Strona główna

Drużyna 17. kolejki Primera Division

Łukasz Kwiatek | 05.01.2011; 21:43

Którzy piłkarze zasłużyli na wyróżnienie?

Nowy rok w Primera Division rozpoczął się bez fajerwerków. Prowadząca w tabeli Barcelona męczyła się na własnym boisku z klepiącym biedę Levante, Real do końca drżał o wynik meczu z Getafe, Valencia wyszarpała wygraną z Espanyolem po serii pomyłek sędziego. Radować się z płynnej gry swoich ulubieńców mogli jedynie kibice Villarrealu.

Udał się powrót na klimatyczne „La Catedral” Danielowi Aranzubii. Na oczach swoich byłych kibiców bramkarz Deportivo sprawiał, że wszystkie ataki Bilbao roztrzaskiwały się o jego rękawice. Najbardziej spektakularną interwencją popisał się Aranzubia w ostatnich sekundach spotkania, wybijając piłkę zmierzającą w samo okienko po strzale eksperta od rzutów wolnych, Igora Gabilondo.

Dani Alves tradycyjnie nie zaprzątał sobie głowy pilnowaniem własnego pola karnego i najczęściej rezydował pod bramką Levante. Dwóch zepsutych podań Brazylijczyk długo będzie się wstydzić, ale po dwóch innych Pedro trafiał do siatki. Podobnym osiągnięciem nie może pochwalić się Jose Angel, jednakże lewy defensor Sportingu solidnie wywiązywał się ze swoich podstawowych obowiązków i stwarzał zagrożenie za każdym razem, gdy wybierał się z wizytą pod bramkę Malagi.

Wellington – wybrany przez „Asa” graczem meczu Sportingu z Malagą, również za solidną postawę w defensywie – sięgnął nogą dośrodkowania Dudy, pomimo czułej opieki Egurena, i niczym rasowy snajper delikatnym muśnięciem piłki doprowadził gości do wyrównania. Poza jedną sytuacją, szybko rozwiązaną sprytnym faulem taktycznym, Marius Stankevicius był zawsze na swoim miejscu w spotkaniu Valencii z Espanyolem. To w dużej mierze zasługa Litwina, że piłkarze „Los Pericos” nie mogli przebić się pod bramkę Vicente Guaity, choć pod pole karne Valencii dobiegali z zadziwiającą łatwością.

Każde kopnięcie piłki przez Borję Valero zwiastowało Almerii katastrofę. To on był liderem stada wilków, nieubłagalnie osaczającego zagubioną zwierzynę. Przyspieszał akcje, rozszerzał natarcia, oddawał piłkę na drugą stronę boiska, wrzucał ją za plecy obrońców i perfekcyjnie wykonywał stałe fragmenty. Najpierw po jego ostrym dośrodkowaniu bramkę głową zdobył Catala, później Valero samodzielnie podwyższył wynik bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego. Zakończony precyzyjnym trafieniem do siatki efektowny rajd Daniego Parejo powinien przekonać władze Realu Madryt, że warto w lecie ściągnąć swojego wychowanka na Santiago Bernabeu. Wielka zasługa Parejo w tym, że zespół Getafe do końca walczył o punkty.

Angel Di Maria poczuł, że jakaś podejrzana ręka łapie go za koszulkę i zdecydowanie zanurkował w polu karnym, a arbiter postanowił podyktować dyskusyjny rzut karny. W kolejnych minutach meczu Realu z Getafe Argentyńczyk wykorzystywał już tylko swoje czysto piłkarskie talenty, przeprowadzając mnóstwo udanych dryblingów. Wyłożył piłkę Oezilowi przy kolejnej bramce „Królewskich”, a przed koniecznością zapisania sobie na koncie kolejnej asysty uchronił go Karim Benzema, z którym pospołu popisowo zmarnował stuprocentową sytuację. Nie ma wątpliwości, kogo należy uznać za głównego bohatera okazałego zwycięstwa Mallorki nad Herculesem. Michael Pereira ustalił wynik spotkania po szarży z lewego skrzydła, a wcześniejszej, prawidłowo zdobytej bramki, nie uznał mu arbiter. Na pocieszenie Pereira mógłby dopisać sobie asystę, ponieważ to jego strzał skutecznie dobił Nsue.

Nieobecnego Leo Messiego w zdobywaniu bramek dla Barcelony zastąpił Pedro. Tylko pochodzący z Wysp Kanaryjskich boczny napastnik zdołał znaleźć drogę do siatki w szczelnej gęstwinie nóg uważnie grających obrońców Levante. I to dwukrotnie. Adrian Lopez wykorzystał kontrowersyjny rzut karny, wychodząc na czystą pozycję dał się sfaulować, prokurując czerwoną kartę dla obrońcy Bilbao, a wreszcie pewnym strzałem z kilkunastu metrów podwyższył nieoczekiwane prowadzenie Deportivo. Dobrego wrażenia pozostawionego na San Memes nie zepsuły nawet proste błędy techniczne, przydarzające się młodemu napastnikowi.

Jedenastka kolejki: Aranzubia (Deportivo) – Alves (Barcelona), Stankevicius (Valencia), Wellington (Malaga), Jose Angel (Sporting) – Pereira (Mallorca), Parejo (Getafe), Valero (Villarreal), Di Maria (Real Madryt) – Pedro (Barcelona), Adrian (Deportivo)

Rezerwowi: Tońo (Racing), Filipe (Atletico), Muniain (Bilbao), Navas (Sevilla), Mata (Valencia), Ronaldo (Real Madryt), Sinama Pongolle (Saragossa)

Nie brakowało emocji w końcówce starcia Atletico z Racingiem, jedynego meczu 17. kolejki zakończonego bezbramkowym remisem. Wyrwanie z Vicente Calderon punktu zapewnił gościom Tońo, któremu udało się w beznadziejnej dla siebie sytuacji zatrzymać Sergio Aguero. Gra Atletico Madryt, osłabionego brakiem kontuzjowanego Diego Forlana, zawieszonego Jose Reyesa i oddanego do Turcji Simao Sabrosy, opierała się w znacznym stopniu na rajdach Filipe Luisa.

„Efekt Navasa”, „rewolucja Navasa” – takie określenia pojawiły się w hiszpańskiej prasie po wygranej Sevilli z Osasuną, pierwszym ligowym zwycięstwie Andaluzyjczyków od 11. kolejki Primera Division. Komplet punktów zapewniło Sevilli dośrodkowanie wracającego po trzech miesiącach rekonwalescencji, najlepszego na boisku Jesusa Navasa. Iker Muniain często rozpoczynał swoje rajdy z głębi pola, jeszcze z własnej połowy. 18-latek był tak szybki i tak zwrotny, że nawet skoszenie go równo z murawą sprawiało problemy obrońcom Deportivo. Nie mówiąc o zatrzymaniu bardziej konwencjonalnymi metodami.

Po kontrowersyjnej czerwonej kartce dla Aritza Aduriza, grającą w osłabieniu Valencię wiódł na zastawione przez obrońców Espanyolu barykady Juan Mata. Po serii nieudanych prób, Mata trafił do siatki w końcówce meczu, korzystając z tego, że arbiter zapomniał, kiedy w futbolu należy odgwizdać pozycję spaloną. Florent Sinama-Pongolle wpisał się na listę strzelców po pięknej indywidualnej akcji – przyjął piłkę tyłem do bramki, wykonał efektowny obrót, przemknął obok zaskoczonego obrońcy Sociedad, wbiegł w obręb „szesnastki” i pewnie strzelił do siatki. Miał wielką ochotę na kolejne trafienia, jednak przy kilku strzałach nieznacznie się pomylił. Dwie bramki Cristiano Ronaldo – pierwsza z rzutu karnego – pozwoliły Realowi nie stracić dystansu do Barcelony, a Portugalczykowi uciec Leo Messiemu w wyścigu po koronę króla strzelców.

Indywidualne wyróżnienia i nagrody specjalne

„Wejście Smoka”, nagroda im. Bruce’a Lee – Gorka Iraizoz. Golkiper Bilbao spędził dwie ostatnie minuty zaciętego meczu w polu karnym Deportivo. Gdyby nie błąd sędziego, Iraizoz stałby się bohaterem, bowiem jego strzał głową został przez obrońcę rywali zatrzymany ręką.

Literacka Nagroda Nobla za całokształt twórczości – Gonzalez Gonzalez. Epickie błędy popełniał arbiter meczu Valencii z Espanyolem. Nie podyktował gospodarzom rzutu karnego, a w końcówce uznał im nieprawidłowo zdobytą bramkę. Odesłał do szatni Aritza Aduriza, który niezadowolenie z faktu, że był obejmowany przez Chicę, wyraził szarpnięciem łokciem w próbie strącenia ręki rywala ze swoich pleców. Chica zgiął się wpół i nie wstydził się nie kryć swojego cierpienia, przekonując arbitra do wyciągnięcia czerwonej kartki. W raporcie pomeczowym Gonzalez Gonzalez tłumaczył wykluczenie Aduriza „celowym uderzeniem łokciem w brzuch”.

Nagroda pocieszenia im. Andrzeja Poniedzielskiego – Mikel San Jose. Nie zaczął najlepiej nowego roku młody obrońca Bilbao – to on spowodował rzut karny dla rywali, a po innej akcji otrzymał czerwoną kartkę. Obydwie decyzje sędziego Pereza Lasy można jednak uznać za dyskusyjne.

„Niezniszczalny”, nagroda im. Sylwestra Stalone’a – Derek Boateng. Defensywny pomocnik Getafe wystąpił w meczu z Realem pomimo nie wyleczonej grypy. Należał do najlepszych na boisku.

Nagroda im. Ireneusza Krosnego – Unai Emery. Gdyby Emery zrezygnował z trenerskiej kariery, mógłby odnaleźć się w pantomimie.

Artykuł napisany dla portalu Interia.pl.

Errata: Rzut karny dla Deportivo spowodował Ustaritz, nie San Jose, jak zostało napisane w artykule. Podziękowania dla Joxera za zwrócenie uwagi.

Kategoria: Ogólne | Źródło: Interia.pl