Strona główna

Wywiad z Davidem Villą

sebol | 06.02.2010; 15:37

El Guaje przepytany

Snajper Valencii wziął niedawno udział w wywiadzie - odpowiedział na parę pytań, które poruszają m.in. kwestie jego rywalizacji o tytuł Pichichi z Leo Messim, przyszłości w klubie, a także zobowiązań związanych z noszeniem kapitańskiej opaski.

Ustrzeliłeś 14 bramek na półmetku sezonu. Podwoisz tę liczbę?

Na to liczę, choć teraz najważniejsze, bym zdobył gola numer 15 i pomógł drużynie w zwycięstwie. Jeśli jednak uda mi się strzelić ich więcej, będę jeszcze bardziej zadowolony.

Byłeś ostatnio w Barcelonie i uczestniczyłeś w kręceniu reklamówki Adidasa. Był tam też Messi, który ma nad Tobą bramkę przewagi w klasyfikacji najlepszych strzelców - nie walczysz z byle kim o tytuł Pichichi?

Bardzo ucieszyłbym się na tytuł najlepszego goleadora - stąd muszę mierzyć się z najlepszymi na świecie, jak właśnie Messi. Jesteśmy dopiero w połowie sezonu i jeszcze tyle samo przed nami, lecz obym pozostawał w walce do końca, bo to na pewno przyniesie korzyść drużynie.

Twój strzelecki kunszt czyni Cię atrakcyjnym dla innych klubów.

Z roku na rok da się zaobserwować, że najdrożsi są właśnie bramkostrzelni gracze i dla nich przewidziane są też większe gaże. Staram się wykonywać swą pracę jak najlepiej, jednak nie dla korzyści finansowych, ale by pomagać swojemu zespołowi.

Pojawiają się oferty?

Z tego co mi wiadomo, nie.

Co zamierzasz uczynić w czerwcu?

Przede wszystkim mam nadzieję wyjechać wraz z kadrą na Mistrzostwa Świata w RPA, choć do tego czasu jeszcze daleka droga i trzeba ciężko pracować.

Co planujesz odnośnie przyszłości?

Do czerwca jeszcze mnóstwo czasu, zatem na ten moment umysł, serce i nogi angażuje w pełni w codzienną pracę na rzecz zespołu i nie rozmyślam nad przyszłością.

Villa jest szczęśliwy w Valencii?

Oczywiście. Jest mi tu dobrze i to daje się odczuć na boisku. Może jestem w tej kwestii nudny, ale zawsze, gdy mnie o to pytają powtarzam, że jestem bardzo szczęśliwy w Valencii. Staram się być maksymalnie zaangażowany i pracuję w pocie czoła, abyśmy osiągnęli cele, jakie sobie obraliśmy.

Tydzień temu prezydent Llorente zakomunikował, że abyś pozostał, zespół musi uzyskać miejsce od 1-4 w lidze, a kadra nie może się rozpaść, byś pozostał tu szczęśliwy. Ponadto ogłosił, że ma w planach spotkanie z Tobą i innymi graczami.

Skoro prezydent tak powiedział… On zrobił to po to, by dać mi do zrozumienia, że w tej chwili ważne są aspekty sportowe, jak chociażby wygrana nad Valladolid, a później walka o trzy punkty w Gijon i tak dalej. W tej chwili na tym właśnie się skupiam.

Rzeczywiście klucz do Twego pozostania leży w kwalifikacji do Champions League?

W tej chwili celem, który obrał sobie klub, jest dostanie się do Ligi Mistrzów, nad czym pracujemy. Mam kontrakt do 2014 roku i kwestia mojej przyszłości nie jest nadrzędnym problemem. Kiedy sezon się skończy usiądziemy, pomyślimy, mając głównie na uwadze dobro Valencii. Mam dobre stosunki z aktualnymi władzami klubu, więc wszystko z pewnością dobrze się potoczy.

Czy Valencia będzie zespołem konkurencyjnym w razie przedostania się do rozgrywek Champions League?

Dla klubu ważne jest współzawodnictwo i jeśli ci sami ludzie będą kierować klubem, tak będzie - na pewno staniemy się konkurencyjni. Ważne jest nie tylko, by będąc w Lidze Mistrzów pozyskać dodatkowe pieniądze do kas klubu, ale stworzyć drużynę godną rywalizacji na najwyższym poziomie.

Jeśli Llorente poprosi, byś pozostał…

Bycie tu jest przyjemnością, więc nie sądzę, by Llorente musiał błagać mnie na kolanach o pozostanie - tym bardziej, że mam kontrakt do 2014 roku.

Sporo ludzi przez ostatnie lata orzekało twoje odejście. Kiedyś trafią?

Nie wiem, czy trafią, czy nie, ale na tę chwilę mało interesuje mnie, co może zdarzyć się latem. W tej chwili liczy się tylko, by osiągnąć jak najwięcej z Valencią w lidze i Europie, nic więcej.

Wybacz, że tak nalegam, ale nam nie da spokoju kwestia, co stanie się latem.

Może się stać wiele rzeczy, lecz na ten moment mam kontrakt z Valencią i będę się starał jak najlepiej go wypełniać.

Villa nie myśli o poszukaniu lepszych warunków finansowych, także innych korzyści?

Nie zadręczam się zbytnio kwestiami finansowymi, co zresztą w ostatnich latach udowadniałem. Nie jest to jednak temat do rozmowy przed mikrofonem.

Uważasz się za symbol Valencii?

Uważam się za gracza ważnego i osobę bardzo lubianą w Valencii. Przyjmuję krocie sympatii idąc na przykład ulicą. Bardziej niż za ikonę Valencii mam się po prostu za ważnego piłkarza.

Czy sprowadzenie przez klub dwóch mediapuntos, jakimi są Dominguez i Feghouli, może przyczynić się do twego pozostania?

Sekretariat techniczny wybiera kogo sprowadzić, lecz nie sądzę, że robi to po to, by zatrzymać bądź odprawić innego gracza. Zapewne są to gracze, którzy mogą pomóc drużynie.

Co możesz powiedzieć o Chorim?

Nie jest mu łatwo się przystosować, należy pamiętać jednak, że przyszedł do nas po pełnym, męczącym sezonie w Rosji. Jest dobrym graczem - nie powiem, że lepszym czy gorszym od innych towarzyszy, ale ma cechy idealnie nadające się do ataku Valencii.

Noszenie opaski wyciąga więcej z piłkarza?

Bez wątpienia ciągnie za sobą więcej, aniżeli tylko kwestie sentymentalne. Kiedy ktoś z drużyny czegoś potrzebuje, masz obowiązek mu pomóc, bronić go, dlatego, że zostałeś wybrany w głosowaniu i nie możesz nikogo zawieść. Podobnie Marchena i Vicente tak jak i ja, pracują nad tym, by wszyscy w zespole byli zadowoleni i nic i im nie brakowało.

Jak udało się spotkanie byłych kapitanów Barajy i Albeldy oraz prezydenta Llorente?

Dobrze, to była udana inicjatywa. Udowodniło to, że między klubem a piłkarzami istnieje płynna komunikacja i nie ma mowy o dowiadywaniu się czegokolwiek z prasy. Było to też dumą dla obu kapitanów, którzy mimo iż formalnie już nimi nie są, ciągle są tutaj bardzo ważni.

Nigdy nie zostawiasz dziecka bez autografu?

Zdarza mi się kogoś ominąć, gdy się śpieszę lub mam inne sprawy na głowie, bo przecież też jestem człowiekiem. Ale gdy mam czas nie potrafię nie podpisać. Ci ludzie fatygują się do Miasta Sportu, by taki podpis zdobyć i za tą sympatię staram się odwdzięczyć. Gdy byłem dzieckiem, także radowałem się zdobywając taki podpis na piłce czy koszulce.

Kategoria: Wywiady | Źródło: Superdeporte