Strona główna

Nowy stadion pustoszeje

Zibi | 21.02.2009; 19:51

Panorama obecnej budowy nowego stadionu Valencii nie przedstawia się w kolorowych barwach. Kłopoty z jakimi boryka się klub, a także niesłowność właścicieli i niepewna sytuacja finansowa dołożyły do rozgrzanego do czerwoności pieca i sprawiają, że z każdym dniem plac budowy Nuevo Mestalla opuszcza większa liczba robotników.

Prośby Vicente Soriano zostały wysłuchane bowiem wszyscy pracownicy nie składali szpadli do piątku. Wczorajszego dnia minął termin, w ramach którego prezydent klubu obiecywał wypłatę należności firmom Bertolín oraz FCC. Jęki zawodu nie pozostają bez odpowiedzi. Zgodnie z planem przedłużający się status quo nie będzie miał już racji bytu, gdyż w chwili obecnej jedynym oczekiwanym rozwiązaniem jest po prostu uregulowanie kwoty 14 milionów euro przez administrację klubu.

W najbliższych dniach przewidywane są kolejne postoje. Las Provincias zostało poinformowane na przykład o zaprzestaniu pracy przez murarzy, którzy ostatnią cegiełkę dołożą we środę. Za kilka dni swój sprzeciw wyrażą także kontrolerzy dźwigów, co oznaczać będzie znaczną przeszkodę w budowie pozostałych fundamentów stadionu. Krążą słuchy o całkowitym zaniechaniu robót, a nawet zamknięciu placu budowy na kłódkę.

Rzeczywistością może stać się zamiar całkowitego wstrzymania prac nad obiektem na okres dwóch miesięcy. Analitycy udowodnili już, że nie naruszy to daty oddania stadionu do użytku, która przypada na styczeń 2010 roku, a jedynie przesunie go w czasie o kilkadziesiąt dni.

Nie milkną głosy tych, w których to aktualna, bardzo skomplikowana sytuacja uderza z największym impetem: „To ostatni dzień”. „Straciliśmy już cierpliwość”. „W poniedziałek nie przyjdzie tu już prawie nikt” – mówią niektórzy z zatrudnionych w firmie Bertolín. Inni, nieco optymistyczniej nastawieni przekazywali do wiadomości informację o rychłym wypłaceniu zaległości: „Powiedzieli nam, że pieniądze znajdą się w piątek po ostatniej zmianie”.

Środowisko dość dobrze zorientowanych ludzi twierdzi, że jeszcze miesiąc temu w miejscu przyszłego stadionu „Nietoperzy” pracowało około 300 ludzi. W tej chwili wskaźniki te drastycznie spadają. Nic dziwnego, skoro według nich do pracy przychodzi tylko 50 osób z załogi.

Tak niska frekwencja przykładowo godzi w interesy właścicieli lokali, zarabiających właśnie na klienteli. José Jaime Andrada, posiadacz własnego baru „Rat Penat”, przygotowuje coraz mniej posiłków dla zatrudnionych przy budowie. „Niektórzy donieśli mi o tym, że w piątek nikt nie będzie już myślał o wywiązywaniu się ze swoich obowiązków. Dotychczas były to jedynie kaczki dziennikarskie, ale teraz nadchodzi chyba coś poważnego. Szkoda, że nie ma pieniędzy na pensje” – tłumaczył.

Dzielnica Valencii zamienia się w opustoszałe przedmieście. Nie sposób zobaczyć tu gwaru, ruchu, werwy czy tak „upragnionego” stukotu. Niepodobna przejść obok tego widoku z podniesioną głową. Milczenie przerywane jest jedynie głuchym świstem. Stadion dogorywa…

Kategoria: Ogólne | Źródło: Las Provincias / SuperDeporte