Strona główna

Dobra zaliczka przed rewanżem

benji | 28.02.2008; 01:03
Można by rzec: "historia lubi się powtarzać".
Scenariusz widowiska na Camp Nou od kilku lat bowiem pozostaje niemal niezmienny: spotykające się w stolicy Katalonii zespoły w stylu gry dzieli przepaść, natomiast wynik końcowy dzieli punkty równo pomiędzy obie ekipy. Po raz kolejny również to Valencia otworzyła wynik spotkania za sprawą, co pomału zaczyna być niepisaną zasadą, Davida Villa.


Z pewnością jeszcze przez kilka następnych dni kibice obu ekip przecierać będą oczy ze zdziwienia patrząc na wynik pierwszego spotkania półfinałowego Copa del Rey. Sympatykom Barcelony trudno będzie zrozumieć jak ich zespół nie był w stanie do 93 minuty zdobyć bramki posiadając gigantyczną przewagę w każdym aspekcie gry. Z drugiej strony fani Los Ches mają do rozwikłania równie zawiłą łamigłówkę. Trudno bowiem logicznie wytłumaczyć w jaki sposób zespół, który przez prawie cały sezon ma problemy ze skutecznością jest nagle w stanie wykorzystać jedyną dogodną sytuację.

Obraz spotkania nie zdziwił chyba nikogo. Będący ostatnio w zabójczej formie piłkarze Barcelony już od samego początku spotkania objęli kontrolę nad grą. Przez pierwsze 5 minut spotkania nie dali żadnych złudzeń przeciwnikowi, jeżeli chodzi o ich zapędy. Thierry Henry, Samuel Eto'o oraz Lionel Messi wymieniali się błyskawicznie piłką nie dając defensorom Ches ani chwili spoczynku. Już w 6 minucie mogliby cieszyć się z prowadzenia, lecz po sporym zamieszaniu w polu karnym Hildebranda sytuację wyjaśnił Helguera. Kolejne minuty przyniosły może lekkie wyrównanie obrazu gry lecz gospodarze wciąż posiadali znaczącą przewagę. Nieliczne kontrataki blanquinegros kończyły się niemal równie błyskawicznie jak zaczynały, a rzadkością był widok któregoś z piłkarzy Ches w okolicy pola karnego Victora Valdesa. W ekipie blaugrany fantastyczną pracę wykonywał Yaya Toure przecinając prawie każde podania przeciwnika i szybko uruchamiając któregoś z kolegów. Mimo, że przewaga Barcelony rosła z każdą minuty i przekładała się na kolejne sytuacje strzeleckie piłka albo mijała bramkę, albo trafiała w ręce fantastycznie dysponowanego Hildebranda. Niemiec bardzo dobrze rozumiał się z kolegami, dlatego też wszystkie jego interwencje były perfekcyjnie wymierzone. Obserwatorzy oraz kibice nie mieli najmniejszych wątpliwości co do faktu, iż były zawodnik Stuttgartu był w tym spotkaniu największą bolączką gwiazd Barcy. Cała reszta piłkarzy Valencii harowała natomiast w pocie czoła, by Niemiec miał jak najmniej pracy. Mimo ich wytężonego wysiłku Hildebrand i tak był najbardziej zajętym człowiekiem na murawie.

Obraz gry nie zmienił się nawet po przerwie, choć zawodnikom Ches udało się wypchnąć nieco gospodarzy. Wciąż jednak gra ofensywna podopiecznych Ronalda Koemana po prostu nie istniała. Mimo wielkich starań utalentowanego Evera piłka rzadko kiedy znajdowała się poza połową Valencii. Blanquinegros próbowali szybkiej wymiany piłek, ale w porównaniu do przeciwnika można to nazwać co najwyżej karykaturą. Starając się poprawić w jakiś sposób styl gry swoich zawodników Ronald Koeman postanowił wpuścić na boisko Javiera Arizmendi w miejsce zmęczonego Joaquina. Ta decyzja okazała się być najlepszym pomysłem Holendra tego wieczoru, bowiem zaledwie 5 minut później piłkarz odwdzięczył się za okazane mu zaufanie zaliczając asystę. Dokładnie w 70 minucie Hiszpan przeprowadził bardzo składną akcję wespół z Davidem Silvą oraz Villą, po czym wyłożył piłkę temu drugiemu. W ten sposób "el Guaje" zaliczył już szóste trafienie na boisku Dumy Katalonii w swojej karierze. Jak nie trudno się domyślić ta bramka podrażniła tylko ambicje gospodarzy i spowodowała jeszcze większą lawinę uderzeń na bramkę Hildebranda. W miarę upływu czasu ataki Blaugrany były coraz bardziej desperackie, a atmosfera stawała się coraz bardziej napięta. Bramka wyrównawcza była natomiast efektem ostatniej już akcji spotkania. Po indywidualnej akcji Eto'o piłkę udało się wybić Hildebrandowi, lecz dopadł do niej Xavi i dokładnym uderzeniem przy słupku dał swojej ekipie remis.

Oba zespoły czeka jeszcze rewanż, który odbędzie się 20 marca na Estadio Mestalla. Dzięki bramkowemu ramisowi to Valencia jest w lepszej sytuacji, lecz kwestia awansu do finału Capa del Rey jest jeszcze daleka od rozstrzygnięcia.

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne