Strona główna
Juan Soler ogłosił, że po sezonie z pracą w Los Ches pożegna się ktoś z dwójki Flores - Carboni. Szkoleniowiec Nietoperzy jest pewien, że w przyszłym sezonie dalej będzie prowadził ekipę z Estadio Mestalla. Czy wobec tego już się cieszy z odejścia Włocha, z którym nie darzy się sympatią? Quique mówi, że nie i nie wyklucza dalszej współpracy z dyrektorem sportowym w przyszłym sezonie.

"Jestem pewien, że mój kontrakt z Valencią zostanie wypełniony. Czy wobec tego Carboni opuści Estadio Mestalla? Moim zdaniem może dalej wypełniać swoje obowiązki, nie widzę żadnych przeciwskazań. Włoch nie wybiera zawodników, którzy mają reprezentować barwy klubu- jest pośrednikiem zespołu w negocjacjach. Nie chciałbym by moja przyszłość w Valencii zależała od tego, czy ktoś inny zostanie na swym stanowisku, czy nie. Wolałbym być oceniany za osiągnięte wyniki, a nie zdolność do współpracy z pojedynczymi osobami. Chcę zostać w Los Ches, ponieważ dzięki pracy na Estadio Mestalla stałem się trenerem o światowej marce."- powiedział Quique

W hiszpańskiej prasie pojawiły się plotki, jakoby Juan Soler pytał się Floresa o Carboniego i o to, jak układa się współpraca z Włochem. Trener zdecydowanie zaprzecza: "Prezydent nie rozmawiał ze mną o dyrektorze sportowym. Sam podjął taką, a nie inną decyzję. Na sercu leży mu dobro Valencii i wierzę, że to co robi przyniesie korzyści Nietoperzom."

Flores ma zamiar walczyć do samego końca o zwycięstwa. Jeśli Valencia wygra dwa ostatnie spotkania, to zakończy sezon z 71 punktami na koncie, a więc dwoma więcej niż rok temu. Dlatego też Quique chciałby mieć do dyspozycji wszystkich zawodników. Z tym może być jednak mały problem.

"Bardzo martwii mnie niedyspozycja dwóch naszych kluczowych zawodników: Silvy i Angulo. David z powodu urazu nie mógł wystąpić już w spotkaniu z Villarrealem, które ostatecznie przegraliśmy, natomiast Angulo ma strasznie przeciążony układ mięśniowy. Ponadto zawodnicy ci zostali powołani na mecze reprezentacji Hiszpanii, w których zapewne pojawią się na boisku i obawiam się, że później nie będą zdolni, by zagrać z Levante. Naszym wielkim utrapieniem są powołania do reprezentacji. To zaszczyt, ale w naszej sytuacji nie jest to dobre. Mamy kadrę zdziesiątkowaną kontuzjami, dodatkowo najlepsi zawodnicy są nadmiernie eksploatowani. Z tego powodu ciężko było nawiązać skuteczną walkę z Chelsea. Mimo wszystko chcemy przekroczyć barierę 70 punktów i osiągnąć lepszy wynik niż rok temu. To byłby nasz wielki sukces. Osiągnęlibyśmy coś niemożliwego z powodu plagi urazów .

Kategoria: Wywiady | Źródło: AS