Strona główna

Drużyna 37. kolejki Primera Division

Łukasz Kwiatek | 18.05.2011; 11:29

Kto zasłużył na wyróżnienie?

Po wypełnionej pożegnaniami, przedostatniej kolejce, Primera Division stała się równaniem z tylko jedną niewiadomą - zagadką pozostaje ostatni, trzeci spadkowicz. Możliwych rozwiązań jest jednak aż sześć.

Mecz pokoju i przyjaźni pomiędzy Sportingiem Gijon i Racingiem Santander nie mógł zakończyć się innym rezultatem niż wygrana zagrożonych degradacją „Sportinguistas”, jednak wcale nie musiało się skończyć na skromnym 2:1. Gdyby nie kilkanaście parad debiutującego w Primera Division Mario Fernandeza, Racing zostałby wręcz wgnieciony w murawę El Molinon. Niezmordowany Jose Angel skupił się w tym spotkaniu na masowej produkcji celnych dośrodkowań, które wywoływały spory zamęt w szeregach obrony „Biało-zielonych”. Zasypanie pola karnego rywali precyzyjnymi wrzutkami za punkt honoru obrał sobie również Martin Caceres, który, szczęśliwie dla Sevilli, zdążył wykurować się przed końcem sezonu i pomógł Andaluzyjczykom rozprawić się z Realem Sociedad.

Valencia starała się nie wygrać z Levante na wszystkie sposoby – remis zadowalał obydwu lokalnych rywali, których łączą wręcz partnerskie relacje. Już po 20 minutach raczej przesadnie wrażliwy arbiter wyprosił z boiska Xisco Nadala i stopień trudności zadania Valencii wzrósł – uniknięcie strzelenia bramki osłabionemu Levante łatwo „Nietoperzom” nie przyszło. Przy dość życzliwym założeniu, że gospodarze nie oddawali piłki celowo, za liczbę zażegnanych niebezpieczeństw wyróżnić można Sergio Ballesterosa. Wydawało się, że Osasunie bliżej było zwycięstwa i skazania Getafe na spadek do Segunda Division, jednak „Rojillos” nie mogli umieścić piłki w siatce, bowiem gdy zbliżali się pod pole karne rywali, na ich drodze stawał niezawodny Daniel Cata Diaz.

I Saragossie, i Espanyolowi zależało na trzech punktach, co było raczej niezwykłym zjawiskiem w meczu 37. kolejki hiszpańskiej ekstraklasy. Aragończycy walczyli o utrzymanie, Espanyol wciąż mógł marzyć o europejskich pucharach. Losy pełnego niedokładności meczu rozstrzygnął precyzyjnym strzałem Leonardo Ponzio, niezwykle pracowity w środkowej strefie boiska. Poza własną satysfakcją Malaga nie miała żadnej korzyści w utrudnieniu Bilbao awansu do europejskich pucharów. Mimo braku większej motywacji i kończenia meczu w osłabieniu, Andaluzyjczycy nie dali się pokonać grającym przed własną publicznością Baskom. Recio, błyskotliwy środkowy pomocnik, wyprowadził nawet gości na prowadzenie.

Swój setny mecz w Primera Division Pablo Piatti uświetnił golem i kluczowym podaniem, schodzącego z boiska swojego ulubieńca publiczność Estadio Mediterraneo pożegnała owacją na stojąco. Nikt się nawet nie łudzi, że niesamowity Argentyńczyk zagra w barwach Almerii w Segunda Division, tym bardziej, że idealne wzmocnienie widzą w nim wystrojeni w turbany właściciele Malagi. Problemów ze skutecznością w wyczerpanym i wypalonym sezonem Villarrealu nie ma już chyba tylko Cani. Skrzydłowy nie zgasł w końcówce rozgrywek jak pozostali jego koledzy, o czym przekonał się Real Madryt, któremu Cani strzelił gola i stwarzał najwięcej problemów przez całe spotkanie.

Nogi Frederica Kanoute coraz częściej wypowiadają właścicielowi posłuszeństwo i zaprowadzają go do gabinetów lekarzy, ale przecież bramki można zdobywać również głową. Właśnie tą częścią ciała Malijczyk dwukrotnie trafił do siatki, w swoim być może pożegnalnym występie na Estadio Sanchez Pizujan, zapewniając Sevilli awans do Ligi Europy. Po perfekcyjnie wykonanych dwóch rzutach wolnych Cristiano Ronaldo wzbogacił swój strzelecki dorobek o dwie bramki, dzięki czemu wyrównał (wersja oficjalna) lub pobił (według dziennika „Marca”, przyznającego nagrodę dla najlepszego strzelca według własnych statystyk) dotychczasowy rekord 38 ligowych bramek. W najbliższy weekend Real podejmie ostatnią w klasyfikacji Almerię, więc na Portugalczyku ciąży wręcz moralny obowiązek wyjaśnienia spornej sytuacji, poprzez dołożenie przynajmniej jednego trafienia.

Jedenastka kolejki: Mario (Racing) - Caceres (Sevilla), Ballesteros (Levante), Cata Diaz (Getafe), Jose Angel (Sporting) - Piatti (Almeria), Recio (Malaga), Ponzio (Saragossa), Cani (Villarreal) – Ronaldo (Real Madryt), Kanoute (Sevilla)

Rezerwowi: De Gea (Atletico), Marcelo (Real Madryt), Perotti (Sevilla), Reyes (Atletico), Parejo (Getafe), de las Cuevas (Sporting), Muniain (Bilbao)

Niezbyt pewny w ostatnich tygodniach David de Gea tym razem nie zawiódł - obronił rzut karny, wykonywany przez Davida Trezegueta. Dzięki tej interwencji nafaszerowane wychowankami Atletico – aż pięciu w wyjściowym składzie, czyli cała zgraja, jak na „Colchoneros” – zwycięstwem nad Herculesem zapewniło sobie awans do europejskich pucharów.

Marcelo może zbyt łatwo dał się ograć przy straconej przez Real Madryt bramce, ale wcześniej sam trafił do siatki i przez cały mecz nękał rywali ofensywnymi wypadami. Dani Parejo pojawił się na murawie po przerwie, gdy - z powodu wyników równoległych meczów – Getafe znajdowało się w strefie spadkowej, i już kilka minut później wypracował pierwszą bramkę. Chwilę przed ostatnim gwizdkiem asystował po raz kolejny. Nie dość, że Iker Muniain cały sezon rozegrał na najwyższych obrotach, zachował również siły na końcówkę. W meczu z Malagą to na akcjach 18-letniego Muniaina opierały się ataki Bilbao.

Nie jest najbardziej regularnym piłkarzem na świecie, ale gdy ma swój dzień, jest rozkoszą – opisała Jose Reyesa „Marca”. W spotkaniu z Herculesem skrzydłowy „Colchoneros” ewidentnie miał swój dzień, co podkreślił serią świetnych podań i golem. Obrońcy Realu Sociedad nie byli w stanie zatrzymać Diego Perottiego bez łamania przepisów. Argentyńczyk zaliczył asystę, zanim z powodu kontuzji opuścił boisko. Pokonanie bramkarza Racingu nie było sprawą błahą, ale niezwykle aktywny Miguel de las Cuevas, gwiazdor Sportingu Gijon, wykorzystujący każdą okazję do posłania zabójczego uderzenia, zdołał wpisać się na listę strzelców.

Nagrody specjalne i indywidualne wyróżnienia

Nagroda im. deja vu – David Lopez. Do dwóch razy sztuka – skrzydłowy Bilbao trafił z rzutu karnego w poprzeczkę, a po chwili egzekwował kolejną jedenastkę, bo obrońca Malagi zagrał piłkę ręką. Tym razem nie zawiódł.

Nagroda im Kolosa Rodyjskiego – Vicente Rodriguez. Po jedenastu latach gry w barwach Valencii, obładowany całą stertą statuetek i medali - za dwa mistrzostwa Hiszpanii, Puchar Króla, Puchar UEFA, Superpuchar Europy i dwa przegrane finały Ligi Mistrzów – Vicente pożegnał się z kolegami i kibicami. Nie otrzymał propozycji nowego kontraktu. Formę, zniszczoną przez nękające go kontuzje, będzie próbował odbudować w nowym otoczeniu.

Nagroda im. przejścia granicznego w Terespolu – Deportivo. Wydawało się, że przekroczenie granicy połowy meczów w sezonie bez zdobyczy bramkowej nie jest osiągalne, ale dla podopiecznych Miguela Lotiny nie ma rzeczy niemożliwych. Bezbramkowy remis z Barceloną był dwudziestym spotkaniem w lidze, który „Superdepor” zakończyło bez strzelenia gola.

Nagroda im. Bolesława Srogiego – Quique Flores. Odchodzący trener Atletico w ostatnim meczu w sezonie na Vicente Calderon pożegnał się z kibicami, którzy gorąco podziękowali mu za dwa trofea wywalczone w półtora sezonu – Ligę Europy i Superpuchar Europy. Szansy otrzymania oklasków od fanów nie otrzymał Diego Forlan, piłkarz, który niemal w pojedynkę zaciągnął Atletico do pierwszego europejskiego triumfu. Skonfliktowany z trenerem Urugwajczyk, który prawdopodobnie również opuści w lecie Madryt, ostatni mecz obejrzał z trybun.

Artykuł napisany dla portalu Interia.pl.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Interia.pl