Strona główna

Remis po brudnym meczu

Łukasz Kwiatek | 20.11.2010; 17:57

Komentarz po derbach

Mnóstwo chaosu, fauli, symulanctwa i złośliwości, mało piłki i składnych akcji - tak wyglądały derby Wspólnoty Autonomicznej Walencji, zakończone remisem 1:1. W 21. minucie Aduriz wykorzystał podanie Joaquina, w 70. Rossi pokonał Moyę. Valencia kończyła mecz w dziesiątkę.

Geniusz panuje nad chaosem - z takiego założenia wyszedł Unai Emery, przygotowując taktykę na derby z Villarrealem. W wyjściowej jedenastce znalazło się pięciu obrońców, ale ustawienia piłkarzy Valencii na boisku nie da się oddać jednym schematem. Boczni obrońcy - Miguel i Bruno - biegali po całym boisku, skrzydłowi - Joaquin i Pablo - nierzadko stawali się napastnikami. Nikt nie był na stałe przypisany do jednej strefy, a wymienność pozycji i nieustanne bieganie za piłką całego tłumu piłkarzy skutecznie spowalnia ataki Villarreal. Piłkarze Valencii przez cały mecz przemieszczali się po murawie tak chaotycznie, jakby próbowali dostosować się do wskazówek machającego rękami we wszystkich kierunkach Emery'ego.

Prowadzenie 1-0 po efektownej bramce Aduriza, który wykorzystał podanie Joaquina, Valencia okupiła kontuzją Davida Navarro. W utrzymaniu przewagi pomógł Valencii arbiter - Estrada Fernández anulował bramkę Joana Capdevili, podejmując dyskusyjną decyzję o spalonym.

Po przerwie co rusz wrzało na boisku, a sędzia przerywał grę co kilkadziesiąt sekund. Valencia z minuty na minutę broniła się coraz rozpaczliwiej, a sporadyczne kontrataki kończyły się z chwilą, gdy do piłki dopadał fatalnie grający Pablo Hernandez.

Gospodarze długo nie potrafili oddać niebezpiecznego strzału na bramkę Moyi, bowiem Cazorla, Rossi i Nilmar często gubili piłkę w plątaninie nóg defensywy Valencii, szczelnie wypełniającej własne pole karne. W 70. minucie obrońcy Blanquinegros nie nadążyli jednak za akcją Villarreal i Giuseppe Rossi doprowadził do wyrównania.

Valencia śmielej ruszyła do ataku, ale po dziesięciu minutach musiała grać w dziesiątkę - drugą żółtą kartkę zobaczył Marius Stankevicius. Pomimo kilku sytuacji z obydwu stron, wynik się już nie zmienił.

Dziwaczna taktyka Emery'ego - wyglądająca na celowe wprowadzanie chaosu na boisku - długo zdawała egzamin. Rywale, znani z poukładanej, płynnej gry, musieli dostosować się do boiskowego bałaganu. Z grona piłkarzy wyróżnić można Joaquina, napędzającego wiele ataków, harującego bez przerwy Tino Costę, odzyskującego skuteczność Aduriza i pewnie interweniującego Ricardo Costę. Pomimo serca włożonego do gry i kluczowej roli kiepsko wypadli boczni obrońcy, szczególnie w ofensywie. Bruno, nieatakowany, nie potrafił przyjąć piłki. Niepewnie grał David Navarro, a Pablo potrafił jedynie łapać się za głowę po kolejnych zepsutych akcjach.

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne