Strona główna

Twierdza Mestalla obroniona!

Dominik Piechota | Zdzisław Lewicki | 23.04.2012; 14:06

Valencia CF 4:0 Real Betis

Chimeryczność Valencii ponownie została potwierdzona. Po słabym występie z Atlético przyszedł czas na efektowne zwycięstwo z Realem Betis. Walencka drużyna wbiła Andaluzyjczykom cztery gole i nie pozostawiła złudzeń na boisku. Okazały tryumf jest dobrym prognostykiem przed rewanżem w europejskich pucharach.

W jedenastce gospodarzy nie można było dopatrzeć się elementów zaskoczenia. Unai Emery postanowił wystawić do gry sprawdzonych piłkarzy, którzy mieli pomóc w zwycięstwie nad Betisem. Do pierwszego składu po kontuzji powrócił Sergio Canales, a także pomijany ostatnio kapitan - David Albelda. Miejsce na środku obrony obok Adila Ramiego zajął Ricardo Costa. Portugalczyk w ostatnim czasie spisywał się o wiele pewniej od sprowadzonego latem Victora Ruiza.

Chęć zwycięstwa była widoczna u "Nietoperzy" od samego początku. Już w 5. minucie spotkania kibice mogli świętować prowadzenie. Bardzo dobrze piłkę w środku pola wyprowadził Dani Parejo, po czym zagrał ją do Jonasa. Brazylijczyk bez przyjęcia odegrał do Soldado, a Hiszpan podaniem głową od razu oddał futbolówkę. Jonas znalazł się przed bramkarzem gości i przerzucił piłkę obok rozpaczliwie interweniującego Fabricio. Obrona Beticos została szybko rozmontowana!

Chwilę później przypomniał o sobie kapitan Valencii. Albelda wraz z kolegami podszedł wysokim pressingiem do obrońców gości i odebrał piłkę. Futbolówka trafiła do Soldado, jednak Hiszpan szybko zwrócił ją El Capitáno. 35-latek bez zastanowienia posłał prostopadłą piłkę do Jonasa, jednak tym razem próba lobowanego strzału napastnika się nie powiodła.

Dalsza część pierwszej połowy przebiegała bez większych emocji, ponieważ akcjom obu ekip brakowało dokładności i zazwyczaj nie zagrażały one bramce. Kibiców z trybun podniósł dopiero Sergio Canales. Niezwykle aktywny Hiszpan przejął piłkę w zamieszaniu na połowie rywala, poprowadził ją w kierunku bramki i prawą nogą uderzył po ziemi zza pola karnego. Pechowo piłka trafiła w słupek i oddaliła się od bramki Verdiblancos.

Jedyną groźną sytuacją gości było uderzenie Beñata z dystansu, jednak Guaita zdołał obronić nieprzyjemny strzał. Następnie sędzia zakończył pierwszą część spotkania, która była rozgrywana pod dyktando klubu ze stolicy Lewantu. Gospodarzom brakowało momentami szczęścia do podwyższenia wyniku i uspokojenia swojej gry.

Druga część meczu była jednostronna, jednak obfitowała w znacznie więcej akcji podbramkowych. Kilka minut po wznowieniu gry zapanowała ponowna euforia na Estadio Mestalla, ale sędzia szybko ją przerwał. Sergio Canales z dalszej odległości wykonywał rzut wolny. Pomocnik zacentrował piłkę bardzo płasko. Dośrodkowanie przeciął Rami i umieścił futbolówkę w siatce, ale jak się okazało - Francuz był na spalonym, więc bramka nie została uznana.

Następnie doszło do przełomowego momentu w tym spotkaniu. Znów świetną piłkę z głębi pola zagrał Dani Parejo. Bardzo sprytnie przepuścił ją między nogami Soldado, a futbolówka trafiła do Feghouliego. Algierczyk miał znakomitą okazję i zbliżał się do pola karnego, ale został zatrzymany przez Dorado. Decyzja arbitra była oczywista - czerwona kartka - bo zawodnik wychodził przed bramkarza. Sytuacja wzbudziła trochę kontrowersji, bo jedni narzekali, że pomocnik był na pozycji spalonej. Z kolei drudzy zarzucali Feghouliemu aktorstwo i wykorzystanie minimalnego kontaktu z Dorado. Sytuacja sporna, lecz zawodnik został zatrzymany faulem przez ostatniego obrońcę, więc wykluczenie z gry było słuszne.

Od tej pory nieistniejący tego dnia Betis miał jeszcze trudniej, a Valencia rozpoczęła typową dla siebie koncertową końcówkę meczu. Najpierw Canales próbował podwyższyć z rzutu wolnego, jednak techniczny strzał rozgrywającego został sparowany przez Fabricio.

W 62. minucie spotkania było już pewne, że Beticos nie zdołają się podnieść i wygrać na Mestalla. Zwieńczeniem dobrej gry Sergio Canalesa była asysta pomocnika. Hiszpan popędził lewą stroną boiska i dośrodkował piłkę w typowy dla siebie sposób. W polu karnym doszedł do niej Feghouli i nogą umieścił "łaciatą" w bramce. Mikrego wzrostu skrzydłowy nie miał problemów z ucieczką obrońcom gości w polu karnym i oddaniem celnego strzału.

Szansę na kontaktowego gola Betis miał chwilę później, bo piłkę fatalnie stracił Parejo. Beñat wyszedł sam na sam z Guaitą, jednak jego strzał powędrował kilka metrów obok bramki. Popis strzelecki pomocnika był podsumowaniem słabej gry drużyny gości.

Na ostatnie kilkadziesiąt minut wszedł Pablo Piatti, który jak się później okazało został katem Betisu. Już na początku miał okazję na gola. Znakomitą akcję wyprowadził Jonas, a przed polem karnym z piłką znalazł się Soldado. Reprezentant Hiszpanii zdecydował się odegrać ją do boku, a Piatti uderzył minimalnie obok bramki. Argentyńczyk jednak dopiero się rozkręcał...

Kolejny raz Jonas dał przykład młodym adeptom sztuki piłkarskiej, w jaki sposób powinno zagrywać się prostopadłe piłki. Piatti w pojedynku biegowym wyprzedził obrońców i po szczęśliwym odbiciu piłki minął bramkarza. Skrzydłowy był już przy linii końcowej, więc postanowił dośrodkować miękko futbolówkę. Do dośrodkowania doszedł Roberto Soldado i nogą umieścił piłkę w pustej bramce. Snajper takiego kalibru nie myli się w takich sytuacjach, więc w 85. minucie mieliśmy już 3:0 dla Los Ches

Rywal został dobity w 87. minucie meczu. Maduro walczył z rywalem o piłkę, więc piłkarz Betisu odegrał ją do tyłu. Strasznie nieporozumienie bramkarza i Nacho wykorzystał Piatti. Obaj piłkarze oczekiwali, aż drugi przejmie piłkę, a wtedy pomocnik błyskawicznie wyprzedził bramkarza i stanął przed pustą bramką. Pablo bez problemów skierował piłkę do siatki i postawił kropkę nad "i" w tym kapitalnym spotkaniu.

Jorge Molina został jeszcze ukarany czerwoną kartkę w samej końcówce za protesty do arbitra. Verdiblancos kończyli mecz w dziewiątkę i zostali srogo ukarani za ostatnie zwycięstwo na swoim boisku.

Znów nadzieje kibiców zostały rozpalone po pięknym widowisku i wysokim zwycięstwie. Estadio Mestalla po raz kolejny okazało się twierdzą nie do zdobycia, bo Valencia pomimo kryzysu nie przegrała tutaj czwartego meczu z rzędu, a w dodatku kolejny raz zakończyła spotkanie u siebie z dorobkiem czterech bramek. Miejmy nadzieję, że zawodnicy powtórzą ten piękny wieczór w czwartek, bo zbliżające się spotkanie ze stołecznym klubem jest jednym z najważniejszych w sezonie. Fani będą wspierali swój zespół po tak pięknym tryumfie, więc oby zawodnicy nie zawiedli naszych wygórowanych oczekiwań.

Valencia w Liga BBVA

Wybierz piłkarza meczu!

Skrót spotkania: VCF Video

Cały mecz do pobrania!

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne