Strona główna

Kolejny mecz, kolejne niepowodzenie. Tylko tak można nazwać remis 1:1 na własnym boisku z Malagą w spotkaniu rozgrywanym w ramach 23. kolejki Ligi BBVA. W czterech grach rundy wiosennej drużyna Nietoperzy zdołała wywalczyć cztery punkty, co - biorąc pod uwagę klasę rywali - nie jest oszałamiającym wynikiem.

Kto na początku rozgrywek spodziewałby się, że na tym etapie sezonu drużynę Los Ches, mającą aspiracje gry w Lidze Mistrzów, oraz Malagę, która nawet nie wiedziała, z jaką kadrą przystąpi do rozgrywek, będą dzielić tylko dwa punkty? A właśnie tak przedstawiała się sytuacja w tabeli, gdy oba zespoły wybiegły na murawę Estadio Mestalla. Jednak podopieczni Antonio Tapii udowodnili na boisku, że tak wysokie miejsce nie jest przypadkowe. Niestety, o naszych można powiedzieć wręcz przeciwnie...

Szkoleniowiec gości miał do dyspozycji wszystkich swoich podstawowych graczy, na czele z groźnymi Albertem Luque, Nabilem Bahą, Eliseu czy związanym już wiele lat z Boquerones Dudą. Unai Emery również miał do dyspozycji prawie całą kadrę, nie licząc leczącego niegroźny uraz Miguela, którego na prawej obronie zastąpił Hedwiges Maduro. Nasz trener dał odpoczać również Juanowi Macie, który w tygodniu grał w młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii i wystawił w jego miejsce na lewym skrzydle Vicente Rodrigueza.

Spotkanie zaczęli od mocnego uderzenia przybysze z Andaluzji. W drugiej minucie Marchena faulował jednego z przeciwników, a Duda obił słupek bramki Césara. Parę chwil później miało miejsce wydarzenie, które poważnie osłabiło i tak nienajlepszą formację defensywną Valencii. Albert Luque bardzo ostrym wślizgiem zaatakował Emiliano Morettiego, który po kwadransie z powodu kontuzji musiał opuścić boisko. W tej sytuacji Emery dał w końcu szansę debiutu Thiago Carleto. Gra jednak toczyła się dalej. Strzału z dystansu próbował Joaquin, jednak jego poteżną bombę sparował Goitia. W odpowiedzi Eliseu oddał mocne, płaskie uderzenie, lecz César był na posterunku. W ataku gości szalał Alberto Luque, którego nasi defensorzy nie byli w stanie upilnować, na szczęście jego próby skutecznie zatrzymywał portero Valencii. Nietoperze nie potrafiły przedostać się pod bramkę Goitii, co z kolei przychodziło z łatwością ekipie z Estadio La Rosaleda. W 37 minucie znów prawą stroną przedarł się Luque, podał do wychodzącego na czystą pozycję Nabila Bahy, którego ponownie zastopował César. Marokańczyk dobił własny strzał, ale piłkę z linii bramkowej wybić zdołał Hedwiges Maduro.

Po tej sytuacji to Valencia przejęła inicjatywę na boisku, a Joaquin i David Villa pokazali, że nie bez kozery noszą miano crack'ów. Wpierw Villa przedzierał się prawą stroną, wpadł w pole karne i wycofał do Ximo, jednak ten uderzył zbyt lekko, by pokonać bramkarza Malagi. Zaraz potem prawoskrzydłowy znakomicie zagrał do głównego żądła reprezentacji Hiszpanii, a El Guaje popisał się przepieknym lobem, który niestety wylądował tylko na poprzeczce. Ten duet przeprowadził kolejną dobrą akcję, gdy z lewej strony Joaquin wrzucił futbolówkę do Davida, który za lekko trącił piłkę i Goitia z lekkimi kłopotami, ale również wyszedł obronna ręką z tej sytuacji. Jak to w naszej drużynie bywa, po dobrej akcji ofensywnej przychodzi koszmarny błąd w defensywie. I tak też się stało. W samej końcówce pierwszej połowy César dukrotnie ratował drużynę powstrzymując wychodzących sam na sam Luque i Eliseu.

W drugiej połowie gra wyglądała bardzo podobnie. Valencia nadal atakowała i nieporadnie przyjmowała ataki gości. Jednak dzięki geniuszowi Davida Villi Nietoperzom udało się objąć prowadzenie. Piłkę na lewą stronę pola karnego do El Guaje zagrał David Silva, ten przełożył ją sobie na prawą nogę i mocnym, precyzyjnym uderzeniem nie dał szans Goicie. Alberto Tapia natychmiast zareagował wprowadzając na boisko wracającego po kontuzji byłego zawodnika Los Ches, Salvę Ballestę. Wprowadzenie tego snajpera dało chyba pozytywny impuls pozostałym piłkarzom Malagi, którzy nie pozwolili kibicom na Mestalla długo cieszyć się z prowadzenia. Prawą stroną pola karnego szarżował Eliseu, próbował podać do wbiegającego Salvy, lecz Raul Albiol tak feralnie przeciął to podanie, że piłka wpadła do bramki obok bezradnego Césara. Po wyrównaniu gra nieco siadła i do końca spotkania zawodnicy już nie stwarzali tylu sytuacji podbramkowych. Niemniej znakomitą sytuację miał David Silva, który w zamieszaniu podbramkowym dwukrotnie próbował pokonać bramkarza Malagi, jednak ten nie skapitulował. Wprowadzenie na boisko Maty i Fernandesa nie dało zbyt wiele, choć Portugalczyk był bliski pokonania z rzutu wolnego Goity. Mecz zakończył się remisem 1:1, który nie satysfakjonuje nikogo, lecz szczerze trzeba przyznać, że to sprawiedliwy wynik.

Cóż, tym spotkaniem Nietoperze miały pokazać, że zła forma odeszła w niebyt. Nic takiego jednak nie miało miejsca. Zawodnicy Valencii zaprezentowali się tak, jak w ostatnich meczach: bez agresji, pomysłu na grę, licząc tylko na to, że David Villa strzeli więcej goli, niż cała drużyna straci, a César za każdym razem będzie wyczyniał cuda w bramce. W mroźnym Kijowie silne Dynamo może obnażyć wszystkie nasze braki i nawet dwójka piłkarzy w wysokiej formie nie pomoże, jeśli reszta na boisku będzie tylko asystować...

Skrót i bramki

Oceny VCF.pl

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne