Strona główna

A czego się spodziewaliśmy...?

Rivv | 18.04.2010; 23:35

Real Madryt 2:0 Valencia CF

Valencia jechała na Santiago Bernabeu z ambitnym planem ostatecznego zaprzepaszczenia marzeń Realu Madryt o mistrzowskim tytule. Ambicje zostały jednakże tylko w sferze abstrakcji. Na boisku grą Nietoperzy rządziła taktyczna niemoc i futbolowa nieporadność. W takich okolicznościach porażka 0:2 nikogo dziwić nie może.

Unai Emery ogłaszając skład na starcie z Realem ujawnił po raz kolejny jeden ze swoich trenerskich grzechów: przywiązywanie się do nazwisk. W czwartkowym starciu z Athletic Bilbao ze znakomitej strony zaprezentowali się Vicente i Joaquín, jednak to Mata i Pablo wybiegli na murawę legendarnego madryckiego stadionu. Nieważne, że para starszych skrzydłowych jest w wielkim gazie, Emery wolał postawić na zawodników, którzy formą błyszczeli, a i owszem, tyle że w zeszłym sezonie. O notorycznych problemach z przetrzebioną obroną chyba wspominać nie trzeba. Po co dolewać oliwy do ognia frustracji, który tak mocno płonie w sercach Valencianstas przy okazji każdego wyjazdowego spotkania Nietoperzy…

Zgodnie z przewidywaniami przewagę od samego początku mieli Królewscy. W 8. minucie Cristiano Ronaldo spróbował strzału z ostrego kąta, lecz César był jak zawsze na posterunku. Nie minęła minuta, a w dogodnej sytuacji znalazł się Rafael van der Vaart, jednak uderzał słabsza prawą nogą i piłka poszybowała nad bramką. Problemów z grą potencjalnie słabszą kończyną nie miał za to Marcelo, który zszedł do środka i strzelił płasko właśnie z prawej nogi. César bez problemu zatrzymał futbolówkę. W 20 minucie Ronaldo przeprowadził dynamiczną akcję lewą stroną i wycofał piłkę do Gutiego. Weteran Realu w idealnej sytuacji zamiast do siatki, posłał piłkę na bandy reklamowe. O wiele większą precyzją wykazał się w 25. minucie Gonzalo Higuain, który nie dał najmniejszych szans portero Valencii. Argentyńczyk dostał doskonałe podanie od Gutiego, który w dziecinny sposób odebrał futbolówkę Bruno. Kilka sekund później mogło być już 2:0, ale Alexis w tylko znany sobie sposób wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Van der Vaarta. W 30. minucie wyśmienitą okazję zmarnował Higuain. Argentyńczyk stanął oko w oko z Césarem, lecz przelobował nie tylko jego, także bramkę. Piłkarze Valencii zrozumieli chyba, że taką grą nic nie osiągną i spróbowali śmielej zaatakować. Po dośrodkowaniu Jordi Alby głową uderzał Alexis, niestety fenomenalną paradą popisał się Iker Casillas. Etatowy reprezentant Hiszpanii również porządnie wystraszył Juana Matę, wskutek czego dobitka wychowanka Realu była niecelna. Mata w końcówce pierwszej połowy po dograniu Alby miał jeszcze jedną znakomitą okazję na zdobycie gola, jednak zamiast uderzać od razu, zabawił się w przyjmowanie i przekładanie piłki. Jak to się skończyło chyba mówić nie trzeba.

Od początku drugiej połowy miejsce tragicznie grającego Pablo zajął Joaquín. Nie przestraszyło to Los Blancos, którzy bardzo szybko mogli podwyższyć prowadzenie. Na szczęście César wygrał pojedynek sam na sam z Marcelo. Szybko próbował się odgryźć David Villa, jednak w dobrej sytuacji uderzył zza pola karnego kilka metrów obok bramki. W drugiej odsłonie gra przebiegała głównie w środku pola, Valencia starała się podjąć walkę, którą niestety przegrywała z kretesem. Nie pomogło wejście Barajy i Vicente, ataki Nietoperzy charakteryzowały się taktyczną indolencją. Ciężko było zauważyć w grze Blanquinegros jakąkolwiek myśl trenerską, wszystko opierało się na indywidualnych umiejętnościach. Tak jak strzał Davida Silvy z około 25 metrów. El Chino huknął potężnie, ale futbolówka zatrzymała się tylko na spojeniu słupka z poprzeczką. Była to ostatnia groźna sytuacja Los Ches. Real miał ich bez liku, lecz znakomicie spisywał się César, broniąc kolejne strzały Ronaldo i raz za razem zatrzymując szarżującego Portugalczyka. W 78. minucie byłemu zawodnikowi Manchesteru United udało się jednakże zdobyć bramkę. CR9 wykorzystał dobre podanie Marcelo z lewego skrzydła i nie zmarnował okazji. To ostatecznie przesądziło o zwycięstwie Merengues, którzy nawet gdy oddawali odrobinę pola Valencii, cały czas mieli grę pod kontrolą. Przewaga w taktycznej i piłkarskiej dojrzałości graczy Realu aż biła po oczach.

Cóż, można powiedzieć, że wynik był zgodny z przedmeczowymi prognozami, każdy inny byłby sporą niespodzianką. Mecz ten pokazał dobitnie, że formuła pracy Unaia Emery’ego z tą drużyną już się chyba wypaliła. Widzi to także prezydent Manuel Llorente, który dość ma opuszczania kolejnych hiszpańskich stadionów z ponurą miną. Do końca rozgrywek potrzebna jest konsolidacja całej drużyny w dążeniu do osiągnięcia celu, jakim jest zajęcie trzeciego miejsca. Po sezonie jednak trzeba usiąść i zastanowić się bardzo mocno nad nie tylko finansową, ale przede wszystkim sportową przyszłością drużyny z Lewantu.

Skróty meczu w VCF Video: Obszerny, HQ

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne