Strona główna

Ximo x2 = wygrana z Recreativo

mruwek | 29.04.2007; 12:51
Vamos!Siedem kolejek do końca ligi. Dwadzieścia jeden punktów do zdobycia, sześć straty do lidera. Tak po krótce wyglądała wczoraj sytuacja ekipy Quique Floresa przed meczem z Recreativo. Zarówno Mister jak i zawodnicy w wywiadach zapowiadali walkę o pozostałe do zdobycia punkty. Wczoraj na krótko przed północą sytuacja zmieniła się o tyle, że 3 z wspomnianych 21 oczek Valencia już zapisała na swoje konto.

Przed spotkaniem optymizm przeplatał się z małą dozą niepewności. Wszak w rundzie jesiennej ekipa z Huelvy pokonała Nietoperzy 2:0 po bramkach Aitora i Sinama Pongolle. Kibice z Mestalla na pewno dobrze przyjęli wiadomość, iż na mecz został powołany wracający po kontuzji Gavilan. Zdziwienie natomiast mógł wzbudzić fakt posadzenia na ławce rezerwowych Morientesa (w trakcie rozgrzewki nabawił się niegroźnego urazu) i Canizaresa. W ich miejsce zobaczyliśmy odpowiednio: Angulo i Butelle.

Punktualnie o 22:00 pan Delgado Ferreiro rozpoczął mecz na Estadio Mestalla. Nietoperze od początku stosowali skuteczny pressing wobec gości z Huelvy. W okolice szesnastki dochodzili dość łatwo. Dalej pojawiał się swoisty brak natchnienia w wykończeniu akcji strzałem i mimo, że Vellejo strzegący bramki Recre miał zdecydowanie więcej roboty niż jego vis-a-vis, to i tak nie było to w stanie zadowolić 40 tysięcy zebranych na trybunach Valencianistas. Trzeba podkreślić, że pierwsza połowa jak i cały mecz to okres poprawnej gry formacji obronnej. Zdarzył się co prawda jeden wyjątek gdy "Ludo" minął się z piłką na skutek nieporozumienia z obrońcą, ale epizod ten szczęśliwie nie skończył się bramką.

SilvaPo pierwszej połowie Nietoperze schodziły do szatni ze świadomością sporej przewagi nad swymi oponentami, ale też ze zdecydowanie niezaspokojonymi apetytami, gdyż owej przewagi nie potrafili udokumentować bramkami. Po powrocie na murawę nie zobaczyliśmy żadnych zmian personalnych w drużynach tak gości jak i gospodarzy. Początek był podobny jak w pierwszej części spotkania. Recreativo wyczekiwało swej szansy, podczas gdy Valencia dominowała we wszystkich formacjach. Różnica była taka, że podopieczni Floresa poukładali nieco swą grę i kwestią czasu wydawało się objęcie przez nich prowadzenia.

Dobre zawody rozgrywali skrzydłowi: Silva i Joaquin. Obaj aktywni zarówno w destrukcji jak i szarżach na bramkę przeciwnika. Trzeba jednak podkreślić iż młody Kanaryjczyk miał nieco utrudnione zadanie, gdyż obrońcy Recreativo wykazywali nadzwyczajne powinowactwo do jego nóg. Tradycyjnie niezwykle pracowity był też Villa. Wspomagał oba skrzydła, dobrze wychodził na pozycje i rozrywał szyki obronne rywali swoimi dryblingami. W jego przypadku niestety też nie obyło się bez swego rodzaju kłód rzucanych pod nogi, czy to w postaci nadgorliwych obrońców rywala, czy też nie zawsze pewnego ofsajdu gwizdanego przez pana Ferreiro.

Jak wspomniano bramki były kwestią czasu i tak w 60 minucie nie kto inny jak Joaquin trafił do siatki. Można powiedzieć, że w tej sytuacji Villa i Ximo wymienili się rolami, gdyż Guaje przeprowadził akcję prawą stroną w stylu Andaluzyjczyka, wyłożył mu piłkę, ten zaś z małej odległości pokonał Vellejo. Na kolejny wybuch radości nie czekaliśmy zbyt długo, bo tylko 3 minuty. Najpierw Nietoperzom należał się karny, którego nie widział arbiter główny spotkania. Chwilę później jednak Ches odzyskali piłkę. Moretti zagrał do Villi, ten natychmiast odegrał do wbiegającego w pole karne Silvy, który z kolei przerzucił futbolówkę nad bramkarzem na długi słupek gdzie czekał już Joaquin. 2:0!! Mestalla ponownie oszalała z radości, bo zwycięstwo pozwalało mieć jeszcze odrobinę nadziei na końcowy tryumf w La Liga i 25 mln wydanych przed sezonem na prawoskrzydłowego z Betisu zaczęło nagle mieć swoje uzasadnienie. W końcu lepiej późno niż wcale.

Do końca Valencia nie spuściła już z tonu, kontrolowała przebieg gry i nie pozwalał na zbyt wiele rywalom. Odnotować trzeba natomiast irracjonalne kartki dla Albeldy i Silvy, o których przyczynie jedynie Pan Bóg i wspominany już pan Delgado Ferreiro raczą wiedzieć. W końcówce pojawili się Viana, który tym razem niczym nie zachwycił, a także długo wyczekiwany Gavilan. Na sam koniec Mister postanowił uhonorować bohaterskiego Joaquina brawami kibiców i w 91. minucie zmienił go z Jorge Lopezem. Nieco wcześniej na moment mogło zadrżeć serce kibiców, gdyż Ayala został zniesiony na noszach trzymając się za goleń. Uraz okazał się jednak niezbyt poważny (niżej podpisany pozwoli sobie sugerować skurcz lub nadciągnięcie któregoś z mięśni goleni) i za chwilę el Raton powrócił na boisko.

18 punktów do zdobycia w 6 kolejek? Czemuż by nie!

Victoria


Obie bramki Ximo, i wybrane momenty meczu dostępne do obejrzenia w naszym dziale Video: http://video.vcf.pl
Statystyki meczowe, zmiany, kartki etc... jak zawsze w pomeczowym raporcie w dziale "Sezon>> Primera Division" - http://vcf.pl?ps=pd

Kategoria: Ogólne | Źródło: własne