Strona główna

Valencia zdobyła Andaluzję! Po niedzielnym zwycięstwie na Estadio Mestalla nad Sevillą FC podopieczni Unaia Emery'ego udali się na południe Hiszpanii, by stoczyć bój z lokalnym rywalem Sevillistas - walczącym o utrzymanie Realem Betis Balompié. Szkoleniowiec Valencii przed meczem ogłaszał wszem i wobec, że Betis jest groźniejszym przeciwnikiem od samej Barcelony, jednak, jak się okazało, nie taki diabeł straszny. Ches po mało ciekawym i niezbyt obfitym w sytuacje bramkowe spotkaniu pokonali Beticos 2:1.

Jedenastka, która wybiegła na murawę Estadio Manuel Ruiz de Lopera zdawała się świadczyć, że Emery dał odpocząć kilku zawodnikom przed niedzielną potyczką z Barceloną. Przede wszystkim zaskakująca była obsada pozycji defensywnych pomocników - grających razem w środku pola przeciwko Sevilli Albeldę i Baraję zastąpili Edu i przesunięty z formacji defensywnej Marchena. Entrenador nie dał Joaquínowi szansy występu od pierwszej minuty przed byłą publicznością i na prawym skrzydle wystawił Pablo. Natomiast w linii obrony od początku zagrali rekonwalescenci - Maduro i del Horno.

W drużynie José Noguésa niespodziewanie zagrał Chilijczyk Mark González, który nie był awizowany w przedmeczowych zapowiedziach z powodu nadmiaru żółtych kartek. Jednak odwołanie władz klubu do hiszpańskiej federacji w sprawie niesłusznie przyznanego jednego z zółtych kartoników przyniosło skutek i gracz z Ameryki Południowej mógł wystąpić. To on wraz z Achille Emaną i Ricardo Oliveirą miał odpowiadać za grę ofensywną Betisu.

Obie ekipy zaczęły to spotkanie bardzo spokojnie, wzajemnie się badając i nie podejmując zbędnego ryzyka. Jednak od początku zarysowała się minimalna przewaga Valencii. Pierwszą groźną akcję przeprowadził w 7. minucie David Villa, który z prawego skrzydła zszedł do środka i mocno uderzył z lewej nogi. Piłka zmierzała jednak w sam środek bramki i portugalski golkiper Ricardo nie miał problemów z wyłapaniem tego strzału. Betis nie potrafił skutecznie odpowiedzieć. Indywidualnej akcji próbował Emana, ale jego strzał poszybował daleko obok bramki Césara. Kolejną groźną sytuację dla Blanquinegros stworzył Pablo, ale jego silne uderzenie z narożnika pola karnego z drobnymi problemami wybronił portero Betisu. Spotkanie toczyło się w wolnym tempie, widać było, że obie drużyny były skoncentrowane na uważnej grze w defensywie i chciały za wszelką cenę uniknąć poważnych błędów. Pierwsza gafę popełniła jednak obrona Valencii, w wyniku czego sam na sam z Césarem wyszedł Alberto Rivera, jednak posłał piłkę minimalnie obok słupka. Chwilę później fenomenalne umiejętności zaprezentował bramkarz Valencii, broniąc główkę Marka Gonzáleza. W pierwszej połowie, dość ciężkiej do oglądania, nic więcej godnego uwagi się już nie wydarzyło.

W drugiej części na boisku znów toczyła się zażarta walka, z której jednak wynikało niewiele ciekawego. Niespodziewanie groźną sytuację dla Valencii stworzył... bramkarz Betisu Ricardo, który wypuścił z rąk ni to strzał, ni to dośrodkowanie Pablo. Po tej sytuacji mało widoczny prawoskrzydłowy Nietoperzy ustąpił miejsca byłej gwieździe Verdiblancos - Joaquínowi. W 65. minucie kibice zgromadzeni na stadionie doczekali się bramki. Nestety dla sympatyków Betisu zdobyła ją drużyna gości. Piłkę na lewej stronie przejął Juan Mata, pociągnął z nią do linii końcowej i płasko dograł do Davida Villi, który genialnym uderzeniem z krzyżaka umieścił ją w siatce.

Trafienie El Guaje sprawiło, że gospodarze atakowali jeszcze agresywniej, jednak nie potrafili stworzyć sobie dogodnej sytuacji na zdobycie gola. Postanowili wykorzystać to podopieczni Emery'ego, którzy w 79. minucie trafili po raz drugi. Akcję zainicjował Joaquín podając w pole karne do wbiegającego Edu, a ten odegrał do Villi, który nie miał problemów z wpakowaniem piłki do siatki. Teraz wystarczyło tylko uniknąć błędów i spokojnie dowieźć korzystny rezultat do końca. Planu tego nie udało się w pełni zrealizować. W 87. minucie Juanma popisał się znakomitym podaniem do Oliveiry, za którym nie nadążył Marchena. Brazylijczyk w sytuacji sam na sam z Césarem mocno uderzył po krótkim rogu i zdobył kontaktową bramkę dla Beticos. Końcówka była więc nerwowa, a w niej kapitalną okazję na doprowadzenie do wyrównania miał Capi. Piłka zmierzająca do siatki odbiła się jednak od jednego z obrońców Los Ches i wyszła na rzut rożny. Więcej sytuacji nie było i Valencia odniosła piąte ligowe zwycięstwo z rzędu.

Trzecia pozycja jest coraz bardziej realna, ponieważ Barcelona łatwo uporała się z Sevillą i strata do Andaluzyjczyków wynosi już tylko dwa oczka. Dziś nasi ulubieńcy zagrali na pół gwizdka, co wystarczyło na słabo prezentujący się Betis. Nie ma co się jednak łudzić, że z taką grą Valencia poradzi sobie z drużyną Pepa Guardioli. Jeśli Nietoperze maksymalnie się nie zmobilizują i nie wzniosą na wyżyny swych umiejętności, porażkę z Blaugraną możemy już wkalkulować. Bo Barça żadnych prezentów nie rozdaje, ona tylko odbiera - chęć do gry i wiarę we własne umiejętności...

Bramki: VCF Video

Oceny VCF.PL

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne