Strona główna

Wywiad z Joaquinem

Tapczan | 30.08.2006; 13:36
Po wielu latach oczekiwać kibice Valencii doczekali się wreszcie prawoskrzydłowego godnego klasy lewantyńskiego klubu – Joaquina Sancheza. Dla ”Lasprovincias” hiszpański pomocnik opowiedział o tym, dlaczego zdecydował się dołączyć do drużyny Nietoperzy, oraz odsłonił kulisy swojego odejścia z Betisu Sevilla.

Jak będą Cię teraz nazywać – Joaquin, Pisha, czy Ximo?

W Sevilli mówili na mnie po imieniu, Joaquin. W mojej rodzinnej miejscowości - Puerto de Santa María nazywali mnie Pisha, a w Walencji kilka osób mówiło już do mnie Ximo.

Ochłonąłeś już po gorącym przywitaniu, jakie urządzili Ci kibice Valencii?

Do teraz mam gęsią skórkę. Nie spodziewałem się takiego przywitania. To był nieprawdopodobne, bardzo ekscytujące przeżycie.

Aż łzy stanęły Ci w oczach...

Nie mogłem mówić. Myślę, że każdy, który znalazłby się w takiej sytuacji, zachowałby się tak samo. Byłem naprawdę bardzo wzruszony.

Gdyby widziała to twoja żona, z pewnością, także byłaby wzruszona.

Wiem, i dlatego nie chciałem, by przylatywała do Walencji. Chciałem, by została w domu i odpoczęła, gdyż już wkrótce urodzi się nasza córeczka.

Poród odbędzie się w Walencji?

Raczej nie, bo dziecko urodzić ma się już w przyszłym miesiącu i wszystko jest już przygotowane. Ponadto lekarz, który opiekował się moją żoną w czasie całej ciąży pracuje w Sevilli.

Spotkałeś już swoich przyszłych kolegów z drużyny na zgrupowaniu reprezentacji. Co Ci powiedzieli?

Pogratulowali mi. Mam ze sobą znakomite relacje, gdyż znamy się już od jakiegoś czasu.

Juan Soler osobiście poręczył za Ciebie 25 mln Euro, byś mógł wreszcie przywdziać koszulkę z nietoperzem na piersi.

Dla mnie, to powód do dumy. Prócz wielkiej odpowiedzialności, która każdy i tak dźwigać musi jako profesjonalista, budzi we mnie wielką satysfakcję, że prezydent klubu wierzy we mnie tak bardzo, iż zdecydował się, zapłacić za mnie tyle pieniędzy.

Nie sprawi to dla Ciebie dodatkowej presji?

Presja występuje zawsze. Gram z tym już od wielu lat.

Joaquin znajdował się na celowniku Realu Madryt, Barcelony czy Chelsea, a ostatecznie trafił do Valencii. Czy uważasz to za krok w tył?

Nie. Valencia jest jednym z najlepszych zespołów europejskich, a ja przyszedłem tu by pomóc zdobywać jej kolejne trofea. Decyzję o tym podjąłem już podczas pierwszej rozmowy z Carbonim. Od tamtej chwili wiedziałem, jak bardzo chcą mnie tam w swoich szeregach, wiec powiedziałem tak. Valencia postawiła na mnie, a ja postawiłem na Valencię.

Rozmawiałeś już z Quique?

Nie, jeszcze nie miałem okazji. Zrobię to, gdy wrócę ze zgrupowania reprezentacji.

Ale wiesz o tym, że Quique bardzo chciał mieć Cię w swoim zespole?

Tak. To dla mnie kolejny powód do dumy. Jestem bardzo szczęśliwy, gdyż wiem, że w Valencii wszyscy chcieli bym do nich dołączył. Zauważyłem to jeszcze w Sevilli.

W jedynym z wywiadów Morientes powiedział, że z Tobą w składzie, napastnikom Che będzie znacznie łatwiej strzelać bramki.

Miejmy nadzieję, ze tak będzie. Chcę jak najszybciej dojść do pełni formy, by zadebiutować w drużynie i pomóc jej w odnoszeniu kolejnych zwycięstw.

Napad Valencii, będzie najlepszy w La Liga?

Jeśli nie najlepszy, to jeden z najlepszych. To pewne. Morientes i Villa są znakomitymi napastnikami i gwarantują wiele strzelonych bramek.

A wspomagać ich będzie Vicente po lewej, a Ty po prawej...

Zobaczymy. Valencia ma znakomitych piłkarzy w kadrze, przez co rywalizacja jest ogromna.

Gdy przyjdzie Ci grac z Betisem, będziesz miał dylemat, za kim trzymać kciuki?

Odrobinę, ale jestem profesjonalistą, piłkarzem Valencii i wiem, których barw bronię.

A Lopera?. Po tym, co się miedzy Wami wydarzyło, będziesz miał ochotę spojrzy mu w twarz?

Trudno będzie mi spojrzeć mu teraz w twarz, gdyż dzieli nas kilkaset kilometrów.

To ironia, ale w rzeczywistości nie powiedziałeś pod jego adresem ani jednego złego słowa więcej, niż inni.

Po co? Powiedziałem tylko, że wydarzyło się wiele rzeczy, które bardzo mnie zabolały, na które sobie nie zasłużyłem. Ani ja, ani nikt inny.

Jak ”wycieczka” do Albacete?

To i kilka innych wydarzeń, które trudno będzie mi zapomnieć. Rozkazał mi jechać do Albacete, podczas gdy moja ciężarna żona została w domu i płakała. Jak ma to zapomnieć? Sporo czasu minie, nim zagoją się moje rany, choć tak naprawdę nie jestem pamiętliwy. Nigdy nie byłem.

Bardziej boli Cię to, jak potraktował Cię Lopera czy niewykorzystany karny w meczu z Koreą Południową?

Karny w meczu z Koreą! (śmieje się). Bardziej boli mnie to, co wydarzyło się niedawno, znacznie bardziej. Niewykorzystane karne zdarzają się w futbolu, nawet jeśli chodzi o Mistrzostwa Świata.

Kategoria: | Źródło: lasprovincias.es