Strona główna

Przed meczem z Zaragozą

Dawid Siedzik | 12.03.2011; 12:03

Przeciw pełniutkiej La Romaredzie

Gdy huk roztrzaskanych pragnień nadal nieznośnie hałaśliwie wybrzmiewa w głowach rozsianych po całym świecie Valencianistas, piłkarska proza życia każe natychmiast udać się w dalszą drogę. Przychodzi czas na powstanie z kolan i obronę ostatniego bastionu z przedsezonowych celów – trzeciego miejsca w La Lidze.

Niewiele czasu na odpoczynek fizyczny i psychiczny mieli Los Ches. Powrót z Gelsenkirchen i chwilę później wyjazd do wygłodniałej Saragossy. Rywale, Blanquillos, dryfujący począwszy od pierwszych kolejek pomiędzy strefą spadkową a miejscem dającym utrzymanie (obecnie jeden punkt in plus), nie ukrywają, iż potyczka z Valencią jest tą, która ma dać niezbędne trzy punkty w walce o zachowanie twarzy - pozostanie w Primera Division. "Spodziewamy się najlepszej Valencii. Zawsze grają o zwycięstwo i mają świetnych piłkarzy. Spróbujemy jednak wykorzystać fakt, że będą mieli za sobą pojedynek w Lidze Mistrzów" - tłumaczył Da Silva. Ale mobilizują się nie tylko sami piłkarze. Zarząd, ażeby wypełnić stadion, obniżył posiadającym karnety ceny biletów do ośmiu i 20 euro za sztukę. Kibice mają stanowić clou wieczornego zjawiska. „W najbliższą sobotę gramy wszyscy razem i kibice będą potrzebni bardziej niż przy okazji innych meczów. Nasz plan to cztery zwycięstwa w ostatnich pięciu domowych meczach” – peroruje Gabriel Fernandez, a wtóruje mu Javier Aguirre.

Przeglądając statystyki piłkarzy z Aragonii, trudno doszukać się w obecnym sezonie elementów wybitnych. Najlepszy strzelec Blanquillos (takich strzelców jest trzech) ma zaledwie cztery trafienia na swoim koncie. Mimo, iż gospodarze wypacają średnio niecałego gola na mecz, na własnych śmieciach radzą sobie zdecydowanie lepiej – 2/3 punktów (dające 18 oczek) to zdobycz domowa. Poniekąd może to wynikać z drakońsko defensywnego ustawienia podopiecznych Aguirre, który lubi wypuszczać na boisko jednocześnie pięciu obrońców. Wieść lokalna niesie, iż podobnie będzie w potyczce z Nietoperzami.

A Valencia? Wydaje się, że cały sztab, począwszy od El Presidente, a na Emerym kończąc, walczył o zachowanie pozytywnego morale sprzed meczu z Niemcami. Llorente prawił wczoraj mniej więcej tak: "Zespół ma bardzo dobry rok, musimy to kontynuować". Biorąc pod uwagę fakt, iż baskijski trener wzywany był na dywanik nawet dzierżąc trzecie miejsce w La Liga, trzeba przyznać, iż Llorente chciał skorzystać z dobrodziejstw psychologii i popchnąć zespół do zachowania statusu quo. Z kolei Mister jest w swoich osądach zdecydowanie bardziej stanowczy: "Poszukujemy tych, którzy są na Zaragozę gotowi. Nie tylko by powiedzieć, tak jestem, ale także by przekazać to w czynach". Taki obrót sprawy raczej wyklucza obecność na boisku Aduriza. Mocno przeciętny mecz środowy i postawa wygłodniałych Jonasa i Soldado, skłaniają ku opcji, w której jeden (niżej podpisany obstawia, że obaj) z nich zastąpi doświadczonego napastnika. Być może Emery zdecyduje się (w końcu) na odstawienie do bocznego toru nieziemsko chimerycznego Pablo, który swoimi poczynaniami na boisku, z częstotliwością karabinu maszynowego, doprowadza do szewskiej pasji sympatyków Los Ches. Być może podobny los czekać będzie na Guaitę, ale...

...po środowej porażce dalsze rozpisywanie się przed meczem wydaje się zbędnym. Pierwszy krok powinien należeć do nich, piłkarzy. I na to czekamy. 1:2? Bierzemy w ciemno.

Złote usta

Gabriel Fernandez, kapitan Los Maños: „Ten mecz będzie jak finał” – w kontekście walki o utrzymanie.

Unai Emery: „Sukces Valencii jest radością wielu kibiców, musimy o tym pamiętać”.

Roberto Soldado: „Nie ma lepszej zemsty niż iść dalej i wygrać w Saragossie” – w kontekście środowej chimery.

Prawdopodobny skład

Guaita/Cesar; Bruno, Stanke, Costa, Alba; Topal, Tino, Joaquin, Mata; Jonas, Soldado

Kategoria: Ogólne | Źródło: Superdeporte | realzaragoza.com | własne