Strona główna

Submarinos poszli na dno!

Rivv | 18.01.2010; 00:07

Valencia 4:1 Villarreal

Valencia na Estadio Mestalla dała wspaniały koncert gry, pokonując Villarreal w derbach Comunitat Valenciana. Podopieczni Unai Emery’ego już dawno nie zagrali tak zdecydowanie i konsekwentnie, dzięki czemu zwycięstwo Los Ches ani przez moment nie było zagrożone. Przy takiej formie Nietoperzy Real Madryt powoli może zacząć przedefiniowywać cele na obecny sezon: wymagającym zadaniem dla Królewskich będzie nie odebranie mistrzowskiego tytułu Barcelonie, a walka na noże o drugie miejsce ze znakomitą w tych rozgrywkach Primera Division Valencią.

Zdecydowanie widać, że Unai Emery czuje się o wiele bardziej komfortowo, gdy ma do dyspozycji pełną kadrę. Pozwala mu to na oszczędniejsze szafowanie siłami piłkarzy i daje większe możliwości zestawienia drużyny. O ile na mecz z Villarreal ofensywa wyszło w najsilniejszym możliwym na tę chwilę ustawieniu, to o formacji obronnej nie można było powiedzieć tego samego. W składzie rzucał się w oczy brak Dealberta i Miguela, lecz ich zastępcy, Alexis i Bruno, na tle wymagającego rywala, mimo że nie ustrzegli się błędów, pokazali się nad wyraz dobrze. Zresztą jak cała drużyna Blanquinegros.

Derby zaczęły się wspaniale dla Valencii. Już w 8 minucie miała miejsce pierwsza kapitalna akcja Nietoperzy. David Villa popędził prawą stroną, podał w pole karne do Silvy, a ten odegrał przed szesnastkę do Evera Banegi. Argentyńczyk strzałem z pierwszej piłki nie dał najmniejszych szans Diego Lopezowi. To był pierwszy cios, jaki tego wieczoru dosięgnąć miał drużynę Żółtych Łodzi Podwodnych. Valencia po objęciu prowadzenia nie forsowała tempa, lecz spokojnie kontrolowała grę i nie dopuszczała do tego, by rywale stwarzali groźne sytuacje pod bramką Cesara. W 26. minucie rywalizacji na głowy podopiecznych Ernesto Valverde spadł kolejny cios, który powalił ich na murawę Mestalla i odebrał wszelkie nadzieje na osiągnięcie korzystnego rezultatu. Obrońca Villarreal Kiko stracił piłkę na rzecz Villi. El Guaje popędził na bramkę Lopeza, jednak przed oddaniem strzału w nieprzepisowy sposób powstrzymał go próbujący naprawić własny błąd Kiko. Sędzia Undiano Mallenco nie miał wątpliwości, wskazując na jedenasty metr i wyrzucając defensora gości z boiska. Villa bez najmniejszych problemów pokonał z wapna, bądź co bądź, jednego z najlepszych specjalistów od bronienia karnych w Primera Division. Od tej pory zawodnicy Valencii, nieskrępowani presją wyniku, który był już niemal przesądzony, zaczęli pokazywać pełnię swoich ofensywnych możliwości. Zagrania z pierwszej piłki, szybka wymiana pozycji, efektowne sztuczki techniczne - to wszystko cieszyło oczy kibiców na Estadio Mestalla, którzy już dawno nie widzieli swojej drużyny grającej aż tak pięknie i widowiskowo. Szczególnie w drugiej połowie Nietoperze latali na poziomie nieosiągalnym dla nikogo w Europie, nawet Barcelona w ostatnim czasie nie wymieniała piłki tak szybko, jak w niedzielny wieczór robili to zawodnicy Los Ches.

W drugiej odsłonie Bruno zastąpiony został przez Miguela, co jeszcze bardziej podniosło jakość gry Valencii. W 50. minucie Joaquin zagrał właśnie do Portugalczyka, który – pomny swoich dwóch asyst w ostatnim meczu Copa del Rey – idealnie dograł na nogę Maty, jednak błyskotliwy skrzydłowy posłał piłkę obok słupka. Pięć minut później było już 3:0. Z lewego skrzydła piłkę płasko dośrodkował Jeremy Mathieu. Joan Capdevila wybił ją za krótko, wprost pod nogi Silvy, który strzałem tuż przy słupku ponownie zmusił Lopeza do kapitulacji. Po chwili El Mago był bardzo bliski zdobycia swojego drugiego gola w tym spotkaniu. Znów perfekcyjną centrą popisał się Mathieu, piłkę opanował Silva, lecz jego uderzenie obronił Lopez. Kanaryjczyk ponownie dopadł do piłki, lecz dobitka własnego strzału wylądowała tylko na poprzeczce. Prowadzenie Valencii powinno być jeszcze wyższe, tymczasem zrobiło się 3:1. Alexis nie zrozumiał się z Cesarem i zagrywając piłkę przelobował własnego portero. Piłkę do pustej bramki skierował Brazylijczyk Nilmar. Był to praktycznie jedyny błąd naszej obrony w tym meczu, jednak bardzo brzemienny w skutkach. Stracony gol wcale nie podziałał na Blanquinegros deprymująco, a na bramkę gości sunął atak za atakiem. W 71. minucie magiczny trójkąt Valencii ponownie zaczarował cały stadion. Mata zagrał w pole karne do Villi, ten piętką odegrał do wbiegającego Silvy, a Kanaryjczyk będąc w sytuacji sam na sam z Lopezem strzelił prosto w niego. Bramkarz Villarreal był absolutnym bohaterem swojego zespołu, gdyby nie jego cudowne interwencje, Żółte Łodzie Podwodne doznałyby sromotnej porażki, która odbiłaby się szerokim echem w Europie. W 81. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Miguel. Piłkę zmierzającą w samo okienko zatrzymał, jakżeby inaczej, Lopez. Po momencie futbolówka znowu znalazła się w bramce gości, jednak sędzia liniowy raczej słusznie zasygnalizował pozycję spaloną, na której znajdował się Silva w momencie oddawania strzału głową przez Davida Navarro. Spalonego nie było jednak na minutę przed upłynięciem regulaminowego czasu gry. Pablo znakomicie podał do wybiegającego zza obrońców Maty, który zdobył bramkę. Decyzja sędziego o pozycji spalonej była całkowicie niezrozumiała, gdyż w momencie podania Juan znajdował się dwa metry przed linią obrony Villarreal! Kibicom na szczęście dane było zobaczyć jeszcze jednego gola swoich ulubieńców. W 91. minucie znów miała miejsce akcja magicznego trójkąta. Mata popędził środkiem i zagrał na lewe skrzydło do Silvy, który płasko zacentrował w pole karne wprost na nogę Villi. El Guaje dokończył dzieła zatopienia Żółtej Łodzi Podwodnej.

Tak wspaniała gra - nie tylko naszych faworytów, lecz w ogóle jakiejkolwiek europejskiej drużyny - nie zdarza się często, dlatego powinniśmy delektować się dzisiejszym zwycięstwem i zapamiętać fenomenalny styl gry naszych piłkarzy w derbach regionu Walencja. Los Ches zaprezentowali dzisiaj gigantyczną formę, deklasując mocnego przecież rywala, mającego w swoim składzie wielu reprezentantów. Po takich spotkaniach każdy sympatyk Valencii może czuć się dumny, że jest kibicem tego klubu. Oby tylko takie uczucie towarzyszyło wszystkim valenicianistas podczas zakończenia bieżącego sezonu, który jak na razie układa się dla Blanquinegros znakomicie.

Skrót spotkania: VCF Video

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne