Strona główna

"Kości zostały rzucone"... ponownie

Assist_magik | 13.10.2007; 19:15
Real Madryt, bogaty klub z wielkimi aspiracjami z jeszcze większymi pensjami zawodników. Valencia, przez Królewskich biedny, można porównać do kopciuszka zespół z równie wysokimi ambicjami. Od lat walczą o tytuły mistrzowskie i o piłkarzy. I tak samo jest teraz.

Bitwa o zawodników zaczęła się w letnim okienku transferowym 1996, kiedy to kuszony wielkimi pieniędzmi Pedja Mijatovic zdecydował się na przeprowadzkę do Madrytu, zostawiając dotychczasowy klub z Estadio Mestalla. Drużyna Nietoperzy uznała ten transfer za zdradę piłkarza i wtedy zaczęła się bitwa na piłkarzy.

Real kusił pieniędzmi, sławą, medialnością, Valencia rodziną, klimatem. Pierwszy, który po tych wydarzeniach zmienił barwy miedzy tymi zespołami był Milla (1997), który tak jak Canizares rok później zamienił Santiago Bernabeu na Mestalla. Niechciany Santi został ostoją bramki Ches i do dziś rywalizuje o miano pierwszego bramkarza Nietoperzy.

Potem nastąpiła wielka bitwa pomiędzy Valencią a Realem o gwiazdę tych pierwszych, Gaizką Mendietę. Jeden z najlepszych ówczesnych piłkarzy na świecie był kuszony przez włodarzy Królewskich. I znów góra okazali się Valencianiści, którym udało się sprzedać piłkarza do rzymskiego Lazio, niż oddać piłkarza rywalowi. Potem kolejne zwycięstwo w sprawie Ayali. Choć wydawało się, że prędzej czy później reprezentant Argentyny założy koszulkę Realu, ostatecznie obrońca pozostał na Estadio Mestalla, by potem odejść do innego hiszpańskiego klubu, jednak nie do Realu.

Ostatnio za darmo powędrowali do Valencii Mata oraz Helguera właśnie z Realu Madryt. Warto tu przypomnieć, że pośrednio z Madrytu zawitał na Estadio Mestalla Fernando Morientes. I co ciekawsze wszystkie transfery do Valencii z szeregów Królewskich okazywały się strzałą w dziesiątkę. Tak jak El Dragon, czy Morientes lub Milla.

Te sytuacje sprawiają, że Real tym razem będzie chciał przerwać złą passę w wojnie z Ches, którą sam wytoczył i będzie chciał wyrwać z drużyny Floresa, Davida Villę. Czy im sie to uda, czy kolejny raz działacze Realu odejdą z kwitkiem, tego nie wiemy. Możemy być pewni jednego, nie słuchając wypowiedzi prezesa Calderona, który mówi "nie" dla zainteresowania Villą, to że Real nie ustąpi tak łatwo, bo tu nie chodzi tylko o wzmocnienie klubu, ale tu chodzi o prywatną wojnę między klubami.

Kategoria: Felietony | Źródło: www.marca.com/własne