Strona główna
”Pojedynek murarzy” – tak hiszpańska prasa zapowiadała spotkanie drużyn prowadzonych przez Quique Floresa oraz Hectora Cupera – szkoleniowców znanych z zamiłowania do gry defensywnej. Z potyczki tej zwycięski wyszedł trener Nietoperzy, a to dzięki trafieniom Miguela oraz Joaquina, które dały przyjezdnym 3 punkty. Co warto podkreślić – punkty wywalczone w niezłym stylu i całkowicie zasłużenie.

Walcząc z etykietą ”mordercy futbolu” Quique po wymęczonych zwycięstwach z Almerią, Valladollid oraz Schalke, w spotkaniu z Los Beticos postawił na ofensywę, rezygnując z dwójki piwotów na rzecz debiutującego w barwach Valencii Manuela Fernandesa. Ustawienie to przyniosło efekt w pierwszych 20 minutach spotkania, kiedy to piłkarze Ches 4-krotnie zmusili bramkarza gospodarzy do wysiłku. Najbliżej z nich był Ivan Helguera, po strzale głową którego piłka musnęła słupek bramki Ricardo. Zachęceni próbą byłego obrońcy Realu Madryt gracze Nietoperzy w kolejnych sytuacjach starali się pokonać portugalskiego portero, brakowało im jednak trochę szczęścia albo dokładności. Szczególne pretensje o to drugie można mieć do Arizmendiego, który zmarnował złotą okazję na gola, wykopując z 8 metrów piłkę na stadionowy parking. Po drugiej stronie boiska spore zagrożenie stwarzał Rafael Sobis, z którym obrońcy Valencii mieli niemałe kłopoty. Nie przełożyło się to jednak na sytuacje bramkowe dla Betisu, który po pierwszej połowie zdecydowanie ustępował podopiecznym Quique Floresa.

Po przerwie sytuacja na boisku nie uległa większej zmianie i w dalszym ciągu stroną przeważającą byli goście, którzy stwarzali sobie kolejne groźne okazję, zmarnowane tym razem przez Silvę i Marchenę. Z upływem czasu do głosu zaczęli jednak dochodzi gospodarze. Zmęczeni mocnym początkiem gracze Valencii oddali pole rywalom, co zaowocowało kilkoma groźnymi okazjami z ich strony. Najgroźniej było po strzale Edu, który wykorzystując złe ustawienie Miguela przy pułapce ofsajdowej omal pokonał Hildebranda. Portugalczyk chwilę później zrehabilitował się za swój błąd, wyprowadzając Nietoperzy na prowadzenie po fenomenalnym, 30-metrowym rajdzie, zakończonym celnym uderzeniem. Quique mógł odetchnąć z ulgą, a spotkanie weszło w nową fazę, w której stroną dominującą znów była Valencia. Decydujący cios zadał Los Verdiblancos ich były piłkarz i idol kibiców – Joaquin Sanchez, który wykończył znakomitą akcję zainicjowaną przez dwójkę piłkarzy, wprowadzonych po przerwie – Angulo oraz Morientesa. ”Jeśli strzelę Betisowi, będzie to najsmutniejszy gol w mojej karierze” – powiedział przez spotkaniem popularny Ximo. Nie skłamał, gdyż po umieszczeniu piłki w siatce nie okazał nawet najmniejszej radości z tego powodu i wymownym gestem przeprosił fanów Betisu. Chwilę później skrzydłowy "Blanquinegros" opuścił plac gry, a pożegnany został przez publiczność owacją na stojąco, co doprowadziło go niemal do łez. Wzruszenie tą sytuacją najwyraźniej udzieliło się reszcie Valencianistats, z Timo Hildebrandem na czele, którzy tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego w głupi sposób pozwolili Sobisowi wbić bramkę kontaktową. Na więcej piłkarzom Cupera brakło jednak czasu i ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem Valencii.

Valencia – Betis 1:2

0-1, M.69: Miguel.
0-2, M.83: Joaquín.
1-2, M.86: Sobis.

Składy obu drużyn:

Real Betis : Ricardo; Ilic, Juanito, Rivas, Fernando Vega; Sobis, Somoza, Juande, Mark González (Caffa, m.71); Edu (José Mari, m.74), Fernando (Odonkor, m.74).

Valencia CF : Hildebrand; Miguel, Albiol, Helguera, Moretti; Joaquín (Sunny, m.86), Marchena, Manuel Fernandes, Silva; Arizmendi (Angulo, m.71), Villa (Morientes, m.78).

Widzów ok. 40 tys.

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne