Strona główna

To nie ta Valencia...

Rivv | 24.01.2010; 19:07

Tenerife 0:0 Valencia

Po kapitalnej grze i pięknym zwycięstwie nad Villarreal w poprzedniej kolejce mecz z Tenerife wydawać się miał dla graczy Los Ches spokojną przebieżką. Jednak w zimowo-letnie popołudnie na Teneryfie Blanquinegros pokazali leniwą, niespieszną grę, tylko remisując z ligowym słabeuszem.

W ekipie Valencii do gry powrócił po prawie miesięcznej przerwie Pablo Hernandez, który wybiegł w pierwszym składzie w miejsce dobrze zastępującego go Joaquina. Kolejną zaskakującą decyzją Unaia Emery’ego było ponowne pominięcie Angela Dealberta, ostoi defensywy Valencii z początku sezonu. Dziwi, że mister po jednym słabszym meczu (rewanż z Deportivo w Pucharze Króla – przyp. red.) posadził byłego obrońcę Castellon na ławce. Gdy Alexis popełniał błąd za błędem, szkoleniowiec nadal darzył go zaufaniem. Zaufaniem, którego w tej chwili nie otrzymuje Dealbert.

Zdecydowanym bohaterem pierwszej połowy spotkania był golkiper Valencii, César, który niejednokrotnie ratował swoją drużynę przed stratą bramki. Najpierw w 3. minucie wygarnął piłkę z linii bramkowej po główce Nino. Wysunięty napastnik gospodarzy sprawiał mnóstwo problemów linii obronnej drużyny z Lewantu. Sześćdziesiąt sekund później strzał Nino ofiarnie zablokował Alexis. Valencia w pierwszej i praktycznie jedynej w pierwszej odsłonie akcji ofensywnej mogła objąć prowadzenie. Mata dośrodkował z lewego skrzydła wprost do Silvy. Traktowany jak bóstwo w tym regionie El Mago przyjął piłkę i uderzył na bramkę, jednak jego strzał sparował Aragoneses. W dalszej części przeważało Tenerife, Valencia natomiast ograniczała się tylko do nieporadnych prób budowania akcji. César tymczasem uratował drużynę znad Turii broniąc w sytuacji sam na sam z Alfaro. Kolejnymi strzałami nękał go Nino, lecz doświadczony portero w każdej sytuacji zachowywał się bez zarzutu.

W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Wciąż przeważało Tenerife, choć nie dochodziło już tak łatwo pod bramkę Césara. Tymczasem Valencia próbowała jak najmniejszym nakładem sił zdobyć gola dającego prowadzenie. W 56. minucie strzał Pablo z kilkunastu metrów otarł się o poprzeczkę bramki gospodarzy. Kilka chwil później bardzo ładną akcję zakończoną płaskim strzałem Alfaro przeprowadziło Tenerife, jednak nasz portero ponownie był na posterunku. W odpowiedzi przed wielką szansą stanął David Silva, jednak będąc sam przed Aragonesesem zachował się fatalnie, próbując podania do środka zamiast strzału. Zdecydowanie to nie był dzień Silvy, który po znakomitym podaniu Davida Villi ponownie stanął oko w oko z bramkarzem Tenerife. Kanaryjczyk jednak źle przyjął sobie futbolówkę, co uniemożliwiło mu oddanie skutecznego strzału. W 72. minucie znów byliśmy świadkami pojedynku Nino z Cesarem. Nasz golkiper popisał się kolejną świetną interwencją, a napastnik gospodarzy mógł tylko żałować kolejnej niewykorzystanej sytuacji. Podobnie mógł się czuć Silva, który w 78. minucie kolejny raz stanął przed dobrą szansą, jednak posłał piłkę obok słupka. Sześć minut przed końcem bohaterem Los Ches mógł zostać David Navarro, jednak główka byłego defensora Mallorci trafiła w Aragonesesa. Więcej ciekawego w tym spotkaniu się nie wydarzyło.

Naprawdę trudno zrozumieć, jak drużyna grająca kilka dni temu fantastyczny futbol w niespełna tydzień obniżyła swój poziom o mniej więcej 80%. Pozostaje tylko nadzieja, że w następnej kolejce w Sevilli Blanquinegros będą przypominać tę prawdziwą Valencię z meczu przeciwko Villarreal. Valencię grającą szybko, nieszablonowo i na wskroś pięknie.

Raport pomeczowy

Skrót: VCF Video

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne