Strona główna

Zagrać, zwyciężyć, zapomnieć

Arkadiusz Bryzik | Zdzisław Lewicki | 28.11.2011; 16:21

Przewaga Barcelony maleje

Zagrać, zwyciężyć, zapomnieć. Niezwykle trafne stwierdzenie jednego z użytkowników naszej strony idealnie nadaje się do opisania sobotniego meczu Los Ches. Mimo biernej postawy przez większą część meczu, "Nietoperzom" udało się uzyskać niezwykle ważne dla nich trzy punkty.

Początek meczu nie zwiastował dużych emocji. Ślamazarnie przeprowadzane ataki obu stron niejednokrotnie rozbijały się o defensywę rywala, zanim na dobre do niej dotarły.

Pierwszy sygnał do ataku dał Jeremy Mathieu, niezwykle aktywny tego wieczora. Francuz otrzymał futbolówkę na obrzeżach pola karnego i niewiele myśląc oddał strzał na świątynie Cobeño. Bramkarz gości nie dał się jednak zaskoczyć i pewnie wyłapał uderzenie świeżo upieczonego reprezentanta Francji.

W 20. minucie swój strzał postanowił oddać Jonas, który precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego pokonał portero Rayo. Asystę przy bramce zanotował Mathieu.

Gospodarze chcieli jak najszybciej odrobić straty i nierzadko sprawiali duże zamieszanie pod bramką Alvesa. Brazylijczyk nie miał jednak wiele pracy i ostatecznie wynik do przerwy nie uległ zmianie.

Druga połowa nie różniła się zbytnio od odsłony pierwszej. Piłkarze Ches uznali, że jednobramkowe prowadzenie jest jak najbardziej stabilne i ograniczali się głównie do defensywy, raz po raz kontratakując gospodarzy.

Po jednej z kontr, swoją szansę zmarnował Mathieu, uderzając potężnie w boczną siatkę.

Niewiele później zrehabilitował się i w kluczowym momencie akcji przepuścił piłkę do wbiegającego Tino Costy. Alberto nie miał najmniejszych problemów z wpakowaniem piłki do bramki.

Pomimo ciągłych ataków gospodarzy, kolejną dobrą okazje do powiększenia prowadzenia mieli goście z Lewantu. Aduriz dograł piłkę do wbiegającego Mathieu, lecz Francuzowi zabrakło kilku centymetrów, by skierować piłkę do siatki.

Czas nieubłaganie pędził do przodu i wydawało się, że zwycięstwo Valencii jest niezagrożone. Nic bardziej mylnego.

Bramka na 1:2 dla Rayo padła w 84. minucie spotkania. Tamudo wykorzystał zawahanie Angela Dealberta i Jordiego Alby i pokonał bez problemów bezradnego Alvesa. Sytuacja mogłaby wyglądać inaczej, gdyby snajper nie pomagał sobie ręką. Arbiter nie zauważył jednak przewinienia byłego napastnika Espanyolu i nakazał rozpocząć mecz ze środka boiska.

W 90 minucie ciśnienie każdego kibica Valencii gwałtownie wzrosło. Nieudaną pułapkę ofsajdową zastawili defensorzy Los Ches, a sam na sam z Alvesem wyszedł jeden z atakujących gospodarzy. Dostał w prezencie tyle wolnego czasu, że mógł zrobić z futbolówką wszystko. Wybrał potężny, miażdżący strzał w jednego z kibiców siedzącego na najwyższej trybunie, co zdecydowanie nie spodobało się innym sympatykom Rayo.

Kibice Valencii nie mają jednak na co narzekać. "Nietoperze" zagrali, zwyciężyli i zapomnieli. Warto wspomnieć o wiceliderze z Barcelony, której piłkarze nie sprostali podmadryckiemu Getafe i od trzeciej Valencii dzieli ich jedynie jeden punkt.

Tabela i statystyki Primera División

Wybierz piłkarza meczu

Skrót spotkania: VCF Video

Cały mecz do pobrania

Z powodu nie najlepszej ostatnimi czasy sytuacji kadrowej, pomeczówka pojawiła się wyjątkowo późno, za co serdecznie przepraszamy. Dziś do naszej załogi dołączyło kilku nowych redaktorów, ufamy więc, że podobna sytuacja nie będzie miała miejsca w przyszłości. Amunt i powodzenia!

Kategoria: Ogólne | Źródło: Własne