Strona główna

Villarreal vs Valencia - zapowiedź spotkania

Ulesław | 08.05.2010; 18:37

Na derby bez werwy?

Konieczność i odprężenie, twarzą w twarz – tak swą zapowiedź derbów zatytułowała Marca. Całkiem trafnie – w Valencii od masowego wypuszczania powietrza z płuc musiała powstać wichura zdolna zdmuchnąć kurz od dawna zalegający na porzuconym szkielecie Nuevo Mestalla.

Odetchnął z ulgą Manuel Llorente, bo klub zakwalifikował się do Ligi Mistrzów i kasa nie będzie zionąć pustką. Odetchnął Unai Emery, bo wie, że zachowa posadę. Odetchnął Miguel, bo staruszki, które rozjechał pędząc na wtorkowy trening, przeżyły wypadek. Odetchnęli Villa i Silva, bo wreszcie będą mogli odsapnąć od meczów. Odetchnęli i kibice – europejskie salony stoją otworem - by po chwili znów nadąć i opróżnić płuca w źle skrywanym gniewie – poprowadzi na nie ciągle ten sam trener.

Napięcie, kumulowane przez ostatnie tygodnie, nagle spadło o kilka gigavoltów, ale bez poważnych spięć i wyładowań. Dla Valencii CF sezon się zakończył. Dla niektórych piłkarzy Valencii – jeszcze nie.

César, mężnie strzegący bramki przez cały sezon, będzie mógł zasiąść w loży honorowej i spokojnie zabawiać się igrzyskami, których jest jednym z fundatorów – gdyby nie wspaniała forma weterana, to moglibyśmy musieć walczyć dziś bardzo na serio. A tak, na arenie prężyć się ma urodziwy Moyà. Niech tylko znów nie pomyli boiska z cyrkiem albo wybiegiem dla gwiazd mody, bo w lecie może iść pod młotek.

Nie tylko rezerwowy bramkarz powinien chcieć udowodnić swą wartość. Marchena i Mata realnie myślą o Mundialu, Pablo i Albelda tylko bezwstydnie fantazjują, ale jeśli wyjdą na boisko, powinni pazurami walczyć o wizę do RPA. Baraja nieśmiało chciałby pokazać, że płuca pracują mu jeszcze nienagannie i sezon za połowę pensji mógłby jeszcze potruchtać. Zigic i Chori marzą o zmyciu grubej kreski, którą Unai Emery dawno już przekreślił ich nazwiska w swoim notatniku. Długo głodzony Vicente żarłocznie połknie i przetrawi na bramkowe sytuacje każdą minutę gry, jaką rzuci mu dzisiaj Unai.

Jeszcze dwa tygodnie temu zajęcie czwartego miejsca przez Villarreal nie wydawało się absurdalnym marzeniem, ale po klęskach z Barceloną i Almerią Żółta Łódź musi ratować sezon awansem do Ligi Europy. Sezon pełen wielkich przeobrażeń i ponurych odkryć: twarda ręka Ernesto Valverde nie sprawdza się w czasie kryzysu, notorycznie kontuzjowanych Senny i Cazorli nikt nie mógł zastąpić, Diego Godin jest w stanie pilnować naraz tylko dwóch piłkarzy, talent Ivana Marcano jest mocno wątpliwy, młodziutkiego Musacchio iluzoryczny, a Gonzalo Rodriguez ewidentnie skumplował się z Alexisem i z cenionego stopera nagle przepoczwarzył się we własną, obrzydliwą karykaturę.

Meczu pokoju i przyjaźni spodziewać się nie można – lokalna rywalizacja zbyt głęboko weszła wszystkim pod skórę. Pytanie, czy graczom Valencii nie przejdzie pod jelito grube, skoro niemal wszystko jest już jasne. Ja tam sobie nie dam obciąć paznokci, że woli walki wystarczy na dłużej niż dwa kwadranse.

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne