Strona główna
Wygląda na to, że nadchodzące dni będą dla fanów Valencii wyjątkowe… . Bynajmniej nie ze względu na sportowe sukcesy naszych idoli, lecz głównie za sprawą zbliżającej się wielkimi krokami chwili rozpoczęcia procesu ws. pozwu Davida Albeldy.
Wczoraj do dyskusji włączył się kontuzjowany kapitan Blanquinegros, Ruben Baraja. Po sobotnim wywiadzie dla Marcii Miguela Angela Angulo, tym razem to właśnie El Pipo postanowił zabrać głos w sprawie.


Kastylijczyk nie krył przygnębienia z powodu wydarzeń w klubie w minionych miesiącach.
- Czeka nas wyjątkowo gorący tydzień. Do niedawna byliśmy obiektem zazdrości Europy, teraz musimy zeznawać w sądzie, bo kapitan zespołu pozwał klub. To niespotykana sytuacja. Nie chciałbym jednak, by ktoś był poszkodowany.

32-latek określa się jako „bezpośrednią” osobę. Ruben stanowczo odrzuca inkryminacje 30-letniego Angulo, który stwierdził, jakoby został zdradzony przez dwójkę piłkarzy Los Ches:
- Nie zgadzam się z jego opinią. Szanuję ją, ale uważam za niefortunną, ponieważ tylko dolewa oliwy do ognia i poddaje w wątpliwość profesjonalizm i przyzwoitość klubowych partnerów. Jego położenie jest nie do pozazdroszczenia – wydaje mi się, że to skłoniło go do wypowiadania tak negatywnych przypuszczeń.

Urodzony w Valladolid pomocnik kontynuował:
- Pomimo całego zamętu, jaki panuje wokół Valencii, wszelakich plotek, stwierdzeń, samej drużynie nie można nic zarzucać. Ostanie rezultaty potwierdzają naszą coraz lepszą dyspozycję.
Przez osiem lat spędzonych w klubie miałem styczność z wieloma piłkarzami, trenerami czy prezydentami. Zbyt długo tu jestem by tolerować takie komentarze, nie pozwolę na nie.

Odnosząc się do przyjaźni pomiędzy nim a Albeldą, Baraja podkreśla, iż byłby „zadowolony”, gdyby udało się rozwiązać powstały konflikt „bez uszczerbku na ich znajomości.” „W końcu szacunek dla innych to istotna kwestia”, podkreśla.

W czerwcu 2007 roku pomocnik podpisał dwuletnią prolongatę kontraktu – wiążąc się z klubem do czerwca 2010 roku.
Wobec pogłosek, jakoby przedłużenie kontraktu Rubena Baraji miało wywoływać zazdrość wśród towarzyszy z drużyny, zawodnik odpowiada:
- Wszystko potoczyło się tak, jak zazwyczaj. Niektórzy używają mass mediów, by uzyskać przedłużenie umowy, czy też polepszenie zarobków – nie neguję tego. Każdy ma swój własny sposób działania. W moim przypadku wystarczyło 5 minut, by załatwić sprawę. Nie było żadnych napięć. Temat ekonomii był na drugim planie. Nie rozumiem zatem,dlaczego miałoby to generować zazdrość w szatni. To idiotyczne docinki, które nikomu nie pomagają. Nie chcę, aby ktoś podważał mój profesjonalizm, podsumował.

Kategoria: Wywiady | Źródło: Marca