnięto Kluiverta z Newcastle, który otrzymał wysokie wynagrodzenie i odpłacił się słabą grą. Z tego samego klubu przybył Hugo Viana, który po rocznym wypożyczeniu został kupiony za nieco ponad dwa miliony i dostał korzystny kontrakt. Portugalczyk doświadczył serii wypożyczeń. Regueiro przyszedł za darmo z Racingu, podobnie jak Mora z Levante i Butelle z Metz po odejściu Palopa do Sevilli. Podpisano kontrakt z Estoyanoffem, który powiększył liczne grono wypożyczonych. Przed pojawieniem się na Mestalla miał na koncie 25 występów w reprezentacji Urugwaju, później dołożył ich tylko sześć.

Sezon 2006/2007

Quique kontynuował swoją pracę, nowym dyrektorem sportowym został Carboni. Nieporozumienia między tą dwójką były częste. Do kadry wróciła dwójka wychowanków: Silva i Gavilán. To bez wątpienia najlepsze transfery, chociaż Jaime miał problemy z kontuzjami (podobnie jak obecnie, kiedy leczy uraz więzadeł - przyp. red.). Morientes przeszedł z Liverpoolu za około pięć milionów. Miał dobry pierwszy sezon, lecz jego dyspozycja stopniowo pogarszała się. Joaquín stał się najdroższym nabytkiem w historii klubu, przychodząc z Betisu za 25 milionów. Jego występy na boisku, bardzo nieregularne, nigdy nie usprawiedliwiły tak dużego wydatku. Chelsea zgodziła się na transfer del Horno za siedem milionów, natomiast sam zawodnik otrzymał wyjątkowo dobrą umowę - korzysta z niej do dzisiaj, chociaż w składzie na mecz ligowy pojawił się ponad dwa lata temu. Najmniej zrozumiały jest transfer Tavano, za którego zapłacono Empoli dziesięć milionów, a który dotrwał jedynie do zimowego okna transferowego.

Sezon 2007/2008

Miguel Ángel Ruiz, dyrektor sportowy Atlético z czasów dubletu, zastąpił Carboniego. Poparł decyzję o pozbyciu się Floresa po dwóch miesiącach nowego sezonu, sprowadzenie Koemana, a także oddzielenie od drużyny Cañizaresa, Angulo oraz Albeldy. Sezon nie był udany; pod wodzą Koemana zespół, a wraz z nim kibice, przeżywał trudne chwile. O ironio, właśnie wtedy drużyna tryumfowała w Pucharze Króla. Wydatki na transfery były wysokie i bezowocne bardziej niż kiedykolwiek: dwadzieścia milionów za Žigicia, piętnaście za Fernandesa, sześć za Arizmendiego (według niektórych źródeł nawet więcej - przyp. red.), sześć za Alexisa, dwa za Sunny'ego oraz osiemnaście zimą za Banegę i dwa miliony za Maduro. Za darmo sprowadzono Hildebrana i Helguerę, obaj dostali wysokie kontrakty. Bez wątpienia największym sukcesem było pozyskanie Maty, który nie przedłużył umowy z Realem Madryt.

Sezon 2008/2009

Vicente Soriano zastąpił Solera, Emery został mianowany nowym szkoleniowcem, natomiast Fernando Gómez Colomer, jedna z legend klubu, dyrektorem sportowym. Po wydawaniu ponad stan, nadszedł czas na zaciśnięcie pasa. To i tak nie uchroniło klubu przed złymi posunięciami kadrowymi. Renan został kupiony za cztery miliony. Po sezonie powędrował na wypożyczenie, skąd nie wrócił do dzisiaj. Za transfer Carleto, który miał być utalentowanym ofensywnym obrońcą, wyłożono dwa miliony. Po nieudanym pobycie w Hiszpanii udało się wynegocjować jego powrót do Santosu, gdzie klub może się po niego zgłosić do 2014 roku. Dzisiaj nie gra nawet w brazylijskiej, a w paragwajskiej lidze. Następny niezrozumiały ruch to sprowadzenie Nacho Gonzáleza, który - oczywiście - tuła się na wypożyczeniach, powielając scenariusz z innym urugwajskim zawodnikiem, Estoyanoffem. Najlepszym posunięciem, oprócz zatrudnienia zimą Césara, był powrót wychowanka Pablo Hernándeza.

Sezon 2009/2010

Projekt Emery'ego, mimo obaw fanów, nabrał kształtów i przyniósł wyniki. Nowym prezydentem był już wtedy Manuel Llorente. Moyá nigdy nie zadomowił się w podstawowym składzie, ale kosztował pięć milionów. Inne transfery to Bruno za milion euro z Almerii (który zdążył zawrzeć porozumienie z Betisem, ale ten wkrótce spadł do drugiej ligi - przyp. red.) oraz za darmo Dealbert z drugoligowego Castellón i Mathieu z Tuluzy. Zimą do drużyny dołączył Alejandro Domínguez z Rubina Kazań, lecz ten nie pokazał wiele na Mestalla.

Sezon 2010/2011

Główne wydarzenia to powrót do Ligi Mistrzów oraz sprzedaż Villi i Silvy. Transfery Aduriza, Soldado czy Tino Costy były udane, z kolei Ricardo Costa, Topal czy Stankevičius mieli wahania formy. Zlikwidowano stanowisko dyrektora sportowego, transferami zajął się sekretariat techniczny, na czele którego stanął Braulio Vázquez, dobrze wywiązujący się ze swoich obowiązków.

Wnioski

Dyrekcja sportowa okazała się szkodliwa. Zatrudniono rzesze piłkarzy, niewielu z nich sprostało oczekiwaniom. Po wydaniu blisko 200 milionów na transfery, wypożyczano zawodników, by zaoszczędzić na wynagrodzeniach, powiększając kadrę nawet do 40 piłkarzy.

Czas pokazał, że stawianie na szkółkę było jednym z lepszych rozwiązań - sprawdzili się Silva, Gavilán, Albiol, Pablo czy Guaita.

Jeśli klub o wielkim budżecie, dajmy na to włoskie Internazionale, przeznaczy furę pieniędzy na zakupy bez osiągnięcia dobrych rezultatów, może sobie poradzić. Valencia nie dysponuje takimi środkami, trudno jej naprawić popełnione błędy, dlatego teraz spłaca lata złego zarządzania.

Kategoria: Felietony | Źródło: notasdelfutbol.com