Strona główna

Przed meczem: Valencia vs. Hercules

Dawid Siedzik | 06.02.2011; 14:20

Odrabianie strat

Co prawda jeszcze wstydliwie, z dala od publicznego forum, jednak kibice Valencii mają pełną legitymizację, by upuścić z ust upragnione: "wreszcie". Po raz pierwszy w sezonie, w razie zwycięstwa, a po wyłączeniu początkowego liderowania, ich duma usadowi się na czwartym miejscu w tabeli z przewagą sześciu punktów nad kolejnym zespołem i stratą zaledwie jednego do trzeciego Villarrealu.

Szalonych obrazów doświadczyły oczy spoglądające na wczorajszy mecz: Villarreal-Levante. Bez wątpienia świetny w obecnym sezonie zespół „Żółtej Łodzi Podwodnej”, za którym Valencia ugania się już od dłuższego (zbyt długiego) czasu, wyrżnął się o skromniutkie Levante. Dokładając do tego widowiska inne, szczególnie Espanyolu i Atletico, doświadczamy całkiem miłych dla atmosfery okoliczności (w/w). Wydawać by się mogło, iż sytuacja, w której piłkarze Los Ches zerkają w dół tabeli z perspektywy trzeciego miejsca, w przyszłości nieodległej, jest w swej materializacji całkiem możliwa.

Mimo wszystko, uzależnianie miejsca w ligowym zestawieniu wyłącznie od wyników rywali trąca o niechlujstwo. W meczu z Racingiem nie udało się utrzymać serii pięciu zwycięskich pojedynków ligowych, która definitywnie powędrowała do zakładki z historią w tytule. Punkt, zdobyty po raz kolejny w niewyjaśnionych okolicznościach, miał wielowymiarowe znaczenie. Po pierwsze, bodaj najważniejsze, doświadczyliśmy ponownego olśnienia oglądając poczynania Choriego. Po drugie, przekonaliśmy się, iż kolejna rewolucja - w postaci oddelegowania na murawę „Trivote”, potrzebuje dopracowania. Po trzecie, zrozumieliśmy, jak bolesna jest perspektywa szybkiego powrotu Dealberta do wyjściowej jedenastki.

Przytaczanie owych czynników ma o tyle sens, iż wszystkie znaki wokół Mestalla wskazują, iż wieczorem doświadczymy rewolucji kolejnej, wiązanej. Niemal pewnym jest, iż Emery na murawę wypchnie następne „Trivote”, tym razem składające się z Aduriza, Soldado i właśnie Choriego. Tę koncepcję umożliwia pojawienie się wśród powołanych Jonasa, a umacnia słaba forma skrzydłowych. Kruche poczynania Joaquina i Pablo do jeszcze większych rozmiarów rozdmuchują problem nieobecności Maty (nadal zmaga się z lewą kostką). Wystarczy powiedzieć, iż w meczach, w których młodego Hiszpana na boisku nie zobaczyliśmy w obecnym sezonie, Valencia zdobyła zaledwie dwa (!) na dwanaście możliwych punktów (z Barceloną, Mallorką, Villarreal, Racingiem).

Wielce prawdopodobnym jest również sytuacja, w której zeszłomeczowe „Trivote”, skopiowane, zagości i w dzisiejszej jedenastce. Podkreślana już w poprzedniej zapowiedzi świetna forma Maduro, w komitywie z odrodzeniem Banegi oraz sportową miłością Emery’ego do Tino, generuje dalszą część składu. W obronie doświadczymy najprawdopodobniej zestawienia: Bruno, Stanke, Navarro, Mathieu. Pierwszy z wymienionych jest skazany na wyjściowy skład wobec osobistych problemów Miguela (trener podkreślał, iż rozumie powagę sytuacji i ), zaś wyautowanego za czerwoną kartkę Ricardo Costę zastąpi inny wyautowany – Navarro, któremu uwzględniono odwołanie się od kary.

A Hercules? Trudno wyobrazić sobie wygodniejszą sytuację, niż ta, w której beniaminek w drugiej części sezonu nie jest skazany na brutalną walkę o przetrwanie. Trzynaste miejsce wydaje się być cokolwiek komfortowym. Co istotne, tak skonstruowany obraz zawiera w sobie również ostatnie trzy porażki z rzędu oraz siedem porażek wyjazdowych w przekroju sezonu (dwa punkty w ostatnich dziewięciu meczach). Konstatacja lakoniczna: rozdającym karty Valencia. Zgłębianie się w szczegóły: zbędne.

Koncentracja, koncentracja i jeszcze raz głód zwycięstwa. Taki przepis powinien przynieść solidny plon. Typ na dziś: 4:1

Prawdopodobne składy

VALENCIA: Guaita, Bruno, Stankevicius, David Navarro, Mathieu; Banega, Maduro, Tino Costa, 'Chori' Domínguez; Soldado i Aduriz.

HÉRCULES: Calatayud; Cortés, Juanra, Rodríguez, Peña; Fritzler, Abel Aguilar; Tote, Valdez, Tiago Gomes; Trezeguet.

pees. Często zwracacie uwagę na brak informacji o Albeldzie i Cesarze. Niestety, klub mliczy, SD milczy, a więc i my jesteśmy skazani na milczenie. Tym bardziej to dziwne, że Albelda właśnie powinien wznawiać treningi. Gdy solidne źródło puści parę, za chwilę i my ja puścimy.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Superdeporte | własne